piątek, 17 maja 2013

Rozdział 2 - Spotkanie od lat

Był właśnie w gildii a obok niego siedział niebieski kotek jedzący rybkę. Kątem oka spojrzał na przyjaciół. Erza zajadała swoje ciasto truskawkowe ,które dosłownie kochała na zabój. Mrożonka chodził w gaciach po gildii ,a Juvia nie mal mdlała za każdym razem na jego widok. Inni pili albo brali misję. A on siedział zajadając jedzenie. Często a raczej coraz częściej myślał o niej co robi? Gdzie jest? Czy jest szczęśliwa? Z zamyśleń wyrwał go głos Happiego.

-Natsu kasa nam się kończy chodźmy na misję- jego mały przyjaciel potrafił poprawić każdemu humor ,a jemu najbardziej.

- No chyba nie ma wyjścia- leniwie wstał od stołu i podszedł do tablicy. Jak co dzień obok niej stał Nab.

- Happy co powiesz na tą?- uśmiechnięty chłopak w prawej ręce trzymał misję z bardzo dużą nagrodą za zabicie potwora. Nagle usłyszał jak do tablicy podchodzi Mira. Była smutna ,co nie było częstym widokiem. Niemal płacząc przyczepiła jedną misję. I szybko pobiegła do swojego brata. Słyszał jak nakłania go aby to on ją wziął. Zaciekawiony podszedł do nowo przyczepionej kartki. A jego oczy się rozszerzyły

Uwaga

Grupa wykorzystywanych dziewczyn błaga o pomoc!. Uwięzione w restauracji jesteśmy zmuszane do najgorszych prac. Jeśli chcecie nam pomóc przybądźcie do restauracji „Bor Metr”na ulicy wiśniowej dziewiętnaście.

Nagroda to:

100.000.klejnotów.

Tu taj są zamieszczone imiona przetrzymywanych dziewczyn, może ktoś z was będzie znał choć jedną...:

-Yuri Mosti

-Kotomi Darn

-Nanmi Fingalu

-Jimanna Glunst

-Asuna Migoto

-Hanna Belur

-Lucy Heartfillia

Z nie dowierzaniem czytał ponownie ostatnie nazwisko. Lucy.. to musi być ona, był tego pewny. Jednocześnie czuł radość w sercu. Znalazł ją. Teraz ją nareszcie zobaczy i przytuli. A z drugiej strony bał się. Trafiła do takiego miejsca. Musi ją uratować. Tego był pewien. Zaskoczony kotek wpatrywał się w przyjaciela był taki zamyślony co zupełnie do niego nie pasowało. Zobaczył jak ponownie wgniata ściągnięte przed chwilą zlecenie o zgładzeniu potwora i zrywa nowo powieszoną kartkę. Ruszyli szybkimi krokami do Miry.

- Mircia biorę tą- odpowiedział bez swojego uśmiechu. Każdy kto był w gildii zaprzestał tego co właśnie robił i zwrócił wzrok na Natsu, który szybko opuścił pomieszczenie. Nigdy by nie wziął takiej misji ale tu chodzi o Lucy. Tyle jej nie widział. Nie pozwoli komuś uratować jej i wypuścić. Uratuje ja i nie odstąpi na krok będzie jej pilnował jak oka w głowie. Na świadomość swoich myśleń uśmiechną się. Happy który mu się cały czas przyglądał patrzył zdziwiony na partnera.

-Natsu- powiedział gdy biegli pod wskazany adres.

-Hmm..- popatrzał niego zdziwiony nigdy nie mówił mu o Lucy. Nie pokazał nawet treści zadania gdyż po przeczytaniu ze złości o porwanie i uwięzienie blondynki ją spalił.

- Dlaczego wybrałeś tą misję?- spytał nie odrywając wzroku od chłopaka.

- Zobaczysz później a teraz liczę na twoją pomoc partnerze – kotek uwielbiał jak mówił tak do niego więc łapiąc go w pasie podniósł do góry i wołając swoje „ Maxima sped” leciał na swoich skrzydłach jak najszybciej umiał. Po upływie pięciu minut byli nad dachem budynku.

- Happy puść mnie -kotek posłusznie opuścił chłopaka ,który z wielkim hukiem opadł na dach owej restauracji. Podniósł się.

- Lucy wytrzymaj jeszcze chwilę- powiedział do siebie.



Ranek restauracja



Obudził ją jak zwykle dzwonek oznajmujący śniadanie. Wstała jak co dzień od tygodnia wzięła prysznic. Obawiała się dzisiejszego dnia. To dziś miała być kelnerką nie na próbę. Może będzie miała szczęście i nikt jej nie wybierze. Nie. To nie było możliwe. Już wiele mężczyzn ja zamawiało lecz ratowała ją Hanna mówiąc „ona jest nowa i musi się przyzwyczaić” lub coś w tym stylu. Hanna i ona dogadywały się wspaniale były najlepszymi przyjaciółkami. Jeśli dziś ktoś ją wybierze, będzie musiała coś wymyślić. Nie chciała mieć w takim miejscu i z pierwszym lepszym przeżywać chwile, które chciała zostawić dla swojego ukochanego. Minęła noc więc na pewno zlecenie już doszło do gildii. A jeśli nikt nie przyjdzie? Ciągle niepokoiła się z tą myślą. Ubrana w strój ruszyła do sali. Od razu zauważyła że brakuje Asuny. Szturchnęła lekko w ramię Hannę.

