Siedzieliśmy dalej nad rzeką. Wtulając się w ciało ukochanego słyszałam bicie jego serca. Trucizna co? Natsu nie mogę Ci pozwolić byś umarł wszytko tylko nie to. Podniosłam się i spojrzałam głęboko w jego oczy.
- Spokojnie moje życie bez Ciebie i tak byłoby pozbawione sensu - szepnął spokojnie. Wydawałoby się, że czytał w moich myślach. Jednak tak na szczęście nie było, po prostu znaliśmy się wiele lat i dużo przeszliśmy. Wstając poczułam chłód, w końcu jest już dość późno i słońce dawno schowało się za horyzont. Przytulając się do ukochanego jego ciepło mnie grzało przez co nie zauważyłam spadku temperatury.
- Wracajmy do domu - moje ciało zaczęło się trząść z zimna co zauważył Natsu, ponieważ szybko znalazł się tuż obok mnie i mocno przytulił.
- Wiesz że Cię kocham? -
- Wiem , ja Ciebie też - uśmiechnęłam się.
- Ja mocniej - już chciał zaprzeczyć gdy ukochany złączył nasze usta w pocałunku. Jak ja uwielbiałam gdy to robił... Czułam się wtedy wyjątkowo. Całą drogę do domu przebyliśmy przytuleni do siebie. Nie zasłużyłam na to aby mieć kogoś tak wspaniałego.
- Natsu pójdę wziąć kąpiel - dlaczego zawsze muszę wszystkich ranić? Czy jestem aż tak złym człowiekiem? Nie znam niestety odpowiedzi na te pytania i podobne...
~Musisz zakończyć klątwę, po to się urodziłaś ~nie decyduj za mnie! Urodziłam się po to by... no właśnie po co? Spojrzałam na swoje nagie odbicie w lustrze. Blizny, każda przypominała mi o odmiennej przygodzie. Naprawdę lubiłam je. Weszłam do wanny z gorącą wodą. Więc jaki był mój cel? Po co się urodziłam? Urodziłam się chyba po to by ranić ludzi...
~ Nie. ~usłyszałam znajomych mi głos. Potrafisz czytać moje myśli? Zdziwiłam się...
~Tylko gdy jesteś w takim stanie jak teraz, zagubiona mała dziewczynka. Ale wracając nie urodziłaś się by ranić ludzi, tylko po to żeby ściągnąć tą klątwę ! ~ nie po to się nie urodziłam! Jedyne co mi teraz przychodzi do głowy to mój ukochany... Może urodziłam się by go spotkać, przeżyć wspaniałe przygody , zakochać się i uratować mu życie. To chyba najbardziej realistyczna możliwość.Nagle z rozmyśleń wybudził mnie dźwięk otwieranych drzwi.
- Natsu co ty robisz?! - krzyknęłam zdziwiona.
- Nie krzycz tak, przyszedłem się wykąpać - zaczął ściągać ubrania. Nie odezwałam się ani słowem tylko spuściłam głowę lekko się rumieniąc. Wszedł do wanny. Siedział za mną i mokrymi włosami moczyłam jego ciepły muskularny tors.
- Zimną masz tą wodę - miał rację siedziałam już dobrą godzinę przez co woda wystygła. - Ciut ją podgrzejmy - poczułam jak woda staje się coraz cieplejsza. Para delikatnie i przyjemnie otulała moją twarz.
- Natsu... kocham Cię - chłopak złożył delikatny pocałunek na mojej szyi następnie karku.
- Nie opuszczaj mnie , nigdy - odwróciłam głowę by spojrzeć w jego oczy. Nic nie odpowiedziałam tylko go pocałowałam. Przepraszam to nasze ostatnie godziny razem.
~Natsu~
Pragnąłem jej. Była dla mnie idealna a widok jej nagiego ciała doprowadzał mnie do obłędu. Biorąc moją małą wróżkę na ręce wyniosłem ją z łazienki , kładąc na łóżko. Byliśmy cali mokrzy jednak nie przejmowaliśmy się tym zbytnio. Powoli całowałem jej szyję od czasu do czasu lekko przygryzając. Moje dłonie powędrowały na jej okazały dekolt. Podniecałem ją , masując jej jędrne okazałe piersi. Składałem całusy na dolnej parti brzucha kierując się ku górze, gdy doszedłem do jej piersi zacząłem się nimi bawić. Całowałem je, ssałem a nawet lekko podgryzałem. Słyszałem jej ciche westchnięcia z rozkoszy. Jedną dłonią zjechałem po jej talli niżej. Zbliżyłem się do ust blondynki i pocałowałem ją. Rękoma złapałem za uda , posadziłem na swoich biodrach i weszłem w nią. Znów wróciłem do jej przepysznych ust i powtórnie położyłem na łóżku rytmicznie poruszając biodrami. Kochałem tą moją małą wróżkę, kiedy krzyczała, płakała , uśmiechała się , po prostu kochałem ją ponad życie. Po przyjemności położyliśmy się oboje zmęczeni na łóżku. Przytuliłem ją do siebie i wpatrywałem się jak usypia. Kiedy zasnęła pocałowałem jej czoło i również ułożyłem się do snu...
