-
Cześć – odparła blondynka może rok młodsza od niego.-
Hej- powiedział nieśmiało. Zdziwienia na jego twarzy nie dało się
ukryć. Specjalnie schował szalik jedyny punkt do rozpoznania go.
Przez resztkę dnia siedzieli nad rzeką śmiejąc się i
rozmawiając.-
Co tam masz?- spytała patrząc na skrawek białego szalika.- A to ..nic – rzucił
jeszcze bardziej chowając dłoń za sobą. Dziewczynka nagle wstała- Wiedziałam to ty to o
tobie wszyscy mówią – uśmiechnęła się szeroko zdziwiło go to
jeszcze nikt tak się wobec niego nie zachował. Nie rozumiał tej
dziewczyny.- Skoro już to wiesz to
czemu nie uciekasz?! - wrzasnął na nią wytrącony nie wiedział
czy z nim granie nie wiedział co zrobić.Bo się ciebie nie boję
chciałam cię bardzo poznać jesteś miłym bardzo miłym chłopcem-
spojrzała na zachodzące słońce.-
Będę wracać do domu późno- powiedziała do niego-
Przyjdziesz jutro spytał delikatnie się rumieniąc-Jasne
PA Natsu do jutra! - wykrzyczała machając mu dłonią na
pożegnanie. Spotykali się codziennie od miesiąca. Rozmawiali byli
szczęśliwi po raz pierwszy każdy z nich miał prawdziwego
przyjaciela.-
Lucy zdecydowałem kiedy dorosnę przyłącze się do jakieś gildii
razem z tobą – zapalił swoją małą pięść-
Jeszcze zdążysz się rozmyślić – wstała -
Natsu przepraszam ale muszę dziś wrócić szybciej- już miała
wstać gdy chłopczyk włożył jej coś do rąk.-
Najlepszych urodzin Lucy- uśmiechną się do niej szczerze.
Natychmiast otworzyła pudełeczko to co tam było napełniło ją
szczęściem i radością.-
Dziękuje ci Natsu możesz go zapiąć mi go zapiąć--
Jasne – zapiął ostrożnie złoty naszyjnik z różą , obok
pudełka była mała niebieska wstążka do włosów Lucy szybko
uprała upominki i ruszyła w stronę domu co chwilę machając i
krzycząc -Do zobaczenia Natsu!-Wracała
domu szczęśliwa a włosy miała związane niebieską wstążką.
Poznała kochanego chłopca, o którym bardzo dużo myślała.
Weszła do domu, gdzie czekała na nią nie mała niespodzianka.
Urządzili jej przyjęcie, na jej cześć. Po chwili wszyscy
śpiewali jej sto lat. Jej matka widziała, że córkę coś gnębi
więc postanowiła dowiedzieć się o czym rozmyśla córka. Po
przyjęciu razem z Lucy poszły do jej sypialni. Dziewczynka ubrana
w różową pidżamę leżała w wielkim łóżku z baldachimem.
Mama siedziała obok niej spoglądając na nią z delikatnym
uśmiechem.-Lucy
o czym tak myślisz?- spytała nie odrywając wzroku od małej
dziewczynki.-O
niczym – Odparła od razu, jednak było to kłamstwem. Ciągle
myślała o swoim różowowłosym przyjacielu.- Widzę
że coś cię gnębi – przytuliła do siebie córkę nadal
delikatnie się uśmiechając. Opowiedziała jej o przyjacielu i o
wszystkich spędzonych z nim chwilach. -Mamo
nie bądź na mnie zła – wiedziała że jeśli nie poprosi mamy o
dyskrecję już więcej stąd nie wyjdzie, ponieważ jej ojciec był
dosyć trudnym człowiekiem.-Nic
nie powiem tacie. W końcu nie możesz tu zostać na wieczność.
Nie jestem zła tylko szczęśliwa że masz kogoś bliskiego –
uśmiechnęła się i ucałowała swoją córkę, po czym wyszła z
pokoju. Następnego dnia blondyneczka po zjedzonym śniadaniu jak
codziennie wymknęła się nad rzekę. Przechodziła mostem jak
zwykle by dostać się na ławkę gdzie spotyka się z Natsu.