- Hanna co się stało z Asuną?- spytała jedząc śniadanie.

- Słyszałam że wczoraj wieczorem odmówiła klientowi. A Dina oznajmiła iż ma gorączkę i dziś się nie pojawi.- powiedziała. Każdy bał się . Złamała zasadę jako pierwsza i następnego dnia już się nie pojawiła. Była przerażona. Jak podła mogła być Dina w stosunku do niej. Z okropnych zamyśleń wyrwał ją dźwięk który na nowo zagościł w niej uczucie strachu. Bała się z coraz bardziej z sekundy na sekundę. Hanna widząc ją taką zestresowaną ,położyła dłoń na jej ramieniu szepcząc do ucha „ nie martw się Fairy Tail na pewno zdąży”. Bardzo chciała w to wierzyć. Roznosiła alkohol a mężczyzn którzy ślinili się na jej widok ,obsługiwała Hanna puszczając do niej oczko. Cieszyła się że jest tu Hanna. Radosna z mniejszym strachem podeszła do czarno-niebiesko włosego chłopaka. A on dokładnie śledząc jej ruch nagle pociągnął ją za rękę. Wstał. I ciągną ją za sobą .

- Przepraszam..mógłby pan puścić- odpowiedzią na jej pytanie było tylko krótkie i srogie „Nie”. Bała się uśmiech zniknął jej z twarzy. Zaczęła drżeć ze strachu. Chłopak pociągnął ją do pokoju ósmego. Po raz pierwszy była w tym pokoju i już miała go dosyć. Rzucił ja na łóżko z czerwoną pościelą.

- Wypuść mnie stąd -powiedziała widząc jak on zamyka drzwi na klucz.

- Nie ma mowy zapłacę ci więc o to się bać nie musisz. Ale wiesz nie ma nic za darmo.

-Ja chcę dobrą zabawę a ty kasę idealne rozwiązanie – uśmiechnął się chytrze.

- Nic nie będę robić nie będzie żadnej zabawy a teraz wypuść mnie stąd- zaczęła krzyczeć.

- Zamknij się nie wyjdziesz stąd- uderzył ją w twarz.

-Skoro nie będzie zabawy do będzie kara – Podchodził do niej wolno z uśmiechem, jej serce biło jak szalone. Poczuła kolejne uderzenie w twarz, a w ustach zawitał jej smak krwi. Splunęła ją prosto pod nogi mężczyzny, nie miała zamiaru dać mu żadnej satysfakcji i już chciała złapać za swoje klucze, kiedy przypomniała sobie, że ich nie ma...

- tak jest kara niegrzecznych dziewczynek- Mężczyzna popchnął ją tym samym przewracając na podłogę. Bez kluczy była bezbronna. Widziała jak mężczyzna wysuwa nogę w jej stronę, zamknęła oczy i poczuła przeszywający ból w klatce piersiowej. Śmiał się szyderczo na jej nie udane próby podniesienia się, zadawał jej kolejne ciosy, a każdy jej przepełniony bólem krzyk bawił go niczym najlepsze kawały. Nagle poczuli jak cały budynek zadrżał się i coś spadło na dach wywołując wielki huk. Po chwili zobaczyli jak wszyscy mężczyźni wybiegają z budynku z czymś podpalonym. Nie mogła już dłużejj wytrzymać. Ból wziął nad nią górę.

- Natsu -wyszeptała ostatkami sił ,po czym zemdlała.

On podpalając swoje pięści ruszył na mężczyzn. Po nie upływie minuty wybiegali poparzeni z budynku. A wolne dziewczyny aż piszczały z radości. Podeszła do niego Hanna.

- Witaj jestem Hanna to ja złożyłam zlecenie o uwolnienie nas ,tylko mógłbyś spalić te faktury?- spytała podając mu stos podpisanych umów o pracę. Zapalił swoją pięść i już po chwili zamiast sterty papieru stała grudka pyłu. Wszystkie dziewczyny zabierając swoje rzeczy wynosiły się z tego miejsca gdy została tylko Hanna związana Dina i Natsu. Nagle Hannie przypomniało się .

- Lucy trzeba ją ratować – krzyknęła. On również przeklinając się w myślach że dopiero teraz sobie przypomniał poco naprawdę wziął tą misję . Biegł jak najszybciej umiał za dziewczyną. Ku ich zdziwieniu drzwi były otwarte. Nie pewnie weszli do środka. Natsu niemal chciał krzyczeć z radości i smutku. Dziewczyna leżała nieprzytomna na podłodze, na jej ciele można było dostrzec wiele siniaków a z jej ust delikatnie sączyła się krew.

- Lucy – rzuciła się na nią Hanna. Pierwszym co zrobiła było sprawdzenie jej pulsu. Był wyczuwalny. Co ucieszyło dziewczynę.

- Lucy ...nareszcie- powiedział chłopak stojąc z zaciśniętymi pięściami. Podszedł do blondynki. Kucnął i wziął na swoje ręce.

- Znasz ją ?-spytała .Również czekał na odpowiedź zdziwiony Happy.

- Tak. Wezmę ją do gildii więc nie martw się o nią- Powiedział ,już wychodził z budynku gdy Hanna zawołała go. Odwrócił się w jej stronę a ona dając mu nagrodę w postaci 100.000 kryształów podała coś bardzo ważnego Lucy jej klucze.