~Lucy~
Obudziłam się szybciej niż on. Potajemnie wymknęłam się z łóżka i przebrałam.
- Jak mam ich uratować ? - szepnęłam.
~Pójdziemy na rzekę tam będzie najlepsze miejsce. ~ spojrzałam jeszcze raz na śpiącą twarz Natsu. Zeszłam na du napisałam list i wyszłam z domu. Udałam się w wyznaczone miejsce byłam cała w nerwach. Czy to naprawdę mój koniec? No cóż tak miało widocznie być... Usiadłam i skupiłam się. Nagle przez moją głowę zaczęły przelatywać znaki...
- Rozdzielając magię - szepnęłam zaklęcie po czym całe moje ciało zaczęło świecić. Czuł jak cała moja magia zostaje wypuszczona z mojego ciała... ten cholerny ból sprawiał że chciałam krzyczeć a jednak coś mnie przed tym powstrzymywało.
- Przepraszam Natsu - wyszeptałam ostatkiem sił, dalej oddając swoją magię.
czwartek, 25 września 2014
poniedziałek, 4 sierpnia 2014
26. "Ale nie umrzesz to będzie coś gorszego" .
Gdy ujrzałam twarz Natsu z moich oczu poleciały łzy. To wszystko co się dowiedziałam było okropne...
~ Lucy musisz pozbyć się klątwy... Musisz go zostawić ~ usłyszałam głos Hihri w głowie.
- Odejdź ! Nie mów nic do mnie i odejdź! - krzyczałam do niej. Zacisnęłam mocniej oczy i tak jakby próbowałam odsunąć jej głos od siebie. Niestety to wszystko tylko ja słyszałam... to działo się we mnie. Kiedy ponownie otworzyłam oczy z mojego czoła leciał pot a w oczach można było dostrzec strach. Widziałam tylko twarz rozwścieczonej Erzy i siedzącego obok mnie mistrza.
- Jak ty mogłaś coś takiego powiedzieć?! - wykrzyczała mi w twarz. Byłam całkiem nieświadoma i wzrokiem szukałam ukochanego...
- Erzo uspokój się ona zrobiła to nieświadomie spójrz na nią . - mistrz był poważny , aż za.
- Ale o co chodzi? - spytałam nieśmiało.
- Ty naprawdę nie wiesz?! -
- Nie! - krzyknęłam powoli czując złość z braku świadomości co się dzieje.
- Kazałaś Nastu odejść! - szybko się podniosłam.
- Gdzie on jest? - spytałam spuszczając głowę.
- Gray poszedł za nim , prawdopodobnie nad rzekę jak zawsze - już zamierzałam wyjść gdy usłyszałam głos za sobą.
- Lucy czekaj , najpierw powiedz wszystko - opowiedziałam mistrzowi i Erzie o wydarzeniach sprzed wielu lat.
- Mistrzu co mam zrobić...? - spytałam załamana. Scarlet przytuliła mnie do siebie.
- Na początek idź zobaczyć się z Gajeelem może kiedy go ujrzysz coś się w tobie przebudzi i przywrócisz mu magię, kłótnię z Natsu na razie odpuść zajmijmy się ważniejszymi sprawami. Ty Erzo wytłumacz mu wszystko co się dzieje. - miał rację , musiałam się pośpieszyć i wszystko wyjaśnić z ukochanym ale teraz było coś ważniejszego. Biegiem udałam się do domu Levi. Na pewno jest u niej , w końcu nie zostawiła by go w potrzebie tak samo jak ja Natsu. Sapiąc nieśmiało zapukałam do drzwi. A co jeśli mi nie otworzy , bo nie chce mnie widzieć? Może mnie nienawidzi? W końcu to przeze mnie jej ukochany walczy o życie... Nagle drzwi się otworzyły. W nich stanęła niebiesko-włosa z podpuchniętymi oczami i smutkiem na twarzy.