Zatrzymała się i spojrzała w dół na rzekę. Kochała na nią
patrzeć. Usłyszała za sobą dźwięk karocy a po chwili poczuła
jak drewniany most zaczyna pękać. To było ostatnie co udało jej
się zobaczyć.Szedł
zadowolony na spotkanie z ukochaną przyjaciółką. Nie mógł
uwierzyć że on dziecko wychowane przez smoka mógł zdobyć kogoś
tak bliskiego jak Lucy. Widział już ławkę na której spędzali
razem wesoło czas. Wydawało mu się że widzi jak rozmawiali
wczoraj i przedwczoraj... Codziennie, jego serce przyśpieszyło.
Pamiętał jak Igeneel opowiadał mu o tym co to jest miłość
jednak ignorował to uczucie. Był w końcu małym dzieckiem.
Obiecał sobie że gdy dorośnie powie Lucy o swoich uczuciach.
Widział ją. Patrzyła z mostu na rzekę, była zamyślona jak
zawsze kiedy na nią patrzyła. Podniósł dłoń i machał nią
energicznie, choć wiedział że i tak za bardzo wpatrzona jest w
rzekę. Przyśpieszył kroki by móc szybciej zobaczyć ją z bliska
kiedy, za jej plecami przejechała obładowana karota. Ręce już
zbliżał do ust chcąc wykrzyczeć radośnie jej imię, gdy
usłyszał dzięki wytężonemu słuchowi jak drewniany most pęka.
Widział ją i karocę jak w jednej chwili wpadają do płynącej
rzeki.-Lucy!!-
krzyczał na cały głos, w którym krzyk radości zastąpił
krzykiem strachu. Wskoczył do wody. Przechodzący ludzie pomagali
karocy ,a on płyną do niej. Jeszcze tylko trochę. Złapał ją za
rękę. Udało mu się. Zwinnym ruchem pociągnął ją w swoją
strone. Miał ją na rękach nieprzytomną ale żywą. Szybko
zjawiła się obsada służących z jej domu, a na samym końcu jej
rodzice wraz z lekarzem. Mama dziewczynki nie powstrzymywała łez a
chłopak trzymał ją cicho płacząc. Nigdy się tak nie bał odkąd
jego ojciec smok go zostawił. Na ciele miała liczne zadrapania, a
z jej małej główki sączyła się krew. Lucy zabrano do szpitala
nie wpuszczono chłopaka i nawet nie chcieli mu nic powiedzieć mimo
jego licznych awantur. Już miał się poddać ,gdy mama Lucy, Layla
podeszła do niego z łzami w oczach.-Musisz
być Natsu prawda? - spytała łykając. Chłopczyk pokiwał tylko
głową twierdząco, na nic innego nie było go teraz stać widząc
jej matkę w takim stanie.-Jutro
przyjdź tu o tej samej porze. Powiem ci co z Lucy dobrze? - znowu
odpowiedział ruchem głowy i płacząc udał się do domu. Martwił
się o przyjaciółkę. Połowy nocy nie przespał z powodu
zmartwienia. Bał się o nią teraz przydał by mu się ktoś kto go
zrozumie. A dokładniej ona, tylko ona go uspokajała. Zasnął
śniąc o tym jak blondynka wyszła ze szpitala i codziennie się
spotykali. Następnego ranka ruszył w miejsce smutnych wspomnień.
Widział już z daleka mamę przyjaciółki.-Witaj
Natsu – odpowiedziała nie uśmiechając się. Była tak podobna
do Lucy że u chłopca wywołała jeszcze większe uczucie tęsknoty
z bliską osobą.-Mam
dobre wieści Lucy nie miała zbyt poważnych ran i jutro zostanie
wypisana – czuł ulgę ,że nic jej nie jest.-Razem
z mężem chcemy się z tego miejsca wyprowadzić , jeśli chcesz ją
zobaczyć choć za mną -zrobił niepewny krok na przód. Dlaczego
chcą ją stąd zabrać? Nie ma nikogo prócz niej, to z nią wiązał
swoje plany na przyszłość... Cały jego świat po ostatnich jej
słowach zawalił się. Czy za dużo chciał ? Marzył że będą tu
razem. To było oczywiste że kiedyś opuszczą to miejsce ,ale
...wspólnie. Łzy spłynęły po jego dziecięcych policzkach.
