wtorek, 7 kwietnia 2015

29. Szansa

Odruchowo słysząc coraz głośniejsze kroki odwróciłam głowę.
- Witam czy Lucy Heartfilia? - wstałam z ławki i przyjrzałam się lepiej mężczyźnie przede mną. Miał złote oczy i ciemne brązowe włosy.
- Dzień dobry tak - odpowiedziałam. Nie rozpoznałam tego chłopaka i lekko się zdenerwowałam z nieświadomości kim jest i czego może chcieć. Dziecko odczuwając mój strach zaczęło lekko poruszać się. - Już ciii - szepnęłam głaskając brzuszek.
- Może lepiej pani sobie usiądzie - zaproponował, chyba dopiero zauważył ,że jestem w ciąży. Usiadłam i dalej wpatrywałam się w nieznajomego oczekując , że powie co go do mnie sprowadza.
- Jestem znajomym mistrza. Spokojnie nie musisz się mnie bać. Przyszedłem tutaj bo masz jeszcze szansę -
- Jaką szansę? I jak mnie pan znalazł? - pytałam już bardziej spokojna.
- Więc zacznijmy od tego , że jestem Kazuto. Jestem magiem i pracuję w ośrodku badawczym i w ministerstwie magi. Znalazłem Cię, gdyż byłem w gildii przekazałem im wiadomość i powiedzieli mi gdzie jesteś. Droga Lucy jest jeszcze szansa na powrót salamandra - moje tęczówki rozszerzyły się do granic możliwości.
- Jak to? - do moich oczu napływały łzy szczęścia a ręką zakryłam mój wielki uśmiech.
- Czy nie mówiłaś, że to będzie coś w tym sensie "nie znikniesz będziesz na ziemi"? -
- Tak tyko skąd pan to wszystko wie? -
- Proszę nie pan tylko Kazuto i wiem, ponieważ mistrz mi wszystko przekazał. Przeprowadziłem przez te miesiące wiele poszukiwań, badań i jest nadzieja! Znalazłem idealne miejsce gdzie co roku, jednej nocy skupia się tam cała magia tego świata! Jestem pewny , że gdybyśmy uzbierali dość dużo magi i połączyli ją z tamtą , to udało by nam się go przywrócić. Oczywiście to nie jest pewne, ale to nasza ostatnia nadzieja. Tylko przyszłem prosić Ciebie Lucy o jakąś ważną rzecz dla Salamandra to znaczy Natsu? - to wszystko było jak sen... była jeszcze szansa! Tak bardzo się ucieszyłam. Bez namysłu większego ściągnęłam naszyjnik i podałam Kazuto.
- Proszę otwórz to - chłopak posłusznie zrobił to co powiedziałam, gdy zobaczył zawartość naszyjnika , aż podskoczył z radości.
- To jest jego ogień prawda?! - krzyczał z radości.
- Tak zawsze mam go przy sobie - powiedziałam biorąc z powrotem naszyjnik i czując ciepło bijące z magii ukochanego.
- Teraz jestem pewny , że musi nam się udać! - ten dzień był wyjątkowy to tak jakby... nie tego uczucia nie mogłam do niczego porównać to było jedyne w swoim rodzaju. - Tylko Lucy aby dotrzeć na miejsce potrzeba tygodnia w pociągu czy ty jako , że jesteś w zaawansowanej ciąży dasz radę? -
- Mam tylko ograniczać magię ale podróż nie będzie stanowiła dla nas problemu , prawda? - pogłaskałam dzieciątko.
- W gildii są już obliczenia ile magii trzeba zużyć aby Natsu Dragneel wrócił , a Tobie radzę wrócić do domu i odpocząć - uśmiechną się.
- No dobrze... - wstałam z ławki oczywiście nie zamierzałam iść do domu. Pierwsze co zamierzałam zrobić to odwiedzenie gildii. - Kiedy wypada ten dzień? -
- Jutro wyruszamy i będziemy na miejscu dzień przed. Może odprowadzić Cię? - uprzejmie zaproponował.
- Nie dziękuję , dam sobie radę. Do widzenia - cała szczęśliwa opuściłam cmentarz. Wychodząc słyszałam jak ludzie obgadują mnie , że jak można z uśmiechem chodzić obok grobów. Zignorowałam ich. Gdyby byli w mojej sytuacji jestem pewna , że zachowywali by się tak samo.
- Ohayo! - krzyknęłam wchodząc do gildii.
- Ohayo Lucy!! - cała gildia przywitała mnie z uśmiechem , każdy się cieszył z wiadomości niektórzy mieli nawet łzy w oczach. Ten dzień był wyjątkowy. Jest jeszcze szansa... Jest szansa ,że on wróci.