- Ohayo Levi-chan - przywitałam się. Gdy tylko na mnie spojrzała w jej oczach zebrały się łzy , z niewielką siłą wtuliła się we mnie i rozpłakała. Stałyśmy tak z jakąś minutę , może dwie ? Potem odsunęła się przecierając oczy.
- Ohayo , wejdź Lu-chan - dobrze myślałam gdy tylko weszłam do środka jednego z pokoi widziałam leżącego chłopaka. Dziewczyna się nim opiekowała to słodkie , jednak muszę zrobić to co do mnie należy. Skoro jestem panią dobrej magi powinnam umieć przywrócić ją. Spojrzałam na twarz męczącego się Gajeela. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Cały blady... to było przerażające.
- Lu-chn odsuń się - mała istotka podbiegła do niego z miską. On... wymiotował krwią! Nie mogłam na to patrzeć.
- Levi , Gajeel przepraszam - rozpłakałam się. To była moja wina. Wybiegłam z domu , płacząc. To wszystko jest przeze mnie , każdy cierpi z mojej winy. Mimo że stałam się silniejsza dalej ranie ludzi , którzy przeze mnie cierpią. Czego się spodziewałam? Że pójdę tam i cudem go uleczę? Chyba właśnie w to wierzyłam.
~ Możesz ich wszystkich uratować, przywrócić magię i wyleczyć "go". Nie zauważyłaś że tylko osłabiłyśmy truciznę która w nim jest? Nie można go uratować chyba że oddasz swoje życie za nich wszystkich. ~ usłyszałam głos w głowie.
- O czym ty mówisz?! - krzyknęłam w myślach.
~ Ty nic nie zauważyłaś, ślepa jesteś czy nie chcesz tego widzieć? Myślisz że czemu wtedy obudziła się w tobie ta fala energii która wszystkich uratowała? On umiera. Ma w sobie bardzo ciężką truciznę , próbowałaś go ratować i udało się. Osłabiłyśmy truciznę dzięki czemu żyje. Ale nie pozbyłyśmy się jej! Ona tera go wykańcza , udaje że nic mu nie jest ja to widzę i ty też powinnaś zauważyć! ON UMIERA! ~ usłyszałam jej szyderczy głos. Byłam akurat w parku i usiadłam na jednej z ławek.
- Jak to umiera...? - nie mogłam w to uwierzyć... cały świat mi się zawalił.
~ Przecież ostatnio walczył! To oczywiste że jeden z przeciwników miał truciznę , taką której żadna magia nie wyleczy chyba że twoje życie. ~
- Jeśli umrę zwrócę im magię i go uratuje ? -
~ Tak, no to znaczy nie do końca umrzesz. Jako że masz w sobie moc ognia wszystko się wypali, wspomnienia z tobą znikną , cała twoja egzystencja zniknie. Ale nie umrzesz to będzie coś gorszego. Będziesz żyła pod postacią zjawy , której nikt nie widzi , i o niej nie pamięta. Oczywiście ty nie stracisz wspomnień ale czy jesteś gotowa poświęcić całe życie dla niewielkiej grupki magów ? ~ bałam się. Nie chciałam znikać , ani żeby Natsu o mnie zapomniał... ale nie mam wyjścia jeśli to go uratuje.
- Ile mam czasu? - nieśmiało zapytałam.
~ Jest silny i jak na razie nawet dobrze się trzyma został mu dzień lub mniej. ~ ta odpowiedź zabolała... jeszcze bardziej się rozpłakałam, spędzę z nim tą ostatnią noc a potem odejdę muszę to zrobić. Wstałam i z łzami poszłam przed siebie. Nogi zaprowadziły mnie nad rzekę gdzie siedział on.
- Natsu tamte słowa nie było do ciebie , przepraszam - wydusiłam przez łzy. Podszedł do mnie , cały czas mając spuszczoną głowę że nie mogłam zobaczyć jego twarzy. Nagle przytulił mnie.
- Wiem o tym przepraszam że tak zareagowałem. Proszę nie płacz już , nienawidzę tego -
- To wszystko moja wina... wszystko przeze mnie - poczułam jak uścisk staje się mocniejszy.
- Nie prawda. To nie twoja wina że masz taką moc i dopiero niedawno ją odkryłaś. Nikt cię nie wini -
Spojrzałam na twarz Natsu , dopiero teraz zrozumiałam że cierpi. Starał sie to ukryć , jednak poznałam wymuszony uśmiech. Jaka ja byłam ślepa że wcześniej się nie zorientowałam... ta trucizna , to prze nią cierpi!
- Natsu czemu udajesz ? - spytałam.
- Co? O czym mówisz? - uśmiechnął się.
