Widziałam ciemność. Moje powieki były takie ciężkie, jednak powoli podniosłam je. Przez chwilę miałam rozmazany obraz jednak po sekundzie udało mi się zobaczyć Erzę i Graya pochylających się nade mną. Z początku przestraszyłam się i szybko uniosłam głowę co skończyło się bólem.
- Lucy! - przytuliła mnie przyjaciółka. Miałam wiele pytań jednak zaczęłam od najbardziej dla mnie ważniejszych.
- Co z Natsu? - spytałam spuszczając wzrok na śnieżną pościel.
- Wszystko dobrze teraz śpi. - poinformował mnie Gray.
- A co z gildią? - odezwałam się ponownie.
- Na szczęście dzięki tobie nikt nie zginął i wszyscy są cali - złapała mnie za ręce dodając otuchy.
Dzięki mnie? Mam pustkę w głowię ostatnie co pamiętam to jak trzymałam Natsu w objęciach. Więc nie wiem o czym oni mówią..
- Ale o czym w mówicie? - spytałam, dość mocno zdziwiona.
- No o tej fali energii dzięki której nas wyleczyłaś - jakiej znowu fali energii?
- Jakiej fali? - zapytałam z niepokojem.
- No tej ..-
- Erza daj spokój ona nic nie pamięta. Powoli ci wytłumaczę - zaczął chłopak. - Kiedy trzymałaś Natsu w rękach, niespodziewanie na około was pojawiła się wilka fala energii która wyleczyła nas ,ale odebrała magię wszystkim których wyleczyłaś. - co odebrałam magię moim przyjaciołom? To nie możliwe. A jeśli ja także ją utraciłam? Szybko wyszłam z łóżka i sięgnęłam po klucze.
- Otwórz się bramo do Panny! Virgo! - przede mną pojawiła się poświata ,a po chwili dziewczyna przykuta łańcuchami. Rzuciłam jej się na szyję.
- Czy czas kary księżniczko? - byłam taka szczęśliwa ,że ja nie utraciłam magii. Ale dlaczego nie mają jej moi przyjaciele?
- Oczywiście ,że Virgo jak się czują Gwiezdne Duchy? - spytałam.
- Wszystko jest w porządku księżniczko - to dobrze. Nagle mnie coś oświeciło.
- Erza co z Wendy i Gajellem?! Oni są smoczymi zabójcami utrata magi to dla nich pewna śmierć! - krzyczałam. Smoczy zabójcy są zbudowani z magii , więc jej brak oznacza dla nich śmierć. Zszokowana Erza szybko podmieniła zbroję i pewnie skierowała się do nich.
- Skoro ani mogą umrzeć to co z ..-
- Natsu! - dokończyłam biegnąc po schodach do salonu. Smoczy zabójca leżał na kanapie. Tak bardzo teraz się bałam o niego. Biegnąc po schodach wyprzedził mnie Gray.
- Ej ognisty móżdżku! - rzucił się na różowo-włosego klepiąc po policzkach. Natomiast gdy ja do niego dobiegłam odepchnęłam przyjaciela. Położyłam ręce na jego czerwonych policzkach.
- Natsu, Natsu obudź się. Proszę.. - szeptałam najpierw ze spokojem ,a potem coraz bardziej roztrzęsiona.
- Lucy, Gray - na jednej z poduszek siedział mały niedawno obudzony przez nas Happy.
- Happy. - szepnęłam a w moich oczach szkliły się łzy.
- Lucy co robisz Natsu? - spytał żartobliwie. Jednak nikt z nas nie miał teraz ochoty na żarty. Gray podszedł do małego partnera mojego ukochanego i mu wszystko tłumaczył, a ja dalej próbowałam na wszelkie sposoby obudzić smoczego zabójcę.
- A może jedzenie podziała ,zawsze działało! - odezwał się kotek. Nie widziałam w tym żadnego sensu ,ale pobiegłam do kuchni i wyciągnęłam wczorajszego kurczaka. Podeszłam do różowo-włosego i położyłam mu danie przed nos. Nie trzeba było długo czekać ,żeby chłopak się obudził i zaczął pożerać jedzenie.
- Natsu! - rzuciłam mu się na szyję. Może nie miałam racji?
- Ohayo Lucy! - uśmiechnął się przytulając mnie. Po wyjaśnieniu całej sytuacji Dragneelowi przybyłą Erza.
- Lucy miałaś rację! Gajeel i Wendy oni walczą o życie im dłużej nie odzyskamy magi tym oni są bliżej śmierci.. i jestem pewna ,że Natsu! - zamilkła widząc jak chłopak siedzi na sofie ze mną przytuloną do jego ciepłego torsu. - Jak to możliwe, że Natsu nic nie jest? - spytała drżącym głosem.
- Skoro miałam rację i Wendy z Gajeelem cierpią to dlaczego Natsu ty nie odczuwasz żadnych zmian? - spytała patrząc w jego tęczówki.
- Dobra spróbuję użyć magii. - powiedział wstając. Nie długo całe pomieszczenie wypełniło światło z jego płomienia.