niedziela, 5 kwietnia 2015

28. Uwięziona w magii.

Obudziła mnie piszcząca podłoga. Pewnie Lucy musiała do łazienki. Zbytnio się tym nie przejąłem po prostu odwróciłem się na drugi bok. Jednak po jej dłuższej nieobecności zacząłem się martwić.
- Lucy - powiedziałem , niestety odpowiedzi nie otrzymałem. Dość leniwym krokiem wstałem z łóżka i zacząłem szukać ukochaną po pokojach. Nagle rzuciła mi się w oczy kartka zostawiona na stole. Szybko do niej podeszłem i zacząłem czytać jej zawartość.
Natsu przepraszam. Ja po prostu nie mogę Ci dać umrzeć ani innym smoczym zabójcą. Sprawiałam od zawsze wam same problemy za co jeszcze raz przepraszam. Pamiętaj Natsu kocham Cię i dziękuję za każdą chwilę spędzoną z Tobą. 
Ona... zostawiła mnie. Cholera! Jeszcze jest może szansa!
- Natsu do cholery! - usłyszałem za sobą znajomy głos. 
- Loki? - zdziwiony wpatrywałem się w ducha.
- Dawno się nie  widzieliśmy tak , tak! Nie ma na to czasu! Lucy zaczęła oddawać swoją magię mamy mało czasu! - duch przede mną krzyczał na mnie, ale do mnie jakby to dalej nie docierało. Dlaczego...przecież ją prosiłem! Kiedy poczułem ból na prawym policzku zacząłem reagować. Loki dalej stał z uniesioną pięścią gotową mi ponownie przyłożyć.
- Co tak stoisz idziemy! - złapałem go za rękę i wybiegłem z domu. Podążałem za zapachem Lucy, który jak na nieszczęście był wszędzie. Mój nos mnie zawiódł i nie mogłem jej znaleźć. - Cholera! - krzyknąłem biegnąc przed siebie. Nie wiedziałem gdzie jej szukać. Nagle biegnąc przez park zauważyłem światło nad rzeką. - Loki tędy! -
- Jesteś pewny?! - ledwo mnie doganiał. Gdy byłem już blisko rzeki zauważyłem ją! Uśmiech sam pojawił mi się na ustach. Na pewno nie jest za późno!
- LUCY! - zawołałem ją najgłośniej jak tylko potrafiłem. Usłyszała mnie i spojrzała w moją stronę. Zobaczyłem jej twarz... jej piękne oczy wypełnione bólem i jej zarumienione policzki pokryte łzami. Gdy byłem już blisko niej , nagle poczułem opór.
- Natsu spójrz w górę! - szybka reakcja przyjaciela uchroniła mnie przed atakiem.
- Hihi dzięki jej mocy stworzyłam sobie ciało! Witam Cię ja królowa magii Hihri i krewna Lucy! Teraz Cię nareszcie zabiję! Zakończę raz na zawsze tą klątwę! - zaczęła mnie atakować różnorodnymi atakami, raz lodem a zaraz błyskawicami. Czy tak wygląda "królowa"? Jestem głupi to fakt ale nie, aż tak aby domyślić się , że to jakaś wariatka.
- Ryk ognistego smoczego zabójcy! - ja odgrywałem przynętę a Loki próbował pokonać barierę , która powstała na około blondynki. Najchętniej zamieniłbym się z nim , ale ona chce chyba tylko mnie.
- Hihihi i tak Cię zabiję! - uśmiechała się szaleńczo. Nagle zacząłem tracić panowanie nad emocjami...ostatnie co widzę to łuski na pięściach i uśmiech tej wariatki.
~ Lucy ~
Całe moje ciało przeszywał ból. Z każdą sekundą stawał się coraz mocniejszy... Loki walił pięściami w barierę próbując się do mnie dostać. Jednak zbytnio się tym nie przejęłam. Spojrzałam na ukochanego. Hihri nie oszczędzała go. Niespodziewanie zobaczyłam Natsu stojącego w różnokolorowych płomieniach. Złote, srebrne , błękitne , pomarańczowe, zielone , były wszystkie kolory tęczy. Przyjrzałam się bardziej jego twarzy cała była pokryta łuskami. Wyglądał tak jak kiedyś opowiadała Erza. Chciałam wyciągnąć w jego stronę rękę i wtedy się przeraziłam... Moje palce one znikały... No tak w końcu przemienię się w magię. Spróbowałam nie przejmować się tym i zapomnieć o bólu, Teraz liczył się tylko on. Jego walka była nie równa. Mimo tego , że był pokryty łuskami i cały stał w magii nie atakował. Przyjmował ze spokojem wszystkie ataki. Nagle zaatakował! Jego pięść mieniła się kolorami. Hihri przyjęła cios i gdy po ataku wstała uśmiechnęła się szalenie. Przestraszyłam się. W jednej sekundzie. Jednej chwili. Jeden atak zmienił wszystko. Widziałam to na własne oczy... Widziałam jak przeciwniczka przywołuje i chowa za plecami miecz, który następnie wbiła Natsu w środek brzucha... Widziałam jak wszystkie kolory i cała jego magia znika a on kaszle krwią.
- NATSU!! - nie mogłam opanować emocji, krzyczałam , próbowałam wstać. Niespodziewanie usłyszałam pęknięcia, bariera z mojej magi zaczęła pękać z przepełnienia. Gdy to się stało poczułam się bezsilna, jednak mimo to wstałam i szłam w jego stronę. Wtedy zobaczyłam coś dziwnego. Wydawało mi się jakby te chwile kiedy on został zraniony, jak pękła bariera i jak wstałam trwały wiele minut nawet godzin. Choć tak naprawdę to były zaledwie sekundy.
~Natsu~
Znów zacząłem odzyskiwać przytomność i pierwszym moim odczuciem był ból w brzuchu. Znowu zjadłem coś nie świeżego? Niestety prawda okazała się być inna. Gdy zobaczyłem miecz wbity w brzuch, uśmiech przeciwniczki i ją stojącą , zapłakaną w tle znienawidziłem siebie. Znowu przeze mnie płakała jak kiedyś. Dlaczego tak musi być? Pełen złości wyciągnąłem miecz z swojego ciała i odrzuciłem gdzieś w bok. Chce tylko ją uratować. Chwiejnym krokiem podeszłem do zdziwionej Hihri. Złapałem jej szyję pięścią i podpaliłem ją. Czułem nosem swoją krew która coraz bardziej wypływała ze mnie. Ostatkiem sił podniosłem drugą rękę i podpaliłem całe ciało przeciwniczki. Teraz moje płomienie już jej nie parzyły. Teraz oczyściłem ją raz na zawsze. Wykończony upadłem na ziemię , na której powstała już kałuża mojej krwi.
- Lu..cy - wyszeptałem widząc ją całą zapłakaną obok mnie. Dopiero teraz zauważyłem , że jej dłonie zaczęły znikać tak jak całe jej ciało. - Żyj. -
- Kocham Cię proszę nie zostawiaj mnie - błagała mnie.
- Weź moją magię i żyj. Oddaj moją magię za klątwę i tak umieram - podałem jej zapaloną pięść.
- Ja nie mogę! I nie mów tak będziesz żył! -
- Lucy , Natsu przykro mi to mówić ale nie masz szans już. Lucy proszę chociaż ty się uratuj. - wiedziałem , o tym co mówił gwiezdny duch. Przecież to moje ciało.
- Lucy... proszę - ciemność przysłoniła mi widok.
- No... dobrze - usłyszałem jej cichy, zapłakany głos. Mimo wszystko cieszę się, że ona przeżyje. Poczułem jak magia ucieka z mojego ciała ,nie miałem siły na nic. Po prostu umierałem. Czy żałuję? Nie bo to ona była tą moją jedyną na świecie gwiazdeczką.
~Lucy~
Po raz ostatni spojrzałam na jego nieprzytomną twarz. Poczułam jak magia Natsu ulatuje z mojego ciała. Moje dłonie i stopy wróciły. Jednak wciąż nie mogę sobie wybaczyć tego , że on poświęcił się dla mnie. Kiedy rozproszenie magi zakończyło się, usłyszałam tylko jak dusza Hihri dziękuje za złamanie klątwy i wraca w zaświaty. Loki cały czas był przy nieprzytomnym różowo-włosym, mierząc jego puls.
- Loki... i jak z nim? - spytałam zmęczona tym wszystkim. Przyjaciel nic mi nie mówiąc spuścił tylko głowę. Dalej nie mogłam uwierzyć w to co się stało.