- Widzę że cierpisz. - jego twarz stałą sie poważna.
- Przed tobą nic nie można ukryć...-
- Wyleczę cię - moje życie nie jest nic warte jeśli mam dalej krzywdzić osoby i pozwolić niektórym umrzeć.
- O czym ty mówisz? I co się z tobą stało u mistrza ? - miałam jakieś inne wyjście ? Opowiedziałam mu całą historię , omijając to że umrę. On by na to nie pozwolił.
- Czyli albo mnie zostawisz albo umrę po jakimś czasie ? - usiadł na dawnym miejscu przy brzegu. Usiadłam na jego kolanach.
- Tak...-
- Więc to proste nie opuszczaj mnie , wolę żyć krótko z tobą , niż długo bez ciebie - uśmiechnął się szeroko.
@.@
Bożeee jak mnie tu długooo nie było wielkie PRZEPRASZAM chociaż pewnie nawet to nie wystarczy...
~ Lucy musisz pozbyć się klątwy... Musisz go zostawić ~ usłyszałam głos Hihri w głowie.
- Odejdź ! Nie mów nic do mnie i odejdź! - krzyczałam do niej. Zacisnęłam mocniej oczy i tak jakby próbowałam odsunąć jej głos od siebie. Niestety to wszystko tylko ja słyszałam... to działo się we mnie. Kiedy ponownie otworzyłam oczy z mojego czoła leciał pot a w oczach można było dostrzec strach. Widziałam tylko twarz rozwścieczonej Erzy i siedzącego obok mnie mistrza.
- Jak ty mogłaś coś takiego powiedzieć?! - wykrzyczała mi w twarz. Byłam całkiem nieświadoma i wzrokiem szukałam ukochanego...
- Erzo uspokój się ona zrobiła to nieświadomie spójrz na nią . - mistrz był poważny , aż za.
- Ale o co chodzi? - spytałam nieśmiało.
- Ty naprawdę nie wiesz?! -
- Nie! - krzyknęłam powoli czując złość z braku świadomości co się dzieje.
- Kazałaś Nastu odejść! - szybko się podniosłam.
- Gdzie on jest? - spytałam spuszczając głowę.
- Gray poszedł za nim , prawdopodobnie nad rzekę jak zawsze - już zamierzałam wyjść gdy usłyszałam głos za sobą.
- Lucy czekaj , najpierw powiedz wszystko - opowiedziałam mistrzowi i Erzie o wydarzeniach sprzed wielu lat.
- Mistrzu co mam zrobić...? - spytałam załamana. Scarlet przytuliła mnie do siebie.
- Na początek idź zobaczyć się z Gajeelem może kiedy go ujrzysz coś się w tobie przebudzi i przywrócisz mu magię, kłótnię z Natsu na razie odpuść zajmijmy się ważniejszymi sprawami. Ty Erzo wytłumacz mu wszystko co się dzieje. - miał rację , musiałam się pośpieszyć i wszystko wyjaśnić z ukochanym ale teraz było coś ważniejszego. Biegiem udałam się do domu Levi. Na pewno jest u niej , w końcu nie zostawiła by go w potrzebie tak samo jak ja Natsu. Sapiąc nieśmiało zapukałam do drzwi. A co jeśli mi nie otworzy , bo nie chce mnie widzieć? Może mnie nienawidzi? W końcu to przeze mnie jej ukochany walczy o życie... Nagle drzwi się otworzyły. W nich stanęła niebiesko-włosa z podpuchniętymi oczami i smutkiem na twarzy.
- Ohayo Levi-chan - przywitałam się. Gdy tylko na mnie spojrzała w jej oczach zebrały się łzy , z niewielką siłą wtuliła się we mnie i rozpłakała. Stałyśmy tak z jakąś minutę , może dwie ? Potem odsunęła się przecierając oczy.
- Ohayo , wejdź Lu-chan - dobrze myślałam gdy tylko weszłam do środka jednego z pokoi widziałam leżącego chłopaka. Dziewczyna się nim opiekowała to słodkie , jednak muszę zrobić to co do mnie należy. Skoro jestem panią dobrej magi powinnam umieć przywrócić ją. Spojrzałam na twarz męczącego się Gajeela. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Cały blady... to było przerażające.
- Lu-chn odsuń się - mała istotka podbiegła do niego z miską. On... wymiotował krwią! Nie mogłam na to patrzeć.
- Levi , Gajeel przepraszam - rozpłakałam się. To była moja wina. Wybiegłam z domu , płacząc. To wszystko jest przeze mnie , każdy cierpi z mojej winy. Mimo że stałam się silniejsza dalej ranie ludzi , którzy przeze mnie cierpią. Czego się spodziewałam? Że pójdę tam i cudem go uleczę? Chyba właśnie w to wierzyłam.