- Natsu nie utracił magii. Tak samo jak ja. - musiałam się chwilę zastanowić. - Już wiem! Erza mówiłaś, że każdy kto poczuł tą energie stracił magię ale zostały wyleczone mu rany? -
- Tak -
- To oznacza, że ja z Natsu nie straciliśmy mocy bo my byliśmy w środku tej mocy ,a wy na zewnątrz. I wszystko się zgadza! - klasnęłam w dłonie.
- A właśnie Lucy mistrz chciał cię widzieć gdy tylko lepiej się poczujesz był poważny. - poinformowała mnie przyjaciółka.
- Więc chodźmy możne czegoś więcej się dowiemy - Natsu złapał mnie za rękę i poszliśmy w stronę domu mistrza.
@.@
A o to nowy rozdział. Tak wiem długo mi się go pisało ale miałam poważne kłopoty rodzinne więc to nie moja wina >.< Za parę minut lub godzinę powinien pojawić się również rozdział na mojego drugiego bloga o nalu zachęcam do komentowania ^^
czwartek, 19 grudnia 2013
poniedziałek, 9 grudnia 2013
23. Gdzie jest magia?
Światło zniknęło, pokazując dwójkę magów. Lucy leżała nieprzytomna obok chłopaka. Oboje nie mili na sobie żadnych ran. Tylko zmęczenie i rozdarte strzępki ubrań wskazywały na stoczoną bitwę. Jednak kiedy poświata zniknęła i ukazała magów każdy z gildii poczuł przypływającą do nich przyjazną siłę, a ich rany się goiły. Erza pierwsza podeszła do nieprzytomnych przyjaciół. Nachyliła się nad nimi i o mało nie dostała zawału. Okazało się ,że Salamander tak naprawdę śpi, a gdy Tytania zbliżyła się do nich zaczął dość głośno chrapać.
- Haha cały nasz Natsu! - śmieli się członkowie gildii. Nawet na twarzy poważnej Tytani pokazał się szczery mały uśmiech .Jednak dalej nie wiedzieli co to była ta fala przyjaznego światła.
- Erza! - krzyknęła Mira, która opiekowała się mistrzem gildii.
- Co się dzieje Mira? - spytała znów poważna.
- Ta fala ona wyleczyła mistrza! - po tej wiadomości na wszystkich twarzach pojawił się wielki uśmiech.
- Uch.. - spojrzeli na budzącego się staruszka.
- Mira? Erza? - wyszeptał przez wąsy.
- Mistrzu! - w dość mocnym uścisku dusiła go biało-włosa.
- Mira udusisz mistrza - rzekła dość poważnym tonem Scarlet.Posłusznie dziewczyna puściła staruszka, który rozglądał się dookoła. Gdy jego wzrok dotarł do leżących postaci Natsu i Lucy zmarszczył brwi.
- Dobra robota moje dzieci! - krzyknął do wszystkich nie spuszczając wzroku.
- Aye!! - odpowiedzieli mu krzykiem.
- Mistrzu ale co my teraz mamy zrobić? Gildia jest zniszczona a my potrzebujemy odpoczynku. - odezwała się Levy.
- Cóż każdy niech wraca do domu ,a od jutra zaczniemy odbudowywać nasz dom - powiedział bawiąc się siwym włosem.
- Erza - zatrzymał dziewczynę. - Co z nimi? - spytał wskazując na kochanków.
- Lucy jest tylko nieprzytomna ,a Natsu śpi ,ale mistrzu mistrz nie wie co tu się stało. Kiedy Lucy uklęknęła przy Natsu z jej ciała wyłoniło się wielkie światło. Gdy opadło nasze rany zostały zagojone i wróciła nam siła , ale ta dwójka jest nieprzytomna - staruszek spojrzał bardzo poważnym wzrokiem na Erzę.
- Erzo mogłabyś zmienić zbroję? - chciał coś sprawdzić.
- Dobrze. Podmiana! - jednak nic takiego się nie stało. Dziewczyna dalej stała przed Macarovem w tych samych resztkach zbroi.
- Tak jak myślałem. -
- Mistrzu ale co to znaczy?! - denerwował się.
- Nie jestem pewny więc nic nie powiem. Wszystkiego dowiemy się gdy ta dwójka się obudzi. A teraz mogła byś ich z Grayem zanieść do mieszkania Lucy? - spojrzał na resztki ściany za którymi ukrywał się mag lodu nasłuchując.
- Gray - szepnęła zdziwiona.
- Tak jest mistrzu - powiedział cicho.
- Ty też nie możesz używać magi? -spytała.
- Niestety ale tak - spuścił głowę. Bez słowa więcej podnieśli przyjaciół i zaprowadzili do domu przyjaciółki.
Mistrz wracał do domu cały czas zastanawiając się nad tym wszystkim. Czyżby to wszystko już się zaczęło ,a zło się przebudziło? Nie chciał nawet tak myśleć. Spojrzał na niebo, i w ułamku sekundy zobaczył dużą gwiazdę w środku jednak nie wypełnioną.