-Opiekuj się nią dobrze – powiedziała i zniknęła za rogiem. On martwiąc się stanem blondynki ruszył szybkim krokiem do gildii. Bał się ze coś może stać się jej poważnego jeśli jeszcze chwile będzie w takim stanie. Drzwi do gildii otworzył w jak zwykle swoim stylu, kopniakiem, jednak wcale nie krzyczał „WRÓCIŁEM” jak zawsze.

- WENDY – ryknął na cały głos rozglądając się za niebiesko włosą. Macao widząc Natsu z dziewczyną zaśmiał się.

- Natsu to że jedna ci się spodobała nie znaczy że możesz..- dopiero teraz zobaczyli w jaki m stanie jest blondynka. Wendy podbiegając wskazała chłopakowi ręką oddział medyczny. Udała się tam za Natsu razem z Mirą. Położył ją na łóżku. Chciał poczekać tu tak długo aż się wybudzi jednak przekonała go Mira ukazując swoją mroczną postać. Tak zmuszony był zastać na korytarzu. Lecz po chwili przyleciał do niego Happy a za nim większość gildii ,oczekując wyjaśnień co się dzieje,a kotek skąd on ją zna.

- Natsu ! Wytłumacz mi wszystko bo już nic nie rozumiem! - krzyczał. Różowo włosy jedynie wstał i powędrował za przyjaciółmi. Usiadł na blacie zaczął wspominać ich pierwsze spotkania. Wszystko skrócił i gdy doszedł do końca , z oddziału schodziła uśmiechnięta Mira. Nie czekając na pozwolenie ruszył do jej pokoju. Nadszedł czas na spotkania ich od tak długiego czasu. Marzył o tym a teraz to się spełni już za parę chwil. Był już na korytarzu i sięgał po klamkę od drzwi. Gdy się otworzyły a w nich stanęła Wendy. Chłopak uśmiechając się do niej pozwolił jej wyjść po czym stanął w drzwiach. Widział, że Lucy jest zdezorientowana i nawet nie wie co się stało. Uśmiechnął się, kiedy jej wzrok go napotkał. Niewiele się zmieniła od tamtego czasu, jest ładniejsza (I BARDZIEJ CYCATA XDD), zgrabniejsza... Spojrzał na nią i zastanawiał się, czy ona pamięta kim on jest, czy go poznaje.

-Natsu! Zawołała po chwili dziewczyna i z napełnionymi od łez oczami wstała, aby po chwili wtulić się w ciepłe ciało Dragneela, które dawało jej tyle poczucia bezpieczeństwa.

-Nareszcie... Powiedział cicho, jednak ona go usłyszała. Uśmiechnęła się i mocniej objęła przyjaciela. Po chwili odsunęła się od różowowłosego i rozglądnęła się ponownie po pomieszczeniu.

-Gdzie ja jestem? Chłopak nie musiał nic mówić, kiedy dziewczyna ujrzała jego znak na ramieniu przysłoniła sobie dłonią otwarte ze zdziwienia usta.

-Fairy Tail! Zawołała radośnie jednak po chwili spoważniała. Coś jej to przypomniało...

-Moje klucze! Już chciała ruszyć znów do tego przeklętego miejsca, kiedy usłyszała brzęk swoich kluczy, spojrzała na dłoń Salamandra, na której znajdowały się jej ukochane klucze, całe jej życie. Wzięła je i przytuliła do siebie jakby przepraszając za to, co zrobiła, a wtedy Dragneel jeszcze raz ją przytulił.

-Nie wiedziałem, że jesteś magiem Lucy.
-Ja mogłabym powiedzieć o Tobie to samo. Zaśmiała się dziewczyna, która takim właśnie sposobem odnalazła swojego przyjaciela <albo raczej on ją> i dostała się do gildii, która od zawsze była dla niej marzeniem...


wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 1 - Niezwykła Restauracja

Dziewczyna została Magiem Gwiezdnej Energi. Podróżowała po całym kraju szukając kluczy do bram. Teraz jednak na stałe zamieszkała w Magnolii. Wynajmowała małe niewielkie mieszkanie obok rzeki. Chodziła po uliczkach. Już z oddali słyszała wesołe krzyki magów z drugiego końca miasta. Bardzo chciała się do nich dołączyć. Gildii Fairy Tail była jej drugim marzeniem. Jakie było pierwsze? Zobaczyć ten sam uśmiech ponownie. Po raz pierwszy zwiedzała to magiczne miasto. Z początku nie myślała o przyjeździe tutaj , jednak próby ucieczki od okropnego ojca zmusiły ją do tego. Weszła do dużego sklepu. Po wnętrzu i towarze poznała że trafiła do magicznego sklepu. Powoli przeglądała sprzęty, aż natrafiła na antyczny diamentowy klucz. W chwili kiedy go ujrzała jej oczy zmieniły się w dwie mrugające gwiazdy. Cieszyła się. Znalazła taki cenny klucz. Nie mal w podskokach podeszła do kasy.
- Ile kosztuje tan klucz? - Uprzejmie spytała sprzedawcę. On podrapał się po głowie. Gorączkowo nad czymś rozmyślał.
- Kosztuje 70,000 kryształów. - Gwiazdki w jej oczach momentalnie pękły po usłyszeniu kwoty. Cena była równa z jej czynszem za mieszkanie, a dopiero co zapłaciła i teraz nie była w stanie zebrać tylu pieniędzy od tak. Zarabiała sama nie korzystając z rodzinnych funduszy. On widząc ją taką smutną dodał.
- Ale dla panienki 65,000– Uśmiechnął się do niej. Mimo iż cena spadła nie mogła go kupić. Postanowiła pójdzie do pracy.
- Odłożyłby go pan dla mnie? Zapłacę jak tylko zdobędę kwotę. - Chwilę rozmyślał. Nic nie mówiąc otworzył dolną szufladę i schował tam owy klucz.
- Młoda panno masz miesiąc – Powiedział mimo wszystko z delikatnym uśmiechem. Uradowana wyszła z sklepu do swojego mieszkania. Po drodze kupiła gazetę z ogłoszeniami o pracę. Usiadła na łóżku i biorąc artykuł przeglądała uważnie oferty. Nagle coś wpadło jej w oko.