~ Możesz ich wszystkich uratować, przywrócić magię i wyleczyć "go". Nie zauważyłaś że tylko osłabiłyśmy truciznę która w nim jest? Nie można go uratować chyba że oddasz swoje życie za nich wszystkich. ~ usłyszałam głos w głowie.
- O czym ty mówisz?! - krzyknęłam w myślach.
~ Ty nic nie zauważyłaś, ślepa jesteś czy nie chcesz tego widzieć? Myślisz że czemu wtedy obudziła się w tobie ta fala energii która wszystkich uratowała? On umiera. Ma w sobie bardzo ciężką truciznę , próbowałaś go ratować i udało się. Osłabiłyśmy truciznę dzięki czemu żyje. Ale nie pozbyłyśmy się jej! Ona tera go wykańcza , udaje że nic mu nie jest ja to widzę i ty też powinnaś zauważyć! ON UMIERA! ~ usłyszałam jej szyderczy głos. Byłam akurat w parku i usiadłam na jednej z ławek.
- Jak to umiera...? - nie mogłam w to uwierzyć... cały świat mi się zawalił.
~ Przecież ostatnio walczył! To oczywiste że jeden z przeciwników miał truciznę , taką której żadna magia nie wyleczy chyba że twoje życie. ~
- Jeśli umrę zwrócę im magię i go uratuje ? -
~ Tak, no to znaczy nie do końca umrzesz. Jako że masz w sobie moc ognia wszystko się wypali, wspomnienia z tobą znikną , cała twoja egzystencja zniknie. Ale nie umrzesz to będzie coś gorszego. Będziesz żyła pod postacią zjawy , której nikt nie widzi , i o niej nie pamięta. Oczywiście ty nie stracisz wspomnień ale czy jesteś gotowa poświęcić całe życie dla niewielkiej grupki magów ? ~ bałam się. Nie chciałam znikać , ani żeby Natsu o mnie zapomniał... ale nie mam wyjścia jeśli to go uratuje.
- Ile mam czasu? - nieśmiało zapytałam.
~ Jest silny i jak na razie nawet dobrze się trzyma został mu dzień lub mniej. ~ ta odpowiedź zabolała... jeszcze bardziej się rozpłakałam, spędzę z nim tą ostatnią noc a potem odejdę muszę to zrobić. Wstałam i z łzami poszłam przed siebie. Nogi zaprowadziły mnie nad rzekę gdzie siedział on.
- Natsu tamte słowa nie było do ciebie , przepraszam - wydusiłam przez łzy. Podszedł do mnie , cały czas mając spuszczoną głowę że nie mogłam zobaczyć jego twarzy. Nagle przytulił mnie.
- Wiem o tym przepraszam że tak zareagowałem. Proszę nie płacz już , nienawidzę tego -
- To wszystko moja wina... wszystko przeze mnie - poczułam jak uścisk staje się mocniejszy.
- Nie prawda. To nie twoja wina że masz taką moc i dopiero niedawno ją odkryłaś. Nikt cię nie wini -
Spojrzałam na twarz Natsu , dopiero teraz zrozumiałam że cierpi. Starał sie to ukryć , jednak poznałam wymuszony uśmiech. Jaka ja byłam ślepa że wcześniej się nie zorientowałam... ta trucizna , to prze nią cierpi!
- Natsu czemu udajesz ? - spytałam.
- Co? O czym mówisz? - uśmiechnął się.
- Widzę że cierpisz. - jego twarz stałą sie poważna.
- Przed tobą nic nie można ukryć...-
- Wyleczę cię - moje życie nie jest nic warte jeśli mam dalej krzywdzić osoby i pozwolić niektórym umrzeć.
- O czym ty mówisz? I co się z tobą stało u mistrza ? - miałam jakieś inne wyjście ? Opowiedziałam mu całą historię , omijając to że umrę. On by na to nie pozwolił.
- Czyli albo mnie zostawisz albo umrę po jakimś czasie ? - usiadł na dawnym miejscu przy brzegu. Usiadłam na jego kolanach.
- Tak...-
- Więc to proste nie opuszczaj mnie , wolę żyć krótko z tobą , niż długo bez ciebie - uśmiechnął się szeroko.
