- Ile kosztuje tan klucz? - Uprzejmie spytała sprzedawcę. On podrapał się po głowie. Gorączkowo nad czymś rozmyślał.
- Kosztuje 70,000 kryształów. - Gwiazdki w
jej oczach momentalnie pękły po usłyszeniu kwoty. Cena była równa
z jej czynszem za mieszkanie, a dopiero co zapłaciła i teraz nie
była w stanie zebrać tylu pieniędzy od tak. Zarabiała sama nie
korzystając z rodzinnych funduszy. On widząc ją taką smutną
dodał.
-
Ale dla panienki 65,000– Uśmiechnął się do niej. Mimo iż cena
spadła nie mogła go kupić. Postanowiła pójdzie do pracy.
-
Odłożyłby go pan dla mnie? Zapłacę jak tylko zdobędę kwotę. - Chwilę rozmyślał. Nic nie mówiąc otworzył dolną szufladę i
schował tam owy klucz.
-
Młoda panno masz miesiąc – Powiedział mimo wszystko z delikatnym
uśmiechem. Uradowana wyszła z sklepu do swojego mieszkania. Po
drodze kupiła gazetę z ogłoszeniami o pracę. Usiadła na łóżku
i biorąc artykuł przeglądała uważnie oferty. Nagle coś wpadło
jej w oko.
Witam poszukuję kelnerki do restauracji „Bor Metr” na ulicy wiśniowej dziewiętnaście. Poszukiwana dziewczyna od szesnastu lat z dużym biustem. Co miesiąc otrzyma ona 100,000 kryształów. Jeśli jest ktoś zainteresowany serdecznie zapraszam ósmego maj na piętnastą. Uprzejmie dziękuje.
Wypłata
zszokowała blondynkę bardzo. Jednak co mogło się kryć za pracą
kelnerki w restauracji? Zadowolona , ruszyła w stronę łazienki.
Napuszczając wody do walny dolała swojego ulubionego różanego
żelu tworząc przy tym wielkie ilości piany. Weszła do wody i
opierając głowę o róg wanny patrzyła w biały sufit. Zawsze w
takich chwilach myślała o nim. Co robi? Gdzie jest? Jak wygląda?
Spojrzała na zegarek było już późno. Wyskoczyła z piany jak
poparzona wycierając mokre ciało i włosy ręcznikiem. Ubrała się
szybko. Zmartwiona czasem wybiegła z domu z wilgotnymi włosami.
Biegła całą drogę do jak miała nadzieję przyszłego miejsca
pracy, dzięki czemu włosy wyschnęły jej po drodze i mimo tak
ekstremalnym warunków suszenia wyglądały naprawdę ładnie. Z
oddali widziała tabliczkę z szyldem. Po upływie mniej niż minuty
stała przed średniego rozmiaru brązowymi drzwiami z ogłoszeniem o
prace i godzinami otwarcia. Pewna siebie i radosna pociągnęła z
klamkę. Wchodząc do środka uważnie przyglądała się wnętrzu.
Ściany koloru żółtego. Goście mężczyźni w garniturach
popijający alkohol,a kelnerki w skąpych strojach chodziły od
stolika do stolika. W pewnym momencie poczuła jak ktoś szarpie ją
w ramię. Zaskoczona odwróciła głowę i ujrzała kobietę może
trzydziestoletnią. Biżuterię miała z pereł z długa czerwona
suknia sięgała do kostek. Na nogach miała dużej wielkości czarne
szpilki Kobieta nie będąc próżna także ją zlustrowała ,lecz
największą uwagę przykuł biust blondynki.
-
Jestem właścicielka budynku Dina ty na pewno w sprawie ogłoszenia-
uprzejmie uśmiechała się do dziewczyny. Jednak za tym uśmiechem
był wredny wyraz twarzy.
-
Tak. Nazywam się Lucy – uśmiechnęła się promiennie i szczerze.
-
Lucy.. Bardzo ładne imię. Chodź za mną pokażę ci garderobę.
Przebierzesz się i możesz od razu zaczynać. Ale zanim zaczniemy- Wyciągnęła rękę z umową.