- Czyli się zaczęło. Moje dzieci prawdziwa walka zacznie się już wkrótce. - gwiazda zniknęła ,a w jego głowie przypomniało mu się stara legenda która przybyła na jego biurko gdy Lucy dołączyła do gildii.
- Gdzie podziała się ich cała magia? Czy to wina Lucy i jej światła? Jaką tajemnicę skrywa jej krew i co się działo w przeszłości ? Zachęcam do komentowania i proszę o cierpliwość!
- Haha cały nasz Natsu! - śmieli się członkowie gildii. Nawet na twarzy poważnej Tytani pokazał się szczery mały uśmiech .Jednak dalej nie wiedzieli co to była ta fala przyjaznego światła.
- Erza! - krzyknęła Mira, która opiekowała się mistrzem gildii.
- Co się dzieje Mira? - spytała znów poważna.
- Ta fala ona wyleczyła mistrza! - po tej wiadomości na wszystkich twarzach pojawił się wielki uśmiech.
- Uch.. - spojrzeli na budzącego się staruszka.
- Mira? Erza? - wyszeptał przez wąsy.
- Mistrzu! - w dość mocnym uścisku dusiła go biało-włosa.
- Mira udusisz mistrza - rzekła dość poważnym tonem Scarlet.Posłusznie dziewczyna puściła staruszka, który rozglądał się dookoła. Gdy jego wzrok dotarł do leżących postaci Natsu i Lucy zmarszczył brwi.
- Dobra robota moje dzieci! - krzyknął do wszystkich nie spuszczając wzroku.
- Aye!! - odpowiedzieli mu krzykiem.
- Mistrzu ale co my teraz mamy zrobić? Gildia jest zniszczona a my potrzebujemy odpoczynku. - odezwała się Levy.
- Cóż każdy niech wraca do domu ,a od jutra zaczniemy odbudowywać nasz dom - powiedział bawiąc się siwym włosem.
- Erza - zatrzymał dziewczynę. - Co z nimi? - spytał wskazując na kochanków.
- Lucy jest tylko nieprzytomna ,a Natsu śpi ,ale mistrzu mistrz nie wie co tu się stało. Kiedy Lucy uklęknęła przy Natsu z jej ciała wyłoniło się wielkie światło. Gdy opadło nasze rany zostały zagojone i wróciła nam siła , ale ta dwójka jest nieprzytomna - staruszek spojrzał bardzo poważnym wzrokiem na Erzę.
- Erzo mogłabyś zmienić zbroję? - chciał coś sprawdzić.
- Dobrze. Podmiana! - jednak nic takiego się nie stało. Dziewczyna dalej stała przed Macarovem w tych samych resztkach zbroi.
- Tak jak myślałem. -
- Mistrzu ale co to znaczy?! - denerwował się.
- Nie jestem pewny więc nic nie powiem. Wszystkiego dowiemy się gdy ta dwójka się obudzi. A teraz mogła byś ich z Grayem zanieść do mieszkania Lucy? - spojrzał na resztki ściany za którymi ukrywał się mag lodu nasłuchując.
- Gray - szepnęła zdziwiona.
- Tak jest mistrzu - powiedział cicho.
- Ty też nie możesz używać magi? -spytała.
- Niestety ale tak - spuścił głowę. Bez słowa więcej podnieśli przyjaciół i zaprowadzili do domu przyjaciółki.
Mistrz wracał do domu cały czas zastanawiając się nad tym wszystkim. Czyżby to wszystko już się zaczęło ,a zło się przebudziło? Nie chciał nawet tak myśleć. Spojrzał na niebo, i w ułamku sekundy zobaczył dużą gwiazdę w środku jednak nie wypełnioną.
- Czyli się zaczęło. Moje dzieci prawdziwa walka zacznie się już wkrótce. - gwiazda zniknęła ,a w jego głowie przypomniało mu się stara legenda która przybyła na jego biurko gdy Lucy dołączyła do gildii.
Gdzie matka magi Gwiazd i ojciec Ognia się potkają, z stamtąd wyłoni się zło świata. - pamięta tą nazwę. Dopiero później wyszukał w zakazanych księgach, legendę pod tą nazwą.
