czwartek, 21 kwietnia 2016

30. The end

Gildia tętniła życiem. Podeszłam do baru, za którym jak zawsze stała Mira.
- Jak się czujesz? - spytała podając mi szklankę wody.
- Bardzo dobrze jestem szczęśliwa - jej mina nie wyrażała dobrych wiadomości.- Mira co się dzieje? - zaniepokoiła mnie.
- Lucy... Mistrz chce, żebyś została tutaj. Dla dziecka tak może być lepiej. - wstałam zbyt szybko od baru i zakręciło mi się w głowie. - Wszystko w porządku!? - przestraszona złapała mnie za barki.
- Tak, już tak. -
- Dlatego masz zostać w gildii - usłyszałam za sobą głos mistrza.
- Ale mistrzu! - próbowałam jeszcze coś wskórać.
- Pamiętaj, że nosisz pod sercem żywą istotę Lucy! Nie możesz decydować tylko za siebie! - miał rację spuściłam głowę. - Połowa naszych przyjaciół wyjedzie, dlatego nie zamartwiaj się już tym. - nie chciałam już tego słuchać. Jednakże wiedziałam, że miał rację i musiałam go posłuchać. Następnego ranka pożegnałam przyjaciół, którzy obiecali mi sprowadzić Natsu z powrotem. Razem z biało-włosą która się mną opiekowała wróciłyśmy do akademika. Chciałam spokoju. W spokoju poczekać na jego powrót.
Dzień za dniem mijał, a mój stres był coraz większy. Bałam się o niego, o przyjaciół i porodu, który zbliżał się wielkimi krokami.
- Lucy uśmiechnij się jeszcze tylko kilka godzin do ich powrotu. -
- Luuucy! - do budynku wleciał kotek.
- Cześć Happy! - przywitałam się.
- Mogę? - spytał zbliżając się do brzucha. Zgodziłam się. On delikatnie dotykając łapkami głaskał mój brzuszek. Wzięłam do ręki szklankę z wodą i niespodziewanie poczułam ból przeszywający całe ciało. Przedmiot zbił się na małe kawałeczki.
- Lucy! - krzyknęli ostatnim co pamiętam była kałuża krwi pod moimi nogami.
Obudziłam się  gdy jechałam w karetce.
- Co z moim dzieckiem - spytałam jeszcze słabym głosem.
- Musimy operować ono się dusi! - wykrzyczał jeden z lekarzy. Po chwili wyciągnęli mnie z pojazdu i zawieźli na łóżku do sali. Przez cały czas byłam świadoma i przytomna.
- Narkoza jeszcze nie działa tak jakbyśmy tego chcieli, ale nie możemy już czekać! -
- Błagam uratujcie je, to jedyne co mam po nim - z moich oczu leciały łzy. Czułam ból przy rozcinaniu mojej skóry, jednak musiałam wytrzymać. Musiałam. Poczułam jak lekarz wyciąga ze mnie dziecko.
- Doktorze ona nie oddycha! - z trzech specjalistów tylko jeden został przy mnie. Bałam się, bałam jak cholera.
- Ratujcie moje dziecko! - krzyczałam ze wszystkich sił
- Nie wiem jak długo będę w stanie utrzymać ją stabilną! - poczułam jak moje ciało robi się coraz bardziej ociężałe. Nie mogła jednak jeszcze zamknąć oczu. Patrzyłam jak próbują uratować moje dziecko. Nagle nareszcie w sali wybuchł wielki płacz, małego dziecka. Jednak z pielęgniarek owinęła dzieciątko w kocyk i pokazała mi je.
- O to pańska córeczka - była malutka z delikatnymi różowymi włosami jak Natsu.
- Dziękuję...- szepnęłam i mimo woli zamknęłam oczy.
Obudziłam się w jakimś pokoju.
- Chciałaby pani zobaczyć córeczkę? - spytała mnie jedna z położnych.
- Tak proszę - kobieta w podeszłym wieku przyniosła mi dziecko zawinięte w różowy kocyk.
- Taki sam jak jej włosy, śliczna dziewczynka - stwierdziła i oddaliła się o kilka kroków. Miałam nareszcie swoją córeczkę w ramionach. Byłam bardzo szczęśliwa.
- Witaj Nashi - wypowiedziałam jej imię i zauważyłam na jej maleńkiej twarzyczce uśmiech.
- Bardzo was kocham - znając ten głos szybko spojrzałam w stronę wejścia. Nie mogłam uwierzyć, że znów go widzę.
- Natsu - z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Łzy szczęścia.
- Cały czas byłem przy was, ale wiesz lepiej być człowiekiem - pocałował mnie czule i namiętnie.- Witaj maleńka, tatuś się trochę spóźnił, ale już nigdy więcej was nie opuści.- byłam najszczęśliwszą kobietą na ziemi i mam najlepszą rodzinę na świecie. Nie zapomnę drogi jaką przeszliśmy, ale teraz wiem, że zawsze wybrałabym życie przy jego boku. A to wszystko zaczęło się gdy pierwszy raz się spotkaliśmy. Dziękuję za wszystko i mam nadzieję, że reszta naszego życia będzie równie magiczna. Kocham Cię Lucy

Pewna kobieta skończyła pisać książkę, opowiadającą jej całe życie. Przygotowała ją dla córki, która jak dorośnie ma nadzieję pójść w ślady swoich rodziców i podążać ścieżką pięknej, lecz również niebezpiecznej magii.
- Mamo jedzenie gotowe! - krzyczała.
- Lucy! Nashi zaraz zje wszystko zejdź już do nas! - blondynka zamknęła książkę i odłożyła ją na półkę. Niczego z przeszłości nie żałowała.

KONIEC