Witam poszukuję kelnerki do restauracji „Bor Metr” na ulicy wiśniowej dziewiętnaście. Poszukiwana dziewczyna od szesnastu lat z dużym biustem. Co miesiąc otrzyma ona 100,000 kryształów. Jeśli jest ktoś zainteresowany serdecznie zapraszam ósmego maj na piętnastą. Uprzejmie dziękuje.


Wypłata zszokowała blondynkę bardzo. Jednak co mogło się kryć za pracą kelnerki w restauracji? Zadowolona , ruszyła w stronę łazienki. Napuszczając wody do walny dolała swojego ulubionego różanego żelu tworząc przy tym wielkie ilości piany. Weszła do wody i opierając głowę o róg wanny patrzyła w biały sufit. Zawsze w takich chwilach myślała o nim. Co robi? Gdzie jest? Jak wygląda? Spojrzała na zegarek było już późno. Wyskoczyła z piany jak poparzona wycierając mokre ciało i włosy ręcznikiem. Ubrała się szybko. Zmartwiona czasem wybiegła z domu z wilgotnymi włosami. Biegła całą drogę do jak miała nadzieję przyszłego miejsca pracy, dzięki czemu włosy wyschnęły jej po drodze i mimo tak ekstremalnym warunków suszenia wyglądały naprawdę ładnie. Z oddali widziała tabliczkę z szyldem. Po upływie mniej niż minuty stała przed średniego rozmiaru brązowymi drzwiami z ogłoszeniem o prace i godzinami otwarcia. Pewna siebie i radosna pociągnęła z klamkę. Wchodząc do środka uważnie przyglądała się wnętrzu. Ściany koloru żółtego. Goście mężczyźni w garniturach popijający alkohol,a kelnerki w skąpych strojach chodziły od stolika do stolika. W pewnym momencie poczuła jak ktoś szarpie ją w ramię. Zaskoczona odwróciła głowę i ujrzała kobietę może trzydziestoletnią. Biżuterię miała z pereł z długa czerwona suknia sięgała do kostek. Na nogach miała dużej wielkości czarne szpilki Kobieta nie będąc próżna także ją zlustrowała ,lecz największą uwagę przykuł biust blondynki.
- Jestem właścicielka budynku Dina ty na pewno w sprawie ogłoszenia- uprzejmie uśmiechała się do dziewczyny. Jednak za tym uśmiechem był wredny wyraz twarzy.
- Tak. Nazywam się Lucy – uśmiechnęła się promiennie i szczerze.
- Lucy.. Bardzo ładne imię. Chodź za mną pokażę ci garderobę. Przebierzesz się i możesz od razu zaczynać. Ale zanim zaczniemy- Wyciągnęła rękę z umową.
- Musisz to podpisać - Blondynka siegneła po umowę była gruba a ona naprawdę szybko potrzebuje tych pieniędzy i pracy. Wzięła długopis z torebki i jednym zwinnym ruchem podpisała umowę. Nigdy by tego tak nie zrobiła. Zawsze była dokładna i czytała tak ważne papiery, ale teraz nie miała wyjścia. Właścicielka jedną ręką pokazała jej aby podążała za nią. Zdziwiona ilością pokoi już miała spytać co w nich jest jednak w porę ugryzła się w język. To nie była jej sprawa ona jest tylko kelnerka nic więcej. Gdy weszły do garderoby właśnie przebierała się tam jedna z dziewczyn zaczynając swoją zmianę.
-Mitura oprowadź nową koleżankę i naucz ją tutaj wszystkiego co powinna umieć – powiedziała szorstko kobieta. Po ciele blondynki przeszła fala nieprzyjemnych dreszczy. Zielono włosa ubrana w skąpy strój wstała i poprowadziła blondynkę do szafki numer osiemnaście. Lucy nie chętnie zaczęła się przebierać. Nastała niezręczna cisza, dziewczyna nie lubiąc takich momentów postanowiła zacząć jakąkolwiek rozmowę
- Więc nazywasz się Mitura? Ja jestem Lucy – Odpowiedziała wychodząc ubrana w skąpy strój.
- Lucy? Masz piękne imię nie to co moje – Odparła. Nie sądziła, że tak szybko uda jej się rozluźnić napiętą atmosferę.
- Choć przedstawię ci inne dziewczyny i trochę cie podszkolimy- Pociągnęła ją za rękę niemal wybiegając z garderoby. Dziewczyna była dosyć dziwna, widać było, że coś ukrywa, jednak nie chcąc być nachalną powstrzymała się od pytań. Stały teraz wśród innych kelnerek które gorączkowo roznosiły kolejne porcję alkoholu. Na jednej zmianie było sześć, razem z nią siedem dziewczyn na zmienie. Zastanawiała się dlaczego muszą być to dziewczyny o wielkim biuście? Może żeby wejść w ten strój? Nie wiedziała , lecz coraz bardziej jej się to nie podobało. Przechodziły obok pijanego mężczyzny o rudych włosach. On widząc zielonowłosa usiadł prosto pociągając ją z rękaw ku sobie.