(Krótka legenda xD)
Jeszcze w erze smoków wyłoniła się magia dobra i magia zła. Najpiękniejsza magia to była magia Gwiazd. Jednak najpotężniejsza to ognia. Władczyni całej dobrej magi , była również magiem Gwiezdnej Energi. Zakochana w w mężczyźnie z ognia Feniksa który był słabszy niż prawdziwego smoka podarowała mu rzadką moc, która pozwalała mu w sytuacji krytycznej lub po treningu wywoływać i używać innej zjedzonej magii smoczego zabójcy. Pod czas jednej bitwy musiał obronić ukochaną i wtedy znalazł wodę, wypił ją i udało mu się połączyć ogień z wodą. Jedna kto był zwykły traf szczęścia. Nie zamierzał więcej ryzykować życia ukochanej władczyni dobrej magi i wytworzył z lawy i pyłu gwiazd, magiczny miecz kręgu złota. Miecz miał właściwości ,że w sytuacji gdy władczyni dobrej magi była zagrożona unosił się i ją sam bronił korzystając mocy ukochanego, gdy ten był daleko. Jednak tą dwójkę odnalazł zły mag ciemności Zeref. Był bezlitosny gdyż zamierzał zdobyć Władczynię Dobrej Magi. Magini Duchów widząc trudną walkę ognia feniksa z ciemnością zapieczętowała moc królowej dobrej magi w swojej krwi. Zdążyła uciec prze magiem zła. Po jakimś czasie wróciła do tamtego miejsca. Ich piękny zamek był ruiną. Wychyliła lekko głowę za pękniętej ściany,spoglądając na miejsce w którym po raz ostatni widziała ukochanego. Leżał tam, a raczej jego ciało. Ona była w ciąży gdy przybył mag ciemności. Postanowiła ,dla każdego smoka stworzy dla nowy wymiar. Gdy dziecko się urodziło ona zachorowała i zginęła. Ich krew przetrwała może do dziś ,jednak dalej jest zapieczętowana w niej moc Władczyni Dobrej Magii, niektórzy domyślają się ,że potomek tej dwójki będzie posługiwał się magią ognia Feniksa i Magią Gwiazd ,jednak nawet ten co ma ich krew nie będzie wiedział o krytej tajemnicy która..
W tym miejscu kartka była urwana. Staruszek pamiętał jak Lucy opowiadała mu o wyborze jej matki pomiędzy wiatrem ,a ogniem Feniksem. Wszystko nabierało sensu. Jakiś potomek musiał zdradzić swoją małżonkę tak ,że magi Feniksa została zachowana w Judym. Za to jej matka Layla nosiła krew magi Władczyni i Gwiezdnej Energii. To trochę poplątane jednak gdy Lucy się tylko wybudzi całość nabierze sensu. Wtedy będziemy rozpamiętywać przeszłość. Jednak pamiętał znak tej gwiazdy kiedy był na zebraniu mistrzów, jeden z rady mówił im o zbliżającym się niebezpieczeństwie.
- Tak więc zapamiętajcie ,że pojawienie się pustej Gwiazdy oznacza odliczanie do pojawienia się wszelkiego zła. Od czasu pojawienia się jej mamy -
- Dziesięć dni - szepną przypominając sobie wszystko.
czwartek, 5 grudnia 2013
22.Wartość życia.
Potrząsałam jego ciałem.
- Natsu! Natsu do cholery otwórz te oczy! - z moich oczu gęsto i szybko spływały łzy. Nie mogłam przyjąć tego ,że mogę teraz go stracić! Najpierw Lina obroniła mnie własnym ciałem, a teraz mogę stracić jego?!
- NIE RÓB SOBIE ŻARTÓW!! - wykrzyczałam gdy po raz kolejny moje ruchy nie pomagały.
- Lucy - słyszałam głos Erzy. Miała na sobie swoją szybką zbroję ,a na rękach trzymała Chelię.
- Ohayo Lucy-san - podeszła do chłopaka i zaczęła go leczyć.
- Czy nic mu nie będzie? - spytałam drżącym głosem bojąc się odpowiedzi, jednak niestety jej nie otrzymałam.
- Lucy choć pomożesz nam przy innych - poczułam jak Erza kładzie mi rękę na ramieniu. No tak całą gildia była ranna, tyle magów do uleczenia. Sama Wendy nie dałaby sobie rady ale skoro jest Chelia to powinny dać sobie radę. Wstałam. Tytania przemieniła swe ubranie na pielęgniarkę i zaczęła pomagać magom. Spojrzałam na moje ręce. Obie dłonie miałam od krwi. Jednak nie tylko swojej.
- Lucy pomóż tu nam! - krzyknął do mnie Gray, który próbował podnieść słup który uwięził Maxa.
- Idę.. - powiedziałam. Stawiałam kroki jednak trzęsące nogi plątały mi się. Kiedy doszłam do maga lodu stał już przy nas Elfman.
- My poniesiemy filar a ty wyciągniesz Maxa - objaśnił mi. Kiwnęłam głową na znak ,że rozumiem.
- Mężczyzna - szepną biało-włosy. Żadne z nas nie miało siły tego komentować. Po chwili słup się uniósł a ja wyciągnęłam pisakowego maga. Miał ranę na brzuchu i złamaną rękę.
- Erza! - kiwnęłam do przyjaciółki. Ta zjawiła się natychmiast. Zabandażowała ranę na brzuchu i usztywniła prawą dłoń. Teraz jak jego życiu już nic nie zagraża poczeka ,aż ci najciężej ranni zostaną uzdrowieni. Pomagałam przyjaciołom. Jednak nie przestałam myśleć o nim.
- To już wszyscy ? - spytałam rozglądając się dookoła. Przez tą całą walkę mistrz leży nieprzytomny, a Lina nie żyje.. Tak bardzo się teraz boję. Boję się że ten koszmar powróci lub się nie skończy.
- Lucy - usłyszałam głos różowo-włosej.