Szybko przetarł je dłonią, aby nie ukazywać słabości. Nie mógł
płakać, ona nie mogła widzieć jego łez. Łzy niczego nie
przywrócą, musi żyć dalej. Bijąc się z własnymi uczuciami
doszedł do jednego wniosku. Jutro jak się wyprowadzą pójdzie
razem z nimi. Wyprowadzi się stąd i dalej będzie z Lucy. Weszli
do wielkiego szpitala, jechali windą na trzecie piętro, i do
czwartego z prawej strony pokoju. Widział ją spała cała i
zdrowa. Cieszył się że będzie żyć, że ją uratował. Gdy
tylko ją zobaczył jak spała nie musiała się uśmiechać by
wywołać na jego buzi mały uśmiech poprawiając humor. Siedział
na krześle z pięć minut. Wyszedł nie wytrzymał. Najchętniej by
ją obudził jednak musiała wypocząć. Przed pokojem dziewczynki
siedziała jej mama. Podszedł do niej.-
Dziękuje że mogłem ją zobaczyć- uśmiechnął się. Ona wstała
bez uśmiech i uczuć wpatrywała się w chłopczyka. Przypomniała
jej się rozmowa z mężem , iż Lucy nie może się widywać z kimś
takim. To z jego powodu została podjęta decyzja o przeprowadzce.
Wyciągnąwszy do niego prawą rękę po czym z niej zaczęło
wydobywać się złote światło. Ostatnim co usłyszał i zobaczył
była smutna twarz kobiety i cicho wyszeptane przepraszam. Nazajutrz
obudziły go promienie zachodzącego słońca. Przetarł senne oczy
i przypomniał sobie wczorajszą sytuację.-
Lucy! - krzyknął wybiegając z szpitala. Biegł prędko do
wielkiej rezydencji która niegdyś pełniona życiem, teraz stała
cicha bez życia. Bał się, chciał być z nią. Szukał wszystkie
pokoje. W pokoju Lucy czuł jej zapach, niestety był on tylko
wspomnieniem. Nie mógł odszukać jej za zapachem. Na podłodze
obok łóżka znalazł pudełko z wstążkami lecz brakowało
jednej...właśnie tej którą podarował jej na urodziny. Płakał...
opadł na puste łóżko dziewczynki i dał upust swoim uczuciom.
Nie długo po tych wydarzeniach jeździł po całym mieście
szukając jej.Ona
również płakała nie mogła znieść myśli że straciła bliską
osobę. Niedługo po wprowadzeniu do nowego domu jej matka
zachorowała i zmarła. Przygnębiona śmiercią i rozstaniem z
najbliższymi osobami w jej sercu marzyła by zobaczyć go. Co noc
śnił się jej on. Uśmiechał się do niej promiennie.Parę
lat później. Jej
ojciec po śmierci mamy zagłębił się w fortunie. Nie chcąc
dopuścić do zaręczyn które powiększyły by ich fundusze
uciekła, żyła skromnie i normalnie. Marzyła aby dołączyć do
jakieś gildii i o zobaczeniu tego ukochanego uśmiechu. A on?
Należał do gildii, miał wielu przyjaciół i małego niebieskiego
partnera, jednak nikt nie ugasi tego uczucia w jego sercu. Chodził
na misję i przy każdej z nich wykorzystywał okazje do jakiś
poszlak prowadzących do niej. Tak samo jak ona marzył o ich
ponownym spotkaniu. Tak biegło ich osobne życie. Oboje marzyli o
tym samym czy ich sny i marzenia się spełnią? Czy zostali
rozdzieleni na zawsze?
Świetny prolog :3 Im więcej będziemy razem pracować tym lepsze będą tego efekty, także trzymam kciuki za Ciebie Asuna-chan ! Dużo weny :33
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za wyrażenie - ZAJEBISTY PROLOG :3 Będę stałą czytelniczką i już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, ciekawa historia że Natsu i Lucy znali się już wcześniej, już jestem ciekawa jak na siebie zareagują jak się spotkają. No to weny i mam nadzieję, że nie zrezygnujesz szybko i będziesz miała duuużo rozdziałów.
OdpowiedzUsuńTeż prowadzę blog NaLu jakbyś chciała.
Kuzyneczko zamorduje cię nie dość że cię o coś poprosiłam to dodałaś swoje trzy grosze. No ale do prologu to super ,a i policze się z tobą jak mnie odwidzisz.
OdpowiedzUsuńOooo.. Świetnie ^^ będę miała co czytać, myślałam że przeczytałam już wszystkie blogi o NaLu. Ten prolog jest super, jestem ciekawa kiedy będzie 1 rozdział ;)
OdpowiedzUsuńNo świetne przekonało mnie na pewno będę czytał dalej :)
OdpowiedzUsuń