czwartek, 21 kwietnia 2016

30. The end

Gildia tętniła życiem. Podeszłam do baru, za którym jak zawsze stała Mira.
- Jak się czujesz? - spytała podając mi szklankę wody.
- Bardzo dobrze jestem szczęśliwa - jej mina nie wyrażała dobrych wiadomości.- Mira co się dzieje? - zaniepokoiła mnie.
- Lucy... Mistrz chce, żebyś została tutaj. Dla dziecka tak może być lepiej. - wstałam zbyt szybko od baru i zakręciło mi się w głowie. - Wszystko w porządku!? - przestraszona złapała mnie za barki.
- Tak, już tak. -
- Dlatego masz zostać w gildii - usłyszałam za sobą głos mistrza.
- Ale mistrzu! - próbowałam jeszcze coś wskórać.
- Pamiętaj, że nosisz pod sercem żywą istotę Lucy! Nie możesz decydować tylko za siebie! - miał rację spuściłam głowę. - Połowa naszych przyjaciół wyjedzie, dlatego nie zamartwiaj się już tym. - nie chciałam już tego słuchać. Jednakże wiedziałam, że miał rację i musiałam go posłuchać. Następnego ranka pożegnałam przyjaciół, którzy obiecali mi sprowadzić Natsu z powrotem. Razem z biało-włosą która się mną opiekowała wróciłyśmy do akademika. Chciałam spokoju. W spokoju poczekać na jego powrót.
Dzień za dniem mijał, a mój stres był coraz większy. Bałam się o niego, o przyjaciół i porodu, który zbliżał się wielkimi krokami.
- Lucy uśmiechnij się jeszcze tylko kilka godzin do ich powrotu. -
- Luuucy! - do budynku wleciał kotek.
- Cześć Happy! - przywitałam się.
- Mogę? - spytał zbliżając się do brzucha. Zgodziłam się. On delikatnie dotykając łapkami głaskał mój brzuszek. Wzięłam do ręki szklankę z wodą i niespodziewanie poczułam ból przeszywający całe ciało. Przedmiot zbił się na małe kawałeczki.
- Lucy! - krzyknęli ostatnim co pamiętam była kałuża krwi pod moimi nogami.
Obudziłam się  gdy jechałam w karetce.
- Co z moim dzieckiem - spytałam jeszcze słabym głosem.
- Musimy operować ono się dusi! - wykrzyczał jeden z lekarzy. Po chwili wyciągnęli mnie z pojazdu i zawieźli na łóżku do sali. Przez cały czas byłam świadoma i przytomna.
- Narkoza jeszcze nie działa tak jakbyśmy tego chcieli, ale nie możemy już czekać! -
- Błagam uratujcie je, to jedyne co mam po nim - z moich oczu leciały łzy. Czułam ból przy rozcinaniu mojej skóry, jednak musiałam wytrzymać. Musiałam. Poczułam jak lekarz wyciąga ze mnie dziecko.
- Doktorze ona nie oddycha! - z trzech specjalistów tylko jeden został przy mnie. Bałam się, bałam jak cholera.
- Ratujcie moje dziecko! - krzyczałam ze wszystkich sił
- Nie wiem jak długo będę w stanie utrzymać ją stabilną! - poczułam jak moje ciało robi się coraz bardziej ociężałe. Nie mogła jednak jeszcze zamknąć oczu. Patrzyłam jak próbują uratować moje dziecko. Nagle nareszcie w sali wybuchł wielki płacz, małego dziecka. Jednak z pielęgniarek owinęła dzieciątko w kocyk i pokazała mi je.
- O to pańska córeczka - była malutka z delikatnymi różowymi włosami jak Natsu.
- Dziękuję...- szepnęłam i mimo woli zamknęłam oczy.
Obudziłam się w jakimś pokoju.
- Chciałaby pani zobaczyć córeczkę? - spytała mnie jedna z położnych.
- Tak proszę - kobieta w podeszłym wieku przyniosła mi dziecko zawinięte w różowy kocyk.
- Taki sam jak jej włosy, śliczna dziewczynka - stwierdziła i oddaliła się o kilka kroków. Miałam nareszcie swoją córeczkę w ramionach. Byłam bardzo szczęśliwa.
- Witaj Nashi - wypowiedziałam jej imię i zauważyłam na jej maleńkiej twarzyczce uśmiech.
- Bardzo was kocham - znając ten głos szybko spojrzałam w stronę wejścia. Nie mogłam uwierzyć, że znów go widzę.
- Natsu - z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Łzy szczęścia.
- Cały czas byłem przy was, ale wiesz lepiej być człowiekiem - pocałował mnie czule i namiętnie.- Witaj maleńka, tatuś się trochę spóźnił, ale już nigdy więcej was nie opuści.- byłam najszczęśliwszą kobietą na ziemi i mam najlepszą rodzinę na świecie. Nie zapomnę drogi jaką przeszliśmy, ale teraz wiem, że zawsze wybrałabym życie przy jego boku. A to wszystko zaczęło się gdy pierwszy raz się spotkaliśmy. Dziękuję za wszystko i mam nadzieję, że reszta naszego życia będzie równie magiczna. Kocham Cię Lucy