- Nareszcie jesteś - Uśmiechnął się do niej a jego policzki były zarumienione od dużej ilości alkoholu.
- Już się bałem się że dziś nie przyjdziesz.- Po tych słowach pociągnął ją do siebie i coś szepną do ucha. Nagle zaczął wkładać rękę pod jej krótka czarną z białymi falbankami spódniczkę. Ona robiąc niezadowolona minę wstała i schyliła się przed nim w geście przeprosin.
- Pan wybaczy jednak dziś uczę nową koleżankę - blondynka stała jakby wbita do podłogi, a jej serce ogarniało coraz więcej wątpliwości i obaw. Czy tu się dzieję? o czym myśli? Tak biła się z swoimi myślami już chciała palnąć że to na pewno jakiś żart. Gdy jednak dostała nowy dowód. Przechodząca kelnerka o długich brąz włosach została siarczyście klepnięta w pośladki. Blondynka już miała na niego naskoczyć, ale ujrzała jak brunetka złapała mężczyznę za krawat i pociągnęła w stronę jednych z ośmiu par drzwi. Zdenerwowana i zdezorientowana pociągnęła Miturę w rękę. Wyszły pospiesznie na korytarz, a blondynka wgapiała się w nią z szeroko otwartymi oczami.
- Mitsura co tu się dzieje?!- Wykrzyczała jej w twarz. A zielono włosa przyglądała się z rozbawieniem przestraszonej Lucy.
- Jak to co a nie widać?! Koleś kupuje drinka i jeżeli chce to za dodatkową opłatę mu usługujesz, myślisz, że dlaczego mamy tak duże wypłaty! - powiedziała ze śmiechem zieolonowłosa dziewczyna. Przestraszona blondynka pobladła trochę na twarzy lecz chwilę pomyślała
- Chce się z tego wycofać !- Powiedziała głośno rozbawionej zielono włosej. Nagle nie wiadomo skąd zjawiła się właścicielka z równym rozbawieniem jak Mitsura.
- Wycofać nie możesz! Podpisałaś umowę ! Teraz będziesz tu pracować przez cały rok, ucieczkę przypłacisz życiem.- ostatnie słowa wypowiedziała groźnie, marszcząc przy tym brwi.
- Mitsura pokaż jej pokój – powiedziała zadowolona z siebie Dina.
- Co nie mogę wrócić do domu?!- Tym razem zdenerwowana dziewczyna zaczęła krzyczeć, tego było za dużo. Bezmyślnie podpisała umowę i teraz będzie musiała się z tego jakoś uwolnić.
- Oczywiście że nie, musisz być na każde zawołanie klientów dziecinko? - Dalej śmiejąc się szyderczo odeszła do swojego gabinetu zostawiając dziewczyny same.
- Będę cię obserwować a teraz chodź pokażę ci twój pokój - dalej radosna kroczyła na drugie piętro. Blondynka nie wiedziała co ma robić. Była zła na samą siebie za to iż postąpiła tak szybko i nie ostrożnie. Stały przed pokojem numer osiemnaście jak numer szafki. Zielono włosa niemal powstrzymując się od śmiechu wepchała tam Lucy. Zamknęła drzwi z wielkim hukiem, i zeszła na pierwsze piętro. A ona? Upadła na ziemię , z płaczem podniosła głowę aby sobaczyć wystrój pokoju. Okno było zastawione kratami a z ścian schodziła wyblakła pomarańczowa tapeta. Bała się . Przed sobą miała jedno łóżko i biurko. To był cały wystrój pokoju. Blada i zdruzgotana upadła na ziemię płacząc. Bardzo się bała. Marzyła że to wszystko to tylko zły sen i jak ponownie otworzy oczy wszystko zniknie. Spróbowała. Nic się nie stało to była brutalna rzeczywistość. Po raz kolejny wylała porcję łez strachu. Kiedy nagle do jej głowy wkradła się jego roześmiana twarz. Uśmiechał się do niej promiennie. Powoli się uspokoiła. Tylko on mógł ją uspokoić nawet jeśli się tak długo nie widzieli. Tęsknota nagle przezwyciężyła rzeczywisty świat. Po chwili zamknęła oczy. Pogrążając się w śnie wspomnień gdzie spotykali się razem i byli cały czas. Jak się śmiali ,płakali i uśmiechali. W jej sercu zagościł choć na chwilę spokój. Spała z takimi snami całą noc przez co zleciała jej bardzo szybko. Niestety ale jutro z rana będzie musiała