-
Musisz to podpisać - Blondynka siegneła po umowę była gruba a ona
naprawdę szybko potrzebuje tych pieniędzy i pracy. Wzięła
długopis z torebki i jednym zwinnym ruchem podpisała umowę. Nigdy
by tego tak nie zrobiła. Zawsze była dokładna i czytała tak ważne
papiery, ale teraz nie miała wyjścia. Właścicielka jedną ręką
pokazała jej aby podążała za nią. Zdziwiona ilością pokoi już
miała spytać co w nich jest jednak w porę ugryzła się w język.
To nie była jej sprawa ona jest tylko kelnerka nic więcej. Gdy
weszły do garderoby właśnie przebierała się tam jedna z
dziewczyn zaczynając swoją zmianę.
-Mitura
oprowadź nową koleżankę i naucz ją tutaj wszystkiego co powinna
umieć – powiedziała szorstko kobieta. Po ciele blondynki przeszła
fala nieprzyjemnych dreszczy. Zielono włosa ubrana w skąpy strój
wstała i poprowadziła blondynkę do szafki numer osiemnaście. Lucy
nie chętnie zaczęła się przebierać. Nastała niezręczna cisza,
dziewczyna nie lubiąc takich momentów postanowiła zacząć
jakąkolwiek rozmowę
- Więc
nazywasz się Mitura? Ja jestem Lucy – Odpowiedziała wychodząc
ubrana w skąpy strój.
- Lucy?
Masz piękne imię nie to co moje – Odparła. Nie sądziła, że
tak szybko uda jej się rozluźnić napiętą atmosferę.
-
Choć przedstawię ci inne dziewczyny i trochę cie podszkolimy- Pociągnęła ją za rękę niemal wybiegając z garderoby.
Dziewczyna była dosyć dziwna, widać było, że coś ukrywa, jednak
nie chcąc być nachalną powstrzymała się od pytań. Stały teraz
wśród innych kelnerek które gorączkowo roznosiły kolejne porcję
alkoholu. Na jednej zmianie było sześć, razem z nią siedem
dziewczyn na zmienie. Zastanawiała się dlaczego muszą być to
dziewczyny o wielkim biuście? Może żeby wejść w ten strój? Nie
wiedziała , lecz coraz bardziej jej się to nie podobało.
Przechodziły obok pijanego mężczyzny o rudych włosach. On widząc
zielonowłosa usiadł prosto pociągając ją z rękaw ku sobie.
- Nareszcie
jesteś - Uśmiechnął się do niej a jego policzki były
zarumienione od dużej ilości alkoholu.
- Już
się bałem się że dziś nie przyjdziesz.- Po tych słowach
pociągnął ją do siebie i coś szepną do ucha. Nagle zaczął
wkładać rękę pod jej krótka czarną z białymi falbankami
spódniczkę. Ona robiąc niezadowolona minę wstała i schyliła się
przed nim w geście przeprosin.
-
Pan wybaczy jednak dziś uczę nową koleżankę - blondynka stała
jakby wbita do podłogi, a jej serce ogarniało coraz więcej
wątpliwości i obaw. Czy tu się dzieję? o czym myśli? Tak biła
się z swoimi myślami już chciała palnąć że to na pewno jakiś
żart. Gdy jednak dostała nowy dowód. Przechodząca kelnerka o
długich brąz włosach została siarczyście klepnięta w pośladki.
Blondynka już miała na niego naskoczyć, ale ujrzała jak brunetka
złapała mężczyznę za krawat i pociągnęła w stronę jednych z
ośmiu par drzwi. Zdenerwowana i zdezorientowana pociągnęła Miturę
w rękę. Wyszły pospiesznie na korytarz, a blondynka wgapiała się
w nią z szeroko otwartymi oczami.
-
Mitsura co tu się dzieje?!- Wykrzyczała jej w twarz. A zielono
włosa przyglądała się z rozbawieniem przestraszonej Lucy.
-
Jak to co a nie widać?! Koleś kupuje drinka i jeżeli chce to za
dodatkową opłatę mu usługujesz, myślisz, że dlaczego mamy tak
duże wypłaty! - powiedziała ze śmiechem zieolonowłosa
dziewczyna. Przestraszona blondynka pobladła trochę na twarzy lecz
chwilę pomyślała
-
Chce się z tego wycofać !- Powiedziała głośno rozbawionej
zielono włosej. Nagle nie wiadomo skąd zjawiła się właścicielka
z równym rozbawieniem jak Mitsura.
-
Wycofać nie możesz! Podpisałaś umowę ! Teraz będziesz tu
pracować przez cały rok, ucieczkę przypłacisz życiem.- ostatnie
słowa wypowiedziała groźnie, marszcząc przy tym brwi.