- Tak.? - spytał z nutką obawy. Wiedziałam o kogo będzie chodziło.
- Natsu-san jest przytomny możesz już do niego iść - moje nerwy opadły. Czułam się jakby ktoś ściągał mi z pleców wszystkie złe myśli ich ciężar.
- Dziękuję - wyszeptałam i biegłam w stronę ukochanego.
- Lucy - spojrzałam na niego. Poważniejsze rany zostały zagojone. Nie wiem czemu ale podbiegłam do niego i przytuliłam go najmocniej jak umiałam. Z moich oczu płynęły łzy. Łzy szczęścia.
- Czemu płaczesz? - spytał obejmując mnie w pasie.
- Głupku to łzy szczęścia, ciesze się że nic ci nie jest - nie wypuszczałam go z objęć.
- Chodź tu - niespodziewanie przekręcił mną tak że siedziałam na jego kolanach. Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Tak bałam się tego wszystkiego jednak kiedy jestem z nim wszystko znika. Liczy się tylko ta chwila spędzona z nim.
- Kocham cię - wypowiedziałam gdy z charakterystycznym cmoknięciem się od siebie odsunęliśmy. Złapał dłonią mój różowy policzek.
- Ja ciebie też..- niespodziewanie jego ręka niebezpiecznie zesunęła się w dół.
- Natsu? -
- Przepraszam ale czuje się jeszcze słabo - upadł na ziemię. Bałam się o niego, znowu. Ten strach powraca. Nie tym razem nie pozwolę mu zasnąć. Poczułam jak w moim ciele gromadzi się energia. Moje tęczówki zaszłą mgła i więcej już nie pamiętam. Ostatnie co widziałam to obraz patrzącego na mnie Natsu.
Lucy rozłożyła ręce a z jej ciała pojawił się wielki ognisty ptak.
- Złoty Feniks! - rzuciła zaklęcie. Złote płomienie otoczyły ją i salamandra. Każdy przytomny w gildii patrzał na to zdarzenie. Rozbłysło wielkie światło a potem..
- Natsu! Natsu do cholery otwórz te oczy! - z moich oczu gęsto i szybko spływały łzy. Nie mogłam przyjąć tego ,że mogę teraz go stracić! Najpierw Lina obroniła mnie własnym ciałem, a teraz mogę stracić jego?!
- NIE RÓB SOBIE ŻARTÓW!! - wykrzyczałam gdy po raz kolejny moje ruchy nie pomagały.
- Lucy - słyszałam głos Erzy. Miała na sobie swoją szybką zbroję ,a na rękach trzymała Chelię.
- Ohayo Lucy-san - podeszła do chłopaka i zaczęła go leczyć.
- Czy nic mu nie będzie? - spytałam drżącym głosem bojąc się odpowiedzi, jednak niestety jej nie otrzymałam.
- Lucy choć pomożesz nam przy innych - poczułam jak Erza kładzie mi rękę na ramieniu. No tak całą gildia była ranna, tyle magów do uleczenia. Sama Wendy nie dałaby sobie rady ale skoro jest Chelia to powinny dać sobie radę. Wstałam. Tytania przemieniła swe ubranie na pielęgniarkę i zaczęła pomagać magom. Spojrzałam na moje ręce. Obie dłonie miałam od krwi. Jednak nie tylko swojej.
- Lucy pomóż tu nam! - krzyknął do mnie Gray, który próbował podnieść słup który uwięził Maxa.
- Idę.. - powiedziałam. Stawiałam kroki jednak trzęsące nogi plątały mi się. Kiedy doszłam do maga lodu stał już przy nas Elfman.
- My poniesiemy filar a ty wyciągniesz Maxa - objaśnił mi. Kiwnęłam głową na znak ,że rozumiem.
- Mężczyzna - szepną biało-włosy. Żadne z nas nie miało siły tego komentować. Po chwili słup się uniósł a ja wyciągnęłam pisakowego maga. Miał ranę na brzuchu i złamaną rękę.
- Erza! - kiwnęłam do przyjaciółki. Ta zjawiła się natychmiast. Zabandażowała ranę na brzuchu i usztywniła prawą dłoń. Teraz jak jego życiu już nic nie zagraża poczeka ,aż ci najciężej ranni zostaną uzdrowieni. Pomagałam przyjaciołom. Jednak nie przestałam myśleć o nim.
- To już wszyscy ? - spytałam rozglądając się dookoła. Przez tą całą walkę mistrz leży nieprzytomny, a Lina nie żyje.. Tak bardzo się teraz boję. Boję się że ten koszmar powróci lub się nie skończy.
- Lucy - usłyszałam głos różowo-włosej.
- Tak.? - spytał z nutką obawy. Wiedziałam o kogo będzie chodziło.
- Natsu-san jest przytomny możesz już do niego iść - moje nerwy opadły. Czułam się jakby ktoś ściągał mi z pleców wszystkie złe myśli ich ciężar.
- Dziękuję - wyszeptałam i biegłam w stronę ukochanego.