stawić czoła okropnej prawdzie. Nikt nawet nie zauważy że zniknęła. Nie dawno przybyła i zdążyła znaleźć mieszkanie i zapłacić za miesiąc z góry. Na pomoc z drugiej strony nie mogła liczyć. Musi wymyślić jakiś plan, albo najprościej poddać się. Nie. Nie może się poddać nie żeby już nigdy więcej nie ujrzeć tego uśmiechu. Ze snu i rozmyśleń wybudził ją dźwięk dzwonka. Który oznajmiał pora na śniadanie. Ze strachem przed nowym dniem wzięła szybki prysznic i powędrowała na śniadanie. Poznała inne kelnerki które były w takiej samej sytuacji jak ona. Z jedna nawet się zaprzyjaźniła nazywała się Hanna, miała jasno niebieskie włosy. Atmosfera przy stole była radosna przez co na chwilę zapomniała o tym co muszą tu robić. Na samo wspomnienie tego starach na nowo ją obleciał a jej ciało aż zadrżało. Widząc to Mitsura jeszcze bardziej się uśmiechnęła. Przez pierwszy tydzień miała się tylko przyglądać jednak nawet to napawało ją strachem. Nie chciała tam być, obawiała się tego co będzie musiała robić już za kilka dni. Dawać się dotykać za pieniądze? Czuła się jak zwykła prostytutka, którą wprawdzie była, choć nie chciała. Po głowie ciągle chodziły jej słowa właścicielki "próbę ucieczki przypłacisz życiem". Kto jej miał pomóc? Kogo miała prosić, błagać o tą pomoc? Ojca? Na pewno nie... Chciała mieć przy sobie Natsu, pragnęła się do niego przytulić. Wpadła na świetny pomysł.
-Klucze! Zadowolona z tego, że ma jakiś plan ucieczki pobiegła do swojej szafki, jednak nigdzie nie było jej przyjaciół.
-Gdzie... Gdzie są moi przyjaciele? - Powiedziała zrozpaczona a w drzwiach stanęła jej właścicielka z pękiem kluczy w dłoni.
-Nie myśl sobie, że byłabym taka głupia zostawiając ci je... - Po tych słowach zaśmiała się wrednie i ciągnąc ją za włosy zaprowadziła na główną sale, skąd przerwała swoje 'obserwacje'. Chciała się zapaść pod ziemie, sam strój powodował, że się wstydziła.
- Natsu... pomóż mi... - Powiedziała cicho do siebie rozglądając się po lokalu. Cały dzień musiała oglądać, jak napaleni, pijani mężczyźni wykorzystywali jej koleżanki z pracy. Tylko Hanna rozumiała jej sytuację, bo popełniła taki sam głupi błąd. Jednak ona miała od wczoraj zdecydowanie lepszy humor, jednak nikt nie wiedział dlaczego. Czyżby znalazła jakiś sposób na ucieczkę? Oby tylko wzięła ze sobą Lucy, bo ona nie chciała, żeby ktoś... Dotykał ją w tak obleśny sposób, zraziłaby się do mężczyzn na bardzo długo... Wieczorem każda z dziewczyn poszła do swoich pokoi. Lucy już zamierzała położyć się spać kiedy do jej pokoju zapukała Hanna.
- proszę... - Powiedziała cicho blondynka, a kiedy ujrzała swoją koleżankę od razu wstała i przytuliła się do niej mocno.
-Boję się Hanna... - Powiedziała cicho a wtedy dziewczyna zamknęła za sobą drzwi i razem usiadły na łóżku trzymając się za ręce.
- Lucy, udało mi się! - Powiedziała cicho a na jej twarzy zawitał szeroki, serdeczny uśmiech.
- Ale co, co Ci się udało? -  Zapytała blondynka, a widząc uśmiech Hanny sama postąpiła tak samo. Liczyła na dobre wieści, i wcale się nie przeliczyła.
- Nie wiem czy wiesz, ale w każdej gildii jest coś takiego jak tablica z misjami. No więc udało mi się wysłać taką misję do Fairy Tail z prośbą o uwolnienie nas... - Powiedziała, a Lucy omal nie spadła z łóżka. Może przy okazji uda jej się dołączyć do gildii? Ale pewnie nie będą chcieli kogoś z taką przeszłością... Blondynka wtuliła się do koleżanki i prawie popłakała się ze szczęścia.
- Dałam dopisek o dziewczynach trzymanych tu siłą, więc może ktoś tutaj kogoś w nas rozpozna... - Powiedziała dziewczyna, okazało się, że sama miała kogoś znajomego w gildii.
- Mnie nikt nie rozpozna, jestem tutaj nowa... - Powiedziała blondynka spuszczając głowę w dół. Całą noc nie spała, liczyła, że ktoś się tutaj zjawi i ją uratuje... I przede wszystkim odzyska jej klucze.