@.@
Bożeee jak mnie tu długooo nie było wielkie PRZEPRASZAM chociaż pewnie nawet to nie wystarczy...
piątek, 10 stycznia 2014
25. Prawda skrywana od wieków.
Szliśmy przez wielki park, jakby tak się zastanowić to nigdy nie widziałam domu mistrza. Jednak cały czas dręczą mnie myśli na temat utraconej magi. A co jeśli na czas jej nie odzyskamy i Wendy z Gajeelem...Nie nie nogę tak nawet myśleć, wszystko się ułoży w końcu nie jestem sama mam jego i przyjaciół którzy pomagają sobie nawzajem. Gdy wyszliśmy z parku moim oczom ukazał się dość duży dom.Gdy doszliśmy pod furtkę drzwi się otworzyły, a w nich staną Laxus.
- Wejdźcie! - poinformował nas jak zwykle oschłym tonem. Lekko się denerwowałam. Natsu widocznie to zauważył bo jak wchodziliśmy razem z przyjaciółmi do środka mocniej zacisną moją dłoń, dodając mi odwagi. Przeszliśmy przez skromny beżowy korytarz. Na jego końcu znajdował się pokój w którym czekał na nas mistrz.
- Proszę usiądźcie - wskazał nam miejsca. Ja usiadłam obok jego prawej ręki. Podął mi jakąś kartkę. Przeczytałam ją, był to jakiś mit. Gdy skończyłam wszystko ułożyło mi się w głowie. Każdy siedział cicho i skierował swój wzrok na mnie.
Moja praprababcia, to ona wybierała pomiędzy wiatrem a ogniem. To ona była wtedy w ciąży z prababcią. A przeznaczenie znów skierowało, że nasza rodzina wybierała pomiędzy wiatrem a ogniem. I tak było cały czas. I zawsze nasza rodzina wybierała ogień. Zawsze... Niespodziewanie poczułam przyjazne ciepło oraz zobaczyłam rażące światło. Zamknęłam oczy a gdy ponownie je otworzyłam ujrzałam...zamek! Obok były trzy smoki, jeden złoty, drugi z płomieni i jeden taki srebrny. Trzy głowy spoglądały na obraz za oknem. To tam księżniczka magi wybierała swojego ukochanego. Gdy tylko wybrała ogień, srebrny smok uniósł się i odleciał. Za to smok płomienia podszedł do złotej smoczycy i razem odeszli w las.
- Gdzie ja jestem? - zapytałam samą siebie. Unosiłam się w powietrzu, co było nie realne. Nagle obok mnie pojawiła się kobieta o blond włosach. Delikatne policzki, i suknia różowa. Wyglądem przypominała tą królową magii. Zaraz! To byłą ONA!
- Ohayo Lucy - uśmiechnęła się do mnie nie winnie.
- Ohayo - szepnęłam dalej wstrząśnięta. Jednak nie długo po policzku kobiety popłynęła łza, a po niej kolejna.
- Lucy przepraszam. - schowała ręce na twarzy i zaczęła płakać. Bałam się poruszyć myśląc, że może spadnę ale jednak zrobiłam ten krok. Krok ku niej by ja przytulić. Objęłam ją mocno, nie wiedziałam co się dzieje lecz nie chciałbym by płakała.
- To moja wina. A tak właściwie powinnam ci wszystko wyjaśnić a nie się rozklejać. Więc zacznijmy od tego, nazywam się Hihri Luffa to kobieta którą widzisz to ja w przeszłości. Jestem twoją praprababcią. To przez to co teraz widzisz zrodziła się nasza rodzinna klątwa -
- Klątwa? - byłam zdziwiona.
- Tak widocznie nie słyszałaś o niej ponieważ twoja mama zbyt szybko odeszła. Nasza rodzina od pokoleń rodzi córki z magią gwiazd. I zawsze maginie wybierają na swoich mężów magów ognia. A to wszystko przez to, że to ja pierwsza wybrałam ogień. Kiedy jednak mój ukochany zginął w walce - przeniosłyśmy się do tamtego czasu. Na około mnie było pełno ludzi i smoków przez których zwyczajnie przenikałam. - Ja byłam w ciąży i zatopiłam się w potwornym smutku. Jako władczyni dobrej magi rzuciłam urok na naszą krew. Postanowiłam że każda z nas, znajdzie kogoś podobnego do niego i odnajdzie prawdziwe szczęście. Wszystko było dobrze dopóki ty się nie narodziłaś. Twoja babcia byłą moją córką więc całkowicie posługiwała się magią gwiazd, twoja matka tak samo. Jednak ty.. ty zmieszałaś magię gwiazd z ogniem. Robiłaś to jeszcze w łonie matki, przez co Layla była strasznie słaba, aż w końcu jej serce nie wytrzymało i zmarła w młodym wieku. Od samego początku twojego pojawienia wszystko działo się inaczej. Zamiast ty wybierać to on wybrał. To wszystko było inne. Twoje przygody, przyjaciele całe twoje życie. Żadna z nas nie mogła złamać tej klątwy, której chciałabym się pozbyć. Ale ty możesz dać radę to zmienić...wystarczy tylko, że pokochasz jakiegoś innego maga. A nie maga płomieni...- spojrzałam na nią przerażona.