- Lucy - spojrzałam na niego. Poważniejsze rany zostały zagojone. Nie wiem czemu ale podbiegłam do niego i przytuliłam go najmocniej jak umiałam. Z moich oczu płynęły łzy. Łzy szczęścia.
- Czemu płaczesz? - spytał obejmując mnie w pasie.
- Głupku to łzy szczęścia, ciesze się że nic ci nie jest - nie wypuszczałam go z objęć.
- Chodź tu - niespodziewanie przekręcił mną tak że siedziałam na jego kolanach. Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Tak bałam się tego wszystkiego jednak kiedy jestem z nim wszystko znika. Liczy się tylko ta chwila spędzona z nim.
- Kocham cię - wypowiedziałam gdy z charakterystycznym cmoknięciem się od siebie odsunęliśmy. Złapał dłonią mój różowy policzek.
- Ja ciebie też..- niespodziewanie jego ręka niebezpiecznie zesunęła się w dół.
- Natsu? -
- Przepraszam ale czuje się jeszcze słabo - upadł na ziemię. Bałam się o niego, znowu. Ten strach powraca. Nie tym razem nie pozwolę mu zasnąć. Poczułam jak w moim ciele gromadzi się energia. Moje tęczówki zaszłą mgła i więcej już nie pamiętam. Ostatnie co widziałam to obraz patrzącego na mnie Natsu.
Lucy rozłożyła ręce a z jej ciała pojawił się wielki ognisty ptak.
- Złoty Feniks! - rzuciła zaklęcie. Złote płomienie otoczyły ją i salamandra. Każdy przytomny w gildii patrzał na to zdarzenie. Rozbłysło wielkie światło a potem..
niedziela, 1 grudnia 2013
21. Przelana krew
Gdy otworzyłam oczy przede mną nie stał Natsu, ale ona!! Jak to
możliwe że nikt nie zauważył jej obecności?! Wyciągnęłam z wieszaka
biały ręcznik i się nim okryłam. Ręką chciałam chwycić klucze ,jednak
ich nie było.
- Tego szukasz L u c y ? - podchodziła do mnie z chęcią mordu ,bawiąc się kluczami na palcu.
- Od daj mi je Lisanna ! - krzyczałam w złości.
- Nie. Odebrałaś mi mojego Natsu teraz tego pożałujesz! - czy ona zwariowała?! Natsu sam mnie pokochał.
- Ale wiesz..-
- CISZA - chciałam jej wytłumaczyć że różowo-włosy nigdy jej nie był. Jednak nie dała mi szansy. - No cóż nigdy więcej już mi nie wejdziesz w drogę. - uśmiechnęła się chytrze.
-O czym ty mówisz? - zapytałam.
- Może i przez Ciebie odebrano mi moc smoczego zabójcy. Jednak nauczyłam się nowej magi! Czarna lansa! - na około mnie pojawiły się czarne kręgi z których wydobyły się lanse. Każda raniła moje ciało. Najgorsze w tym wszystkim było to że byłam bezbronna. Padł mi do głowy pewien pomysł. Moja mam była przecież panią gwiazd, ale tata posługiwał się feniksem. Muszę spróbować. Mimo obrażeń skoncentrowałam się. Czułam jak pozyskuję nową potężną moc. Teraz!
- Atak gwiezdnego Feniksa! - moje oczy wypełnił złoty krąg. Całe pomieszczenie wypełniły gwiazdy i Feniks. Udało mi się. Moja ukryta moc raniła Lisanne. Opadłam wykończona i poraniona na posadzkę.
- To..było..dobre - usłyszałam szyderczy śmiech. Nie..nie wierzę! Ona stała tu przede mną cała w ranach ,wykończona ale stała! Podeszła do mnie.
- Przegrałaś - kopnęła mnie. Właśnie w tym momencie osiągnęłam swój limit. Straciłam przytomność.
Patrzałem zdziwionym wzrokiem na ciało poranionej Lucy ,trzymanej przez Lisanne.
- Zostaw ją! - krzyczałem i najgłośniej jak tylko mogłem.
- Natsu-kun!!- niespodziewanie zauważyłem że w moją stronę kieruje się Lina.
- Lina? - podeszła do mnie i dała miecz. Pamiętam.
Minął tydzień odkąd musiałem opuścić Lucy i przyjaciół. Nie wiedziałem gdzie iść. Włożyłem donie do kieszeni i poczułem. Miecz w kształcie naszyjnika Potomka Ognia. No tak chciałem go podarować Lucy. Jednak zapomniałem.
- O Natsu-kun! - usłyszałem głos. Spojrzałem w tamtą stronę.
- Lina - uśmiechnąłem się.
- Jest z tobą Lucy? - spytała. Pokręciłem smutny przecząco głową.
- Co się wydarzyło? Powiesz mi ,może Ci pomogę. -
- Mi nie można pomóc. Ale powiem Ci bo chciałbym abyś coś dla mnie zrobiła. - weszliśmy do domu. Opowiedziałem jej o wszystkim.
- Podjąłeś naprawdę trudną decyzję. -
- Wiem. Tylko że zapomniałem jej to podarować. - położyłem na stole miecz.