niedziela, 12 maja 2013

Proolog**

- Cześć – odparła blondynka może rok młodsza od niego.- Hej- powiedział nieśmiało. Zdziwienia na jego twarzy nie dało się ukryć. Specjalnie schował szalik jedyny punkt do rozpoznania go. Przez resztkę dnia siedzieli nad rzeką śmiejąc się i rozmawiając.- Co tam masz?- spytała patrząc na skrawek białego szalika.- A to ..nic – rzucił jeszcze bardziej chowając dłoń za sobą. Dziewczynka nagle wstała- Wiedziałam to ty to o tobie wszyscy mówią – uśmiechnęła się szeroko zdziwiło go to jeszcze nikt tak się wobec niego nie zachował. Nie rozumiał tej dziewczyny.- Skoro już to wiesz to czemu nie uciekasz?! - wrzasnął na nią wytrącony nie wiedział czy z nim granie nie wiedział co zrobić.Bo się ciebie nie boję chciałam cię bardzo poznać jesteś miłym bardzo miłym chłopcem- spojrzała na zachodzące słońce.- Będę wracać do domu późno- powiedziała do niego- Przyjdziesz jutro spytał delikatnie się rumieniąc-Jasne PA Natsu do jutra! - wykrzyczała machając mu dłonią na pożegnanie. Spotykali się codziennie od miesiąca. Rozmawiali byli szczęśliwi po raz pierwszy każdy z nich miał prawdziwego przyjaciela.- Lucy zdecydowałem kiedy dorosnę przyłącze się do jakieś gildii razem z tobą – zapalił swoją małą pięść- Jeszcze zdążysz się rozmyślić – wstała  - Natsu przepraszam ale muszę dziś wrócić szybciej- już miała wstać gdy chłopczyk włożył jej coś do rąk.- Najlepszych urodzin Lucy- uśmiechną się do niej szczerze. Natychmiast otworzyła pudełeczko to co tam było napełniło ją szczęściem i radością.- Dziękuje ci Natsu możesz go zapiąć mi go zapiąć-- Jasne – zapiął ostrożnie złoty naszyjnik z różą , obok pudełka była mała niebieska wstążka do włosów Lucy szybko uprała upominki i ruszyła w stronę domu co chwilę machając i krzycząc        -Do zobaczenia Natsu!-Wracała domu szczęśliwa a włosy miała związane niebieską wstążką. Poznała kochanego chłopca, o którym bardzo dużo myślała. Weszła do domu, gdzie czekała na nią nie mała niespodzianka. Urządzili jej przyjęcie, na jej cześć. Po chwili wszyscy śpiewali jej sto lat. Jej matka widziała, że córkę coś gnębi więc postanowiła dowiedzieć się o czym rozmyśla córka. Po przyjęciu razem z Lucy poszły do jej sypialni. Dziewczynka ubrana w różową pidżamę leżała w wielkim łóżku z baldachimem. Mama siedziała obok niej spoglądając na nią z delikatnym uśmiechem.-Lucy o czym tak myślisz?- spytała nie odrywając wzroku od małej dziewczynki.-O niczym – Odparła od razu, jednak było to kłamstwem. Ciągle myślała o swoim różowowłosym przyjacielu.- Widzę że coś cię gnębi – przytuliła do siebie córkę nadal delikatnie się uśmiechając. Opowiedziała jej o przyjacielu i o wszystkich spędzonych z nim chwilach. -Mamo nie bądź na mnie zła – wiedziała że jeśli nie poprosi mamy o dyskrecję już więcej stąd nie wyjdzie, ponieważ jej ojciec był dosyć trudnym człowiekiem.-Nic nie powiem tacie. W końcu nie możesz tu zostać na wieczność. Nie jestem zła tylko szczęśliwa że masz kogoś bliskiego – uśmiechnęła się i ucałowała swoją córkę, po czym wyszła z pokoju. Następnego dnia blondyneczka po zjedzonym śniadaniu jak codziennie wymknęła się nad rzekę. Przechodziła mostem jak zwykle by dostać się na ławkę gdzie spotyka się z Natsu. Zatrzymała się i spojrzała w dół na rzekę. Kochała na nią patrzeć. Usłyszała za sobą dźwięk karocy a po chwili poczuła jak drewniany most zaczyna pękać. To było ostatnie co udało jej się zobaczyć.Szedł zadowolony na spotkanie z ukochaną przyjaciółką. Nie mógł uwierzyć że on dziecko wychowane przez smoka mógł zdobyć kogoś tak bliskiego jak Lucy. Widział już ławkę na której spędzali razem wesoło czas. Wydawało mu się że widzi jak rozmawiali wczoraj i przedwczoraj... Codziennie, jego serce przyśpieszyło. Pamiętał jak Igeneel opowiadał mu o tym co to jest miłość jednak ignorował to uczucie. Był w końcu małym dzieckiem. Obiecał sobie że gdy dorośnie powie Lucy o swoich uczuciach. Widział ją. Patrzyła z mostu na rzekę, była zamyślona jak zawsze kiedy na nią patrzyła. Podniósł dłoń i machał nią energicznie, choć wiedział że i tak za bardzo wpatrzona jest w rzekę. Przyśpieszył kroki by móc szybciej zobaczyć ją z bliska kiedy, za jej plecami przejechała obładowana karota. Ręce już zbliżał do ust chcąc wykrzyczeć radośnie jej imię, gdy usłyszał dzięki wytężonemu słuchowi jak drewniany most pęka. Widział ją i karocę jak w jednej chwili wpadają do płynącej rzeki.-Lucy!!