Pewna kobieta skończyła pisać książkę, opowiadającą jej całe życie. Przygotowała ją dla córki, która jak dorośnie ma nadzieję pójść w ślady swoich rodziców i podążać ścieżką pięknej, lecz również niebezpiecznej magii.
- Mamo jedzenie gotowe! - krzyczała.
- Lucy! Nashi zaraz zje wszystko zejdź już do nas! - blondynka zamknęła książkę i odłożyła ją na półkę. Niczego z przeszłości nie żałowała.

KONIEC

wtorek, 7 kwietnia 2015

29. Szansa

Odruchowo słysząc coraz głośniejsze kroki odwróciłam głowę.
- Witam czy Lucy Heartfilia? - wstałam z ławki i przyjrzałam się lepiej mężczyźnie przede mną. Miał złote oczy i ciemne brązowe włosy.
- Dzień dobry tak - odpowiedziałam. Nie rozpoznałam tego chłopaka i lekko się zdenerwowałam z nieświadomości kim jest i czego może chcieć. Dziecko odczuwając mój strach zaczęło lekko poruszać się. - Już ciii - szepnęłam głaskając brzuszek.
- Może lepiej pani sobie usiądzie - zaproponował, chyba dopiero zauważył ,że jestem w ciąży. Usiadłam i dalej wpatrywałam się w nieznajomego oczekując , że powie co go do mnie sprowadza.
- Jestem znajomym mistrza. Spokojnie nie musisz się mnie bać. Przyszedłem tutaj bo masz jeszcze szansę -
- Jaką szansę? I jak mnie pan znalazł? - pytałam już bardziej spokojna.
- Więc zacznijmy od tego , że jestem Kazuto. Jestem magiem i pracuję w ośrodku badawczym i w ministerstwie magi. Znalazłem Cię, gdyż byłem w gildii przekazałem im wiadomość i powiedzieli mi gdzie jesteś. Droga Lucy jest jeszcze szansa na powrót salamandra - moje tęczówki rozszerzyły się do granic możliwości.
- Jak to? - do moich oczu napływały łzy szczęścia a ręką zakryłam mój wielki uśmiech.
- Czy nie mówiłaś, że to będzie coś w tym sensie "nie znikniesz będziesz na ziemi"? -
- Tak tyko skąd pan to wszystko wie? -
- Proszę nie pan tylko Kazuto i wiem, ponieważ mistrz mi wszystko przekazał. Przeprowadziłem przez te miesiące wiele poszukiwań, badań i jest nadzieja! Znalazłem idealne miejsce gdzie co roku, jednej nocy skupia się tam cała magia tego świata! Jestem pewny , że gdybyśmy uzbierali dość dużo magi i połączyli ją z tamtą , to udało by nam się go przywrócić. Oczywiście to nie jest pewne, ale to nasza ostatnia nadzieja. Tylko przyszłem prosić Ciebie Lucy o jakąś ważną rzecz dla Salamandra to znaczy Natsu? - to wszystko było jak sen... była jeszcze szansa! Tak bardzo się ucieszyłam. Bez namysłu większego ściągnęłam naszyjnik i podałam Kazuto.
- Proszę otwórz to - chłopak posłusznie zrobił to co powiedziałam, gdy zobaczył zawartość naszyjnika , aż podskoczył z radości.
- To jest jego ogień prawda?! - krzyczał z radości.
- Tak zawsze mam go przy sobie - powiedziałam biorąc z powrotem naszyjnik i czując ciepło bijące z magii ukochanego.
- Teraz jestem pewny , że musi nam się udać! - ten dzień był wyjątkowy to tak jakby... nie tego uczucia nie mogłam do niczego porównać to było jedyne w swoim rodzaju. - Tylko Lucy aby dotrzeć na miejsce potrzeba tygodnia w pociągu czy ty jako , że jesteś w zaawansowanej ciąży dasz radę? -
- Mam tylko ograniczać magię ale podróż nie będzie stanowiła dla nas problemu , prawda? - pogłaskałam dzieciątko.
- W gildii są już obliczenia ile magii trzeba zużyć aby Natsu Dragneel wrócił , a Tobie radzę wrócić do domu i odpocząć - uśmiechną się.
- No dobrze... - wstałam z ławki oczywiście nie zamierzałam iść do domu. Pierwsze co zamierzałam zrobić to odwiedzenie gildii. - Kiedy wypada ten dzień? -
- Jutro wyruszamy i będziemy na miejscu dzień przed. Może odprowadzić Cię? - uprzejmie zaproponował.
- Nie dziękuję , dam sobie radę. Do widzenia - cała szczęśliwa opuściłam cmentarz. Wychodząc słyszałam jak ludzie obgadują mnie , że jak można z uśmiechem chodzić obok grobów. Zignorowałam ich. Gdyby byli w mojej sytuacji jestem pewna , że zachowywali by się tak samo.
- Ohayo! - krzyknęłam wchodząc do gildii.
- Ohayo Lucy!! - cała gildia przywitała mnie z uśmiechem , każdy się cieszył z wiadomości niektórzy mieli nawet łzy w oczach. Ten dzień był wyjątkowy. Jest jeszcze szansa... Jest szansa ,że on wróci.