- Zrobiłabyś to za mnie? - spytałem.
- No wiesz Natsu. Niedługo wyjeżdżam za granicę. Wrócę za dwa lata ale wtedy będę mogła jej to dać. - zgodziłem się.
- To ja będę się zbierał. Dzięki za gościnę -
- Nie ma za co. I mam nadzieję że wszystko się ułoży. - pożegnałem się z nią. Ruszyłem dalej.
- Dziękuję - przybyła w dobrym momencie. Przywołałem prawdziwą formę miecza. Moja magia była na wykończeniu ,ale mogę dalej walczyć w ręcz.
- Lucy trzymaj się! - krzyknąłem i ruszyłem w stronę Lisanny. Lina , Gajeel, Erza i Gray ruszyli na innych. Erza pobijana walczyła znów z Minervą. Gray i Gajeel wraz z Lindą zajeli się Ivanem.
- Damy radę! - krzyknąłem. Stanąłem teraz naprzeciw Lisanny.
- Natsu uwierz mi że nie chcesz walczyć ze mną. - uśmiechnęła się słodko jednak to na mnie nie podziała.
- Puść Lucy - powiedziałem poważnym i szorstkim głosem.
- Nigdy zabiję ją! - nie wiedziałem co się dzieje. Niespodziewanie nóż trzymany przy gardle Lucy zaczął się niebezpiecznie zbliżać.
- Nie!! Ryk Ognistego Smoka! - zaskoczyłem Lisannę i Lucy z hukiem trafiła w moje ramiona.
- Lucy - potrząsnąłem nią. Otworzyła oczy.
- Natsu - wszeptała. Położyłem ją opartą o jakiś kamień.
- Wytrzymaj jeszcze chwilę. - podeszłem do biało-włosej i zacząłem serię ataków mieczem. Nie znałem litości gdy widziałem JĄ w takim stanie.
- Czarna kopia - użyła jakiegoś zaklęcia i na około mnie pojawiły się jej kopie. Tak zniknęła mi z oczu.
- Natsu-kun!! - usłyszałem za sobą głos Liny. Odwróciłem się i widziałem coś okropnego. Lisanna z uśmiechem wbiła nóż ,broniącej Lucy Linie.
- Lina!! - słyszałem krzyki ukochanej.
- Widzisz to przez Ciebie zginęła ! Hahaha - śmiała się szyderczo Lisanna oszpecając ciało kuzynki Lucy. Nie wytrzymałem. Podbiegłem do roztrzęsionej ukochanej. Zakryłem jej oczy jedną ręką, a drugą wbiłem ognisty miecz w przeciwniczkę. Broń przebiła ją na wylot. Po chwili można było uznać ja za zmarłą. Spojrzałem na około siebie. Wygraliśmy. Ale jaką ceną? Czas pokaże. Teraz ważna jest dla mnie Lucy. Broń zmieniła kształt, a naszyjnik od razu zawiesiłem na szyi Lucy. Wzrok przeniosłem na nieprzytomne ciało Ivana. Nagle otworzył oczy.
- Uważajcie! - krzyknąłem. Podbiegłem do nich. Były mistrz skumulował w jednej dłoni niebezpieczną kulę Energi. Okryłem przyjaciół własnym ciałem. Oberwałem. Leżałem nie mając siły by się podnieść. Widziałem jak Erza wykańcza Ivana. Gray i Gajeel nie pozwalali mi zasnąć.
- Natsu!! - podbiegła do mnie ona. Zapłakana we krwi swojej i innych. Mimo wszystko byłą dla mnie najpiękniejsza. Ukucnęła nade mną i trzymała za rękę. A ja podnosiłem się i mimo wszystko przytuliłem ją.
- Nie zostawiaj mnie! - krzyczała.
- Nigdy życie jest zbyt piękne abyś płakała. Obiecaj mi że nie będziesz rozpamiętywać przeszłości..- wyszeptałem, czułem jak za każdym słowem przychodzi mi co raz większy ból.
- Kocham cię - moczyła mój policzek swoimi słonymi łzami.
- Ja ciebie też..- moje powieki stały się niespodziewane ciężkie.
- Ej płomyczku nie zamykaj oczów! -
- Nie usypiaj błagam - mimo że oczy miałem zamknięte widziałem tego kto wypowiedział te słowa..
@.@
Mamy kolejny rozdział i już was poinformuję że za niedługo pojawi się kolejny gdyż wena mi dopisuje ;D
- Tego szukasz L u c y ? - podchodziła do mnie z chęcią mordu ,bawiąc się kluczami na palcu.
- Od daj mi je Lisanna ! - krzyczałam w złości.
- Nie. Odebrałaś mi mojego Natsu teraz tego pożałujesz! - czy ona zwariowała?! Natsu sam mnie pokochał.
- Ale wiesz..-
- CISZA - chciałam jej wytłumaczyć że różowo-włosy nigdy jej nie był. Jednak nie dała mi szansy. - No cóż nigdy więcej już mi nie wejdziesz w drogę. - uśmiechnęła się chytrze.