-
Mitsura pokaż jej pokój – powiedziała zadowolona z siebie Dina.
-
Co nie mogę wrócić do domu?!- Tym razem zdenerwowana dziewczyna
zaczęła krzyczeć, tego było za dużo. Bezmyślnie podpisała
umowę i teraz będzie musiała się z tego jakoś uwolnić.
-
Oczywiście że nie, musisz być na każde zawołanie klientów
dziecinko? - Dalej śmiejąc się szyderczo odeszła do swojego
gabinetu zostawiając dziewczyny same.
-
Będę cię obserwować a teraz chodź pokażę ci twój pokój -
dalej radosna kroczyła na drugie piętro. Blondynka nie wiedziała
co ma robić. Była zła na samą siebie za to iż postąpiła tak
szybko i nie ostrożnie. Stały przed pokojem numer osiemnaście jak
numer szafki. Zielono włosa niemal powstrzymując się od śmiechu
wepchała tam Lucy. Zamknęła drzwi z wielkim hukiem, i zeszła na
pierwsze piętro. A ona? Upadła na ziemię , z płaczem podniosła
głowę aby sobaczyć wystrój pokoju. Okno było zastawione kratami
a z ścian schodziła wyblakła pomarańczowa tapeta. Bała się .
Przed sobą miała jedno łóżko i biurko. To był cały wystrój
pokoju. Blada i zdruzgotana upadła na ziemię płacząc. Bardzo się
bała. Marzyła że to wszystko to tylko zły sen i jak ponownie
otworzy oczy wszystko zniknie. Spróbowała. Nic się nie stało to
była brutalna rzeczywistość. Po raz kolejny wylała porcję łez
strachu. Kiedy nagle do jej głowy wkradła się jego roześmiana
twarz. Uśmiechał się do niej promiennie. Powoli się uspokoiła.
Tylko on mógł ją uspokoić nawet jeśli się tak długo nie
widzieli. Tęsknota nagle przezwyciężyła rzeczywisty świat. Po
chwili zamknęła oczy. Pogrążając się w śnie wspomnień gdzie
spotykali się razem i byli cały czas. Jak się śmiali ,płakali i
uśmiechali. W jej sercu zagościł choć na chwilę spokój. Spała
z takimi snami całą noc przez co zleciała jej bardzo szybko.
Niestety ale jutro z rana będzie musiała stawić czoła okropnej
prawdzie. Nikt nawet nie zauważy że zniknęła. Nie dawno przybyła
i zdążyła znaleźć mieszkanie i zapłacić za miesiąc z góry.
Na pomoc z drugiej strony nie mogła liczyć. Musi wymyślić jakiś
plan, albo najprościej poddać się. Nie. Nie może się poddać nie
żeby już nigdy więcej nie ujrzeć tego uśmiechu. Ze snu i
rozmyśleń wybudził ją dźwięk dzwonka. Który oznajmiał pora na
śniadanie. Ze strachem przed nowym dniem wzięła szybki prysznic i
powędrowała na śniadanie. Poznała inne kelnerki które były w
takiej samej sytuacji jak ona. Z jedna nawet się zaprzyjaźniła
nazywała się Hanna, miała jasno niebieskie włosy. Atmosfera przy
stole była radosna przez co na chwilę zapomniała o tym co muszą
tu robić. Na samo wspomnienie tego starach na nowo ją obleciał a
jej ciało aż zadrżało. Widząc to Mitsura jeszcze bardziej się
uśmiechnęła. Przez pierwszy tydzień miała się tylko przyglądać
jednak nawet to napawało ją strachem. Nie chciała tam być,
obawiała się tego co będzie musiała robić już za kilka dni.
Dawać się dotykać za pieniądze? Czuła się jak zwykła
prostytutka, którą wprawdzie była, choć nie chciała. Po głowie
ciągle chodziły jej słowa właścicielki "próbę ucieczki
przypłacisz życiem". Kto jej miał pomóc? Kogo miała prosić,
błagać o tą pomoc? Ojca? Na pewno nie... Chciała mieć przy sobie
Natsu, pragnęła się do niego przytulić. Wpadła na świetny
pomysł.
-Klucze!
Zadowolona z tego, że ma jakiś plan ucieczki pobiegła do swojej
szafki, jednak nigdzie nie było jej przyjaciół.