- Jak to mam pokochać kogoś innego..? - nie rozumiałam co ona mówi, cały świat zaczął się walić.
- Musisz odejść z gildii, i zakochać się na nowo w kimś innym... Jesteś księżniczką dobrej magi, magi gwiazd i ognia feniksa więc na pewno chciałabyś pozbyć się tej klątwy. w
W końcu jesteś naszą Lucy - złapała mnie za ręce. - Mimo, że na twoich barkach cięży odpowiedzialność całej dobrej magi, to musisz poświęcić coś by było wszystko dobrze. Musisz opuścić maga ognia feniksa, to nie możliwe byś ciągle się z nim spotykała bo inaczej klątwa znów będzie musiała czekać by ją złamać -
- Ale po co ją łamać skoro wszystko jest dobrze? - spytałam dosyć nie rozumiałam z naszej rozmowy.
- Zapomniałam ci coś powiedzieć. Mówiłam że chciałaby każda z nas doznała takiego uczucia jak ja prawda? -
- Tak -
- Więc.. to tyczyło się również bólu jakiego doznałam po śmierci mojego ukochanego. Każdy ukochany umierał gdy my byłyśmy w ciąży - uśmiechnęła się szaleńczo. Jeśli nie powstrzymam klątwy, to Natsu on umrze?! Ale przecież mój ojciec żył!
- Ale mój ojciec żył! -
- Ale mówiłam ci przecież, że ty byłaś wyjątkowa - odsunęłam się od niej.
- Nie! - przez moją głowę przelatywały wspomnienia mojej babci, prababci gdy ich ukochany umierał. Nie chciałam tego przeżywać.
- Ja chce stąd odejść! -
- W takim razie żegnaj ale nie zapominaj prawdy której się tu dowiedziałaś! - po chwili całą świeciłam. Zamknęłam oczy i gdy ponownie je otworzyłam ujrzałam zatroskana twarz Natsu.
@.@
Dobra na to co zrobiłam nie ma wytłumaczenia ale już jestem! I ogłaszam że rozdziały wchodzić będę dokładnie w każdy piątek miesiąca!
- Wejdźcie! - poinformował nas jak zwykle oschłym tonem. Lekko się denerwowałam. Natsu widocznie to zauważył bo jak wchodziliśmy razem z przyjaciółmi do środka mocniej zacisną moją dłoń, dodając mi odwagi. Przeszliśmy przez skromny beżowy korytarz. Na jego końcu znajdował się pokój w którym czekał na nas mistrz.
- Proszę usiądźcie - wskazał nam miejsca. Ja usiadłam obok jego prawej ręki. Podął mi jakąś kartkę. Przeczytałam ją, był to jakiś mit. Gdy skończyłam wszystko ułożyło mi się w głowie. Każdy siedział cicho i skierował swój wzrok na mnie.
Moja praprababcia, to ona wybierała pomiędzy wiatrem a ogniem. To ona była wtedy w ciąży z prababcią. A przeznaczenie znów skierowało, że nasza rodzina wybierała pomiędzy wiatrem a ogniem. I tak było cały czas. I zawsze nasza rodzina wybierała ogień. Zawsze... Niespodziewanie poczułam przyjazne ciepło oraz zobaczyłam rażące światło. Zamknęłam oczy a gdy ponownie je otworzyłam ujrzałam...zamek! Obok były trzy smoki, jeden złoty, drugi z płomieni i jeden taki srebrny. Trzy głowy spoglądały na obraz za oknem. To tam księżniczka magi wybierała swojego ukochanego. Gdy tylko wybrała ogień, srebrny smok uniósł się i odleciał. Za to smok płomienia podszedł do złotej smoczycy i razem odeszli w las.
- Gdzie ja jestem? - zapytałam samą siebie. Unosiłam się w powietrzu, co było nie realne. Nagle obok mnie pojawiła się kobieta o blond włosach. Delikatne policzki, i suknia różowa. Wyglądem przypominała tą królową magii. Zaraz! To byłą ONA!
- Ohayo Lucy - uśmiechnęła się do mnie nie winnie.