Parę miesięcy później 

Szłam jak zawsze na cmentarz. Weszłam do kwieciarni , kupiłam jak zawsze pomarańczowe jak jego ogień róże. Zapowiadało się na deszcz, ciemne chmury pokryły Magnolię. Długo nie musiałam szukać drogi do pomniku. Znałam ją na pamięć. Pod moimi nogami szmerały opadłe, kolorowe liście.
- Hej Natsu znowu przyszliśmy - powiedziałam głaskając wypukły już brzuszek. To właśnie dzięki dziecku które jest w środku dalej mam sens i siłę do życia. Bo zawsze pod sercem mam jego cząstkę. Dalej nie mogę poradzić sobie z jego brakiem. Nasz wspólny dom sprzedałam i kupiłam pokój w akademiku damskim Fiary Tail. Namówiła mnie do tego Erza która pilnuje mnie i ma na oku, żebym nie zrobiła sobie nic złego. - Niedługo przez jakiś czas nie będę mogła do Ciebie przychodzić, ale gdy przyjdę będę już z wózkiem - mówiłam, sprzątając mokre liście z grobu. - Bardzo mi Ciebie brakuje - usiadłam na ławce i zaczęłam patrzeć na fotografię Natsu. Rozpłakałam się. Bardzo za nim tęskniłam. Nagle usłyszałam za sobą kroki... czy to naprawdę już koniec?