- krzyczał na cały głos, w którym krzyk radości zastąpił krzykiem strachu. Wskoczył do wody. Przechodzący ludzie pomagali karocy ,a on płyną do niej. Jeszcze tylko trochę. Złapał ją za rękę. Udało mu się. Zwinnym ruchem pociągnął ją w swoją strone. Miał ją na rękach nieprzytomną ale żywą. Szybko zjawiła się obsada służących z jej domu, a na samym końcu jej rodzice wraz z lekarzem. Mama dziewczynki nie powstrzymywała łez a chłopak trzymał ją cicho płacząc. Nigdy się tak nie bał odkąd jego ojciec smok go zostawił. Na ciele miała liczne zadrapania, a z jej małej główki sączyła się krew. Lucy zabrano do szpitala nie wpuszczono chłopaka i nawet nie chcieli mu nic powiedzieć mimo jego licznych awantur. Już miał się poddać ,gdy mama Lucy, Layla podeszła do niego z łzami w oczach.-Musisz być Natsu prawda? - spytała łykając. Chłopczyk pokiwał tylko głową twierdząco, na nic innego nie było go teraz stać widząc jej matkę w takim stanie.-Jutro przyjdź tu o tej samej porze. Powiem ci co z Lucy dobrze? - znowu odpowiedział ruchem głowy i płacząc udał się do domu. Martwił się o przyjaciółkę. Połowy nocy nie przespał z powodu zmartwienia. Bał się o nią teraz przydał by mu się ktoś kto go zrozumie. A dokładniej ona, tylko ona go uspokajała. Zasnął śniąc o tym jak blondynka wyszła ze szpitala i codziennie się spotykali. Następnego ranka ruszył w miejsce smutnych wspomnień. Widział już z daleka mamę przyjaciółki.-Witaj Natsu – odpowiedziała nie uśmiechając się. Była tak podobna do Lucy że u chłopca wywołała jeszcze większe uczucie tęsknoty z bliską osobą.-Mam dobre wieści Lucy nie miała zbyt poważnych ran i jutro zostanie wypisana – czuł ulgę ,że nic jej nie jest.-Razem z mężem chcemy się z tego miejsca wyprowadzić , jeśli chcesz ją zobaczyć choć za mną -zrobił niepewny krok na przód. Dlaczego chcą ją stąd zabrać? Nie ma nikogo prócz niej, to z nią wiązał swoje plany na przyszłość... Cały jego świat po ostatnich jej słowach zawalił się. Czy za dużo chciał ? Marzył że będą tu razem. To było oczywiste że kiedyś opuszczą to miejsce ,ale ...wspólnie. Łzy spłynęły po jego dziecięcych policzkach. Szybko przetarł je dłonią, aby nie ukazywać słabości. Nie mógł płakać, ona nie mogła widzieć jego łez. Łzy niczego nie przywrócą, musi żyć dalej. Bijąc się z własnymi uczuciami doszedł do jednego wniosku. Jutro jak się wyprowadzą pójdzie razem z nimi. Wyprowadzi się stąd i dalej będzie z Lucy. Weszli do wielkiego szpitala, jechali windą na trzecie piętro, i do czwartego z prawej strony pokoju. Widział ją spała cała i zdrowa. Cieszył się że będzie żyć, że ją uratował. Gdy tylko ją zobaczył jak spała nie musiała się uśmiechać by wywołać na jego buzi mały uśmiech poprawiając humor. Siedział na krześle z pięć minut. Wyszedł nie wytrzymał. Najchętniej by ją obudził jednak musiała wypocząć. Przed pokojem dziewczynki siedziała jej mama. Podszedł do niej.- Dziękuje że mogłem ją zobaczyć- uśmiechnął się. Ona wstała bez uśmiech i uczuć wpatrywała się w chłopczyka. Przypomniała jej się rozmowa z mężem , iż Lucy nie może się widywać z kimś takim. To z jego powodu została podjęta decyzja o przeprowadzce. Wyciągnąwszy do niego prawą rękę po czym z niej zaczęło wydobywać się złote światło. Ostatnim co usłyszał i zobaczył była smutna twarz kobiety i cicho wyszeptane przepraszam. Nazajutrz obudziły go promienie zachodzącego słońca. Przetarł senne oczy i przypomniał sobie wczorajszą sytuację.- Lucy! - krzyknął wybiegając z szpitala. Biegł prędko do wielkiej rezydencji która niegdyś pełniona życiem, teraz stała cicha bez życia. Bał się, chciał być z nią. Szukał wszystkie pokoje. W pokoju Lucy czuł jej zapach, niestety był on tylko wspomnieniem. Nie mógł odszukać jej za zapachem. Na podłodze obok łóżka znalazł pudełko z wstążkami lecz brakowało jednej...właśnie tej którą podarował jej na urodziny. Płakał... opadł na puste łóżko dziewczynki i dał upust swoim uczuciom. Nie długo po tych wydarzeniach jeździł po całym mieście szukając jej.Ona również płakała nie mogła znieść myśli że straciła bliską osobę. Niedługo po wprowadzeniu do nowego domu jej matka zachorowała i zmarła. Przygnębiona śmiercią i rozstaniem z najbliższymi osobami w jej sercu marzyła by zobaczyć go. Co noc śnił się jej on. Uśmiechał się do niej promiennie.Parę lat później. Jej ojciec po śmierci mamy zagłębił się w fortunie. Nie chcąc dopuścić do zaręczyn które powiększyły by ich fundusze uciekła, żyła skromnie i normalnie. Marzyła aby dołączyć do jakieś gildii i o zobaczeniu tego ukochanego uśmiechu. A on? Należał do gildii, miał wielu przyjaciół i małego niebieskiego partnera, jednak nikt nie ugasi tego uczucia w jego sercu. Chodził na misję i przy każdej z nich wykorzystywał okazje do jakiś poszlak prowadzących do niej. Tak samo jak ona marzył o ich ponownym spotkaniu. Tak biegło ich osobne życie. Oboje marzyli o tym samym czy ich sny i marzenia się spełnią? Czy zostali rozdzieleni na zawsze?