-Gdzie...
Gdzie są moi przyjaciele? - Powiedziała zrozpaczona a w drzwiach
stanęła jej właścicielka z pękiem kluczy w dłoni.
-Nie
myśl sobie, że byłabym taka głupia zostawiając ci je... - Po tych
słowach zaśmiała się wrednie i ciągnąc ją za włosy
zaprowadziła na główną sale, skąd przerwała swoje 'obserwacje'.
Chciała się zapaść pod ziemie, sam strój powodował, że się
wstydziła.
- Natsu...
pomóż mi... - Powiedziała cicho do siebie rozglądając się po
lokalu. Cały dzień musiała oglądać, jak napaleni, pijani
mężczyźni wykorzystywali jej koleżanki z pracy. Tylko Hanna
rozumiała jej sytuację, bo popełniła taki sam głupi błąd.
Jednak ona miała od wczoraj zdecydowanie lepszy humor, jednak nikt
nie wiedział dlaczego. Czyżby znalazła jakiś sposób na ucieczkę?
Oby tylko wzięła ze sobą Lucy, bo ona nie chciała, żeby ktoś...
Dotykał ją w tak obleśny sposób, zraziłaby się do mężczyzn na
bardzo długo... Wieczorem każda z dziewczyn poszła do swoich
pokoi. Lucy już zamierzała położyć się spać kiedy do jej
pokoju zapukała Hanna.
- proszę...
- Powiedziała cicho blondynka, a kiedy ujrzała swoją koleżankę od
razu wstała i przytuliła się do niej mocno.
-Boję
się Hanna... - Powiedziała cicho a wtedy dziewczyna zamknęła za
sobą drzwi i razem usiadły na łóżku trzymając się za ręce.
- Lucy,
udało mi się! - Powiedziała cicho a na jej twarzy zawitał szeroki,
serdeczny uśmiech.
- Ale
co, co Ci się udało? - Zapytała blondynka, a widząc uśmiech Hanny
sama postąpiła tak samo. Liczyła na dobre wieści, i wcale się
nie przeliczyła.
- Nie
wiem czy wiesz, ale w każdej gildii jest coś takiego jak tablica z
misjami. No więc udało mi się wysłać taką misję do Fairy Tail
z prośbą o uwolnienie nas... - Powiedziała, a Lucy omal nie spadła
z łóżka. Może przy okazji uda jej się dołączyć do gildii? Ale
pewnie nie będą chcieli kogoś z taką przeszłością... Blondynka
wtuliła się do koleżanki i prawie popłakała się ze szczęścia.
- Dałam
dopisek o dziewczynach trzymanych tu siłą, więc może ktoś tutaj
kogoś w nas rozpozna... - Powiedziała dziewczyna, okazało się, że
sama miała kogoś znajomego w gildii.
- Mnie
nikt nie rozpozna, jestem tutaj nowa... - Powiedziała blondynka
spuszczając głowę w dół. Całą noc nie spała, liczyła, że
ktoś się tutaj zjawi i ją uratuje... I przede wszystkim odzyska
jej klucze.
O jestem pierwsza. *cieszy się jak głupia *
OdpowiedzUsuńShun: I z czego się cieszysz wariatko?
Aia: Shun-chan czy ty zawsze musisz być taki nie miły?
Shun: Taka już moja natura.
Aia: I tak cie kocham. Wracając do opowiadania. Biedna Lucy wpakowała się w takie bagno.
Shun: Trzeba było patrzeć co się podpisywało.
Aia: Shun-chan trochę współczucia.
Shun: A daj mi spokój, idę stąd. I przestań w końcu mówić do mnie Shun-chan.
Aia: Głupek, przepraszam za niego. Na czym to ja skończyłam...? A tak... mam nadzieję, że Natsu uratuje Lucy zanim stanie się coś złego i spali ten cały burdel w drobny mak = ). Życzę dużo weny i czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
< Aiamee vel Aia & Shun Kazami. >
No proszę, fajny rozdzialik :3 haha, życzę dużo weny kochana :3
OdpowiedzUsuńOch super szykuję się historia :3 Czekam na 2 rozdział :D
OdpowiedzUsuńNie na darmo poleciłaś mi swojego bloga! <33 Jest przecuuudny ! Czekam na ciąg dalszy i życzę weny ! :3
OdpowiedzUsuń