niedziela, 5 kwietnia 2015

28. Uwięziona w magii.

Obudziła mnie piszcząca podłoga. Pewnie Lucy musiała do łazienki. Zbytnio się tym nie przejąłem po prostu odwróciłem się na drugi bok. Jednak po jej dłuższej nieobecności zacząłem się martwić.
- Lucy - powiedziałem , niestety odpowiedzi nie otrzymałem. Dość leniwym krokiem wstałem z łóżka i zacząłem szukać ukochaną po pokojach. Nagle rzuciła mi się w oczy kartka zostawiona na stole. Szybko do niej podeszłem i zacząłem czytać jej zawartość.
Natsu przepraszam. Ja po prostu nie mogę Ci dać umrzeć ani innym smoczym zabójcą. Sprawiałam od zawsze wam same problemy za co jeszcze raz przepraszam. Pamiętaj Natsu kocham Cię i dziękuję za każdą chwilę spędzoną z Tobą. 
Ona... zostawiła mnie. Cholera! Jeszcze jest może szansa!
- Natsu do cholery! - usłyszałem za sobą znajomy głos. 
- Loki? - zdziwiony wpatrywałem się w ducha.
- Dawno się nie  widzieliśmy tak , tak! Nie ma na to czasu! Lucy zaczęła oddawać swoją magię mamy mało czasu! - duch przede mną krzyczał na mnie, ale do mnie jakby to dalej nie docierało. Dlaczego...przecież ją prosiłem! Kiedy poczułem ból na prawym policzku zacząłem reagować. Loki dalej stał z uniesioną pięścią gotową mi ponownie przyłożyć.
- Co tak stoisz idziemy! - złapałem go za rękę i wybiegłem z domu. Podążałem za zapachem Lucy, który jak na nieszczęście był wszędzie. Mój nos mnie zawiódł i nie mogłem jej znaleźć. - Cholera! - krzyknąłem biegnąc przed siebie. Nie wiedziałem gdzie jej szukać. Nagle biegnąc przez park zauważyłem światło nad rzeką. - Loki tędy! -
- Jesteś pewny?! - ledwo mnie doganiał. Gdy byłem już blisko rzeki zauważyłem ją! Uśmiech sam pojawił mi się na ustach. Na pewno nie jest za późno!
- LUCY! - zawołałem ją najgłośniej jak tylko potrafiłem. Usłyszała mnie i spojrzała w moją stronę. Zobaczyłem jej twarz... jej piękne oczy wypełnione bólem i jej zarumienione policzki pokryte łzami. Gdy byłem już blisko niej , nagle poczułem opór.
- Natsu spójrz w górę! - szybka reakcja przyjaciela uchroniła mnie przed atakiem.
- Hihi dzięki jej mocy stworzyłam sobie ciało! Witam Cię ja królowa magii Hihri i krewna Lucy! Teraz Cię nareszcie zabiję! Zakończę raz na zawsze tą klątwę! - zaczęła mnie atakować różnorodnymi atakami, raz lodem a zaraz błyskawicami. Czy tak wygląda "królowa"? Jestem głupi to fakt ale nie, aż tak aby domyślić się , że to jakaś wariatka.
- Ryk ognistego smoczego zabójcy! - ja odgrywałem przynętę a Loki próbował pokonać barierę , która powstała na około blondynki. Najchętniej zamieniłbym się z nim , ale ona chce chyba tylko mnie.
- Hihihi i tak Cię zabiję! - uśmiechała się szaleńczo. Nagle zacząłem tracić panowanie nad emocjami...ostatnie co widzę to łuski na pięściach i uśmiech tej wariatki.
~ Lucy ~
Całe moje ciało przeszywał ból. Z każdą sekundą stawał się coraz mocniejszy... Loki walił pięściami w barierę próbując się do mnie dostać. Jednak zbytnio się tym nie przejęłam. Spojrzałam na ukochanego. Hihri nie oszczędzała go. Niespodziewanie zobaczyłam Natsu stojącego w różnokolorowych płomieniach. Złote, srebrne , błękitne , pomarańczowe, zielone , były wszystkie kolory tęczy. Przyjrzałam się bardziej jego twarzy cała była pokryta łuskami. Wyglądał tak jak kiedyś opowiadała Erza. Chciałam wyciągnąć w jego stronę rękę i wtedy się przeraziłam... Moje palce one