-O czym ty mówisz? - zapytałam.
- Może i przez Ciebie odebrano mi moc smoczego zabójcy. Jednak nauczyłam się nowej magi! Czarna lansa! - na około mnie pojawiły się czarne kręgi z których wydobyły się lanse. Każda raniła moje ciało. Najgorsze w tym wszystkim było to że byłam bezbronna. Padł mi do głowy pewien pomysł. Moja mam była przecież panią gwiazd, ale tata posługiwał się feniksem. Muszę spróbować. Mimo obrażeń skoncentrowałam się. Czułam jak pozyskuję nową potężną moc. Teraz!
- Atak gwiezdnego Feniksa! - moje oczy wypełnił złoty krąg. Całe pomieszczenie wypełniły gwiazdy i Feniks. Udało mi się. Moja ukryta moc raniła Lisanne. Opadłam wykończona i poraniona na posadzkę.
- To..było..dobre - usłyszałam szyderczy śmiech. Nie..nie wierzę! Ona stała tu przede mną cała w ranach ,wykończona ale stała! Podeszła do mnie.
- Przegrałaś - kopnęła mnie. Właśnie w tym momencie osiągnęłam swój limit. Straciłam przytomność.
Patrzałem zdziwionym wzrokiem na ciało poranionej Lucy ,trzymanej przez Lisanne.
- Zostaw ją! - krzyczałem i najgłośniej jak tylko mogłem.
- Natsu-kun!!- niespodziewanie zauważyłem że w moją stronę kieruje się Lina.
- Lina? - podeszła do mnie i dała miecz. Pamiętam.
Minął tydzień odkąd musiałem opuścić Lucy i przyjaciół. Nie wiedziałem gdzie iść. Włożyłem donie do kieszeni i poczułem. Miecz w kształcie naszyjnika Potomka Ognia. No tak chciałem go podarować Lucy. Jednak zapomniałem.
- O Natsu-kun! - usłyszałem głos. Spojrzałem w tamtą stronę.
- Lina - uśmiechnąłem się.
- Jest z tobą Lucy? - spytała. Pokręciłem smutny przecząco głową.
- Co się wydarzyło? Powiesz mi ,może Ci pomogę. -
- Mi nie można pomóc. Ale powiem Ci bo chciałbym abyś coś dla mnie zrobiła. - weszliśmy do domu. Opowiedziałem jej o wszystkim.
- Podjąłeś naprawdę trudną decyzję. -
- Wiem. Tylko że zapomniałem jej to podarować. - położyłem na stole miecz.
- Zrobiłabyś to za mnie? - spytałem.
- No wiesz Natsu. Niedługo wyjeżdżam za granicę. Wrócę za dwa lata ale wtedy będę mogła jej to dać. - zgodziłem się.
- To ja będę się zbierał. Dzięki za gościnę -
- Nie ma za co. I mam nadzieję że wszystko się ułoży. - pożegnałem się z nią. Ruszyłem dalej.
- Dziękuję - przybyła w dobrym momencie. Przywołałem prawdziwą formę miecza. Moja magia była na wykończeniu ,ale mogę dalej walczyć w ręcz.
- Lucy trzymaj się! - krzyknąłem i ruszyłem w stronę Lisanny. Lina , Gajeel, Erza i Gray ruszyli na innych. Erza pobijana walczyła znów z Minervą. Gray i Gajeel wraz z Lindą zajeli się Ivanem.
- Damy radę! - krzyknąłem. Stanąłem teraz naprzeciw Lisanny.
- Natsu uwierz mi że nie chcesz walczyć ze mną. - uśmiechnęła się słodko jednak to na mnie nie podziała.
- Puść Lucy - powiedziałem poważnym i szorstkim głosem.
- Nigdy zabiję ją! - nie wiedziałem co się dzieje. Niespodziewanie nóż trzymany przy gardle Lucy zaczął się niebezpiecznie zbliżać.
- Nie!! Ryk Ognistego Smoka! - zaskoczyłem Lisannę i Lucy z hukiem trafiła w moje ramiona.
- Lucy - potrząsnąłem nią. Otworzyła oczy.
- Natsu - wszeptała. Położyłem ją opartą o jakiś kamień.
- Wytrzymaj jeszcze chwilę. - podeszłem do biało-włosej i zacząłem serię ataków mieczem. Nie znałem litości gdy widziałem JĄ w takim stanie.
- Czarna kopia - użyła jakiegoś zaklęcia i na około mnie pojawiły się jej kopie. Tak zniknęła mi z oczu.
- Natsu-kun!! - usłyszałem za sobą głos Liny. Odwróciłem się i widziałem coś okropnego. Lisanna z uśmiechem wbiła nóż ,broniącej Lucy Linie.
- Lina!! - słyszałem krzyki ukochanej.
- Widzisz to przez Ciebie zginęła ! Hahaha - śmiała się szyderczo Lisanna oszpecając ciało kuzynki Lucy. Nie wytrzymałem. Podbiegłem do roztrzęsionej ukochanej. Zakryłem jej oczy