- Ohayo - szepnęłam dalej wstrząśnięta. Jednak nie długo po policzku kobiety popłynęła łza, a po niej kolejna.
- Lucy przepraszam. - schowała ręce na twarzy i zaczęła płakać. Bałam się poruszyć myśląc, że może spadnę ale jednak zrobiłam ten krok. Krok ku niej by ja przytulić. Objęłam ją mocno, nie wiedziałam co się dzieje lecz nie chciałbym by płakała.
- To moja wina. A tak właściwie powinnam ci wszystko wyjaśnić a nie się rozklejać. Więc zacznijmy od tego, nazywam się Hihri Luffa to kobieta którą widzisz to ja w przeszłości. Jestem twoją praprababcią. To przez to co teraz widzisz zrodziła się nasza rodzinna klątwa -
- Klątwa? - byłam zdziwiona.
- Tak widocznie nie słyszałaś o niej ponieważ twoja mama zbyt szybko odeszła. Nasza rodzina od pokoleń rodzi córki z magią gwiazd. I zawsze maginie wybierają na swoich mężów magów ognia. A to wszystko przez to, że to ja pierwsza wybrałam ogień. Kiedy jednak mój ukochany zginął w walce - przeniosłyśmy się do tamtego czasu. Na około mnie było pełno ludzi i smoków przez których zwyczajnie przenikałam. - Ja byłam w ciąży i zatopiłam się w potwornym smutku. Jako władczyni dobrej magi rzuciłam urok na naszą krew. Postanowiłam że każda z nas, znajdzie kogoś podobnego do niego i odnajdzie prawdziwe szczęście. Wszystko było dobrze dopóki ty się nie narodziłaś. Twoja babcia byłą moją córką więc całkowicie posługiwała się magią gwiazd, twoja matka tak samo. Jednak ty.. ty zmieszałaś magię gwiazd z ogniem. Robiłaś to jeszcze w łonie matki, przez co Layla była strasznie słaba, aż w końcu jej serce nie wytrzymało i zmarła w młodym wieku. Od samego początku twojego pojawienia wszystko działo się inaczej. Zamiast ty wybierać to on wybrał. To wszystko było inne. Twoje przygody, przyjaciele całe twoje życie. Żadna z nas nie mogła złamać tej klątwy, której chciałabym się pozbyć. Ale ty możesz dać radę to zmienić...wystarczy tylko, że pokochasz jakiegoś innego maga. A nie maga płomieni...- spojrzałam na nią przerażona.
- Jak to mam pokochać kogoś innego..? - nie rozumiałam co ona mówi, cały świat zaczął się walić.
- Musisz odejść z gildii, i zakochać się na nowo w kimś innym... Jesteś księżniczką dobrej magi, magi gwiazd i ognia feniksa więc na pewno chciałabyś pozbyć się tej klątwy. w
W końcu jesteś naszą Lucy - złapała mnie za ręce. - Mimo, że na twoich barkach cięży odpowiedzialność całej dobrej magi, to musisz poświęcić coś by było wszystko dobrze. Musisz opuścić maga ognia feniksa, to nie możliwe byś ciągle się z nim spotykała bo inaczej klątwa znów będzie musiała czekać by ją złamać -
- Ale po co ją łamać skoro wszystko jest dobrze? - spytałam dosyć nie rozumiałam z naszej rozmowy.
- Zapomniałam ci coś powiedzieć. Mówiłam że chciałaby każda z nas doznała takiego uczucia jak ja prawda? -
- Tak -
- Więc.. to tyczyło się również bólu jakiego doznałam po śmierci mojego ukochanego. Każdy ukochany umierał gdy my byłyśmy w ciąży - uśmiechnęła się szaleńczo. Jeśli nie powstrzymam klątwy, to Natsu on umrze?! Ale przecież mój ojciec żył!
- Ale mój ojciec żył! -
- Ale mówiłam ci przecież, że ty byłaś wyjątkowa - odsunęłam się od niej.
- Nie! - przez moją głowę przelatywały wspomnienia mojej babci, prababci gdy ich ukochany umierał. Nie chciałam tego przeżywać.
- Ja chce stąd odejść! -
- W takim razie żegnaj ale nie zapominaj prawdy której się tu dowiedziałaś! - po chwili całą świeciłam. Zamknęłam oczy i gdy ponownie je otworzyłam ujrzałam zatroskana twarz Natsu.
@.@
Dobra na to co zrobiłam nie ma wytłumaczenia ale już jestem! I ogłaszam że rozdziały wchodzić będę dokładnie w każdy piątek miesiąca!
Subskrybuj:
Posty (Atom)