znikały... No tak w końcu przemienię się w magię. Spróbowałam nie przejmować się tym i zapomnieć o bólu, Teraz liczył się tylko on. Jego walka była nie równa. Mimo tego , że był pokryty łuskami i cały stał w magii nie atakował. Przyjmował ze spokojem wszystkie ataki. Nagle zaatakował! Jego pięść mieniła się kolorami. Hihri przyjęła cios i gdy po ataku wstała uśmiechnęła się szalenie. Przestraszyłam się. W jednej sekundzie. Jednej chwili. Jeden atak zmienił wszystko. Widziałam to na własne oczy... Widziałam jak przeciwniczka przywołuje i chowa za plecami miecz, który następnie wbiła Natsu w środek brzucha... Widziałam jak wszystkie kolory i cała jego magia znika a on kaszle krwią.
- NATSU!! - nie mogłam opanować emocji, krzyczałam , próbowałam wstać. Niespodziewanie usłyszałam pęknięcia, bariera z mojej magi zaczęła pękać z przepełnienia. Gdy to się stało poczułam się bezsilna, jednak mimo to wstałam i szłam w jego stronę. Wtedy zobaczyłam coś dziwnego. Wydawało mi się jakby te chwile kiedy on został zraniony, jak pękła bariera i jak wstałam trwały wiele minut nawet godzin. Choć tak naprawdę to były zaledwie sekundy.
~Natsu~
Znów zacząłem odzyskiwać przytomność i pierwszym moim odczuciem był ból w brzuchu. Znowu zjadłem coś nie świeżego? Niestety prawda okazała się być inna. Gdy zobaczyłem miecz wbity w brzuch, uśmiech przeciwniczki i ją stojącą , zapłakaną w tle znienawidziłem siebie. Znowu przeze mnie płakała jak kiedyś. Dlaczego tak musi być? Pełen złości wyciągnąłem miecz z swojego ciała i odrzuciłem gdzieś w bok. Chce tylko ją uratować. Chwiejnym krokiem podeszłem do zdziwionej Hihri. Złapałem jej szyję pięścią i podpaliłem ją. Czułem nosem swoją krew która coraz bardziej wypływała ze mnie. Ostatkiem sił podniosłem drugą rękę i podpaliłem całe ciało przeciwniczki. Teraz moje płomienie już jej nie parzyły. Teraz oczyściłem ją raz na zawsze. Wykończony upadłem na ziemię , na której powstała już kałuża mojej krwi.
- Lu..cy - wyszeptałem widząc ją całą zapłakaną obok mnie. Dopiero teraz zauważyłem , że jej dłonie zaczęły znikać tak jak całe jej ciało. - Żyj. -
- Kocham Cię proszę nie zostawiaj mnie - błagała mnie.
- Weź moją magię i żyj. Oddaj moją magię za klątwę i tak umieram - podałem jej zapaloną pięść.
- Ja nie mogę! I nie mów tak będziesz żył! -
- Lucy , Natsu przykro mi to mówić ale nie masz szans już. Lucy proszę chociaż ty się uratuj. - wiedziałem , o tym co mówił gwiezdny duch. Przecież to moje ciało.
- Lucy... proszę - ciemność przysłoniła mi widok.
- No... dobrze - usłyszałem jej cichy, zapłakany głos. Mimo wszystko cieszę się, że ona przeżyje. Poczułem jak magia ucieka z mojego ciała ,nie miałem siły na nic. Po prostu umierałem. Czy żałuję? Nie bo to ona była tą moją jedyną na świecie gwiazdeczką.
~Lucy~
Po raz ostatni spojrzałam na jego nieprzytomną twarz. Poczułam jak magia Natsu ulatuje z mojego ciała. Moje dłonie i stopy wróciły. Jednak wciąż nie mogę sobie wybaczyć tego , że on poświęcił się dla mnie. Kiedy rozproszenie magi zakończyło się, usłyszałam tylko jak dusza Hihri dziękuje za złamanie klątwy i wraca w zaświaty. Loki cały czas był przy nieprzytomnym różowo-włosym, mierząc jego puls.
- Loki... i jak z nim? - spytałam zmęczona tym wszystkim. Przyjaciel nic mi nie mówiąc spuścił tylko głowę. Dalej nie mogłam uwierzyć w to co się stało.

Parę miesięcy później 

Szłam jak zawsze na cmentarz. Weszłam do kwieciarni , kupiłam jak zawsze pomarańczowe jak jego ogień róże. Zapowiadało się na deszcz, ciemne chmury pokryły Magnolię. Długo nie musiałam szukać drogi do pomniku. Znałam ją na pamięć. Pod moimi nogami szmerały opadłe, kolorowe liście.
- Hej Natsu znowu przyszliśmy - powiedziałam głaskając wypukły już brzuszek. To właśnie dzięki dziecku które jest w środku dalej mam sens i siłę do życia. Bo zawsze pod sercem mam jego cząstkę. Dalej nie mogę poradzić sobie z jego brakiem. Nasz wspólny dom sprzedałam i kupiłam pokój w akademiku damskim Fiary Tail. Namówiła mnie do tego Erza która pilnuje mnie i ma na oku, żebym nie zrobiła sobie nic złego. - Niedługo przez jakiś czas nie będę mogła do Ciebie przychodzić, ale gdy przyjdę będę już z wózkiem - mówiłam, sprzątając mokre liście z grobu. - Bardzo mi Ciebie brakuje - usiadłam na ławce i zaczęłam patrzeć na fotografię Natsu. Rozpłakałam się. Bardzo za nim tęskniłam. Nagle usłyszałam za sobą kroki... czy to naprawdę już koniec?


czwartek, 25 września 2014

27. Noc marzeń.

Siedzieliśmy dalej nad rzeką. Wtulając się w ciało ukochanego słyszałam bicie jego serca. Trucizna co? Natsu nie mogę Ci pozwolić byś umarł wszytko tylko nie to. Podniosłam się i spojrzałam głęboko w jego oczy.
- Spokojnie moje życie bez Ciebie i tak byłoby pozbawione sensu - szepnął spokojnie. Wydawałoby się, że czytał w moich myślach. Jednak tak na szczęście nie było, po prostu znaliśmy się wiele lat i dużo przeszliśmy. Wstając poczułam chłód, w końcu jest już dość późno i słońce dawno schowało się za horyzont. Przytulając się do ukochanego jego ciepło mnie grzało przez co nie zauważyłam spadku temperatury.
- Wracajmy do domu - moje ciało zaczęło się trząść z zimna co zauważył Natsu, ponieważ szybko znalazł się tuż obok mnie i mocno przytulił.
- Wiesz że Cię kocham? -
- Wiem , ja Ciebie też - uśmiechnęłam się.
- Ja mocniej - już chciał zaprzeczyć gdy ukochany złączył nasze usta w pocałunku. Jak ja uwielbiałam gdy to robił... Czułam się wtedy wyjątkowo. Całą drogę do domu przebyliśmy przytuleni do siebie. Nie zasłużyłam na to aby mieć kogoś tak wspaniałego.
- Natsu pójdę wziąć kąpiel - dlaczego zawsze muszę wszystkich ranić? Czy jestem aż tak złym człowiekiem? Nie znam niestety odpowiedzi na te pytania i podobne...
~Musisz zakończyć klątwę, po to się urodziłaś ~nie decyduj za mnie! Urodziłam się po to by... no właśnie po co? Spojrzałam na swoje nagie odbicie w lustrze. Blizny, każda przypominała mi o odmiennej przygodzie. Naprawdę lubiłam je. Weszłam do wanny z gorącą wodą. Więc jaki był mój cel? Po co się urodziłam? Urodziłam się chyba po to by ranić ludzi...
~ Nie. ~usłyszałam znajomych mi głos. Potrafisz czytać moje myśli? Zdziwiłam się...
~Tylko gdy jesteś w takim stanie jak teraz, zagubiona mała dziewczynka. Ale wracając nie urodziłaś się by ranić ludzi, tylko po to żeby ściągnąć tą klątwę ! ~ nie po to się nie urodziłam! Jedyne co mi teraz przychodzi do głowy to mój ukochany... Może urodziłam się by go spotkać, przeżyć wspaniałe przygody , zakochać się i uratować mu życie. To chyba najbardziej realistyczna możliwość.Nagle z rozmyśleń wybudził mnie dźwięk otwieranych drzwi.
- Natsu co ty robisz?! - krzyknęłam zdziwiona.
- Nie krzycz tak, przyszedłem się wykąpać - zaczął ściągać ubrania. Nie odezwałam się ani słowem tylko spuściłam głowę lekko się rumieniąc. Wszedł do wanny. Siedział za mną i mokrymi włosami moczyłam jego ciepły muskularny tors.
- Zimną masz tą wodę - miał rację siedziałam już dobrą godzinę przez co woda wystygła. - Ciut ją podgrzejmy - poczułam jak woda staje się coraz cieplejsza. Para delikatnie i przyjemnie otulała moją twarz.
- Natsu... kocham Cię - chłopak złożył delikatny pocałunek na mojej szyi następnie karku.
- Nie opuszczaj mnie , nigdy - odwróciłam głowę by spojrzeć w jego oczy. Nic nie odpowiedziałam tylko go pocałowałam. Przepraszam to nasze ostatnie godziny razem.
~Natsu~
Pragnąłem jej. Była dla mnie idealna a widok jej nagiego ciała doprowadzał mnie do obłędu. Biorąc moją małą wróżkę na ręce wyniosłem ją z łazienki , kładąc na łóżko. Byliśmy cali mokrzy jednak nie przejmowaliśmy się tym zbytnio. Powoli całowałem jej szyję od czasu do czasu lekko przygryzając. Moje dłonie powędrowały na jej okazały dekolt. Podniecałem ją , masując jej jędrne okazałe piersi. Składałem całusy na dolnej parti brzucha kierując się ku górze, gdy doszedłem do jej piersi zacząłem się nimi bawić. Całowałem je, ssałem a nawet lekko podgryzałem. Słyszałem jej ciche westchnięcia z rozkoszy. Jedną dłonią zjechałem po jej talli niżej. Zbliżyłem się do ust blondynki i pocałowałem ją. Rękoma złapałem za uda , posadziłem na swoich biodrach i weszłem w nią. Znów wróciłem do jej przepysznych ust i powtórnie położyłem na łóżku rytmicznie poruszając biodrami. Kochałem tą moją małą wróżkę, kiedy krzyczała, płakała , uśmiechała się , po prostu kochałem ją ponad życie. Po przyjemności położyliśmy się oboje zmęczeni na łóżku. Przytuliłem ją do siebie i wpatrywałem się jak usypia. Kiedy zasnęła pocałowałem jej czoło i również ułożyłem się do snu...
~Lucy~
Obudziłam się szybciej niż on. Potajemnie wymknęłam się z łóżka i przebrałam.
- Jak mam ich uratować ? - szepnęłam.
~Pójdziemy na rzekę tam będzie najlepsze miejsce. ~ spojrzałam jeszcze raz na śpiącą twarz Natsu. Zeszłam na du napisałam list i wyszłam z domu. Udałam się w wyznaczone miejsce byłam cała w nerwach. Czy to naprawdę mój koniec? No cóż tak miało widocznie być... Usiadłam i skupiłam się. Nagle przez moją głowę zaczęły przelatywać znaki...
- Rozdzielając magię - szepnęłam zaklęcie po czym całe moje ciało zaczęło świecić. Czuł jak cała moja magia zostaje wypuszczona z mojego ciała... ten cholerny ból sprawiał że chciałam krzyczeć a jednak coś mnie przed tym powstrzymywało.
- Przepraszam Natsu - wyszeptałam ostatkiem sił, dalej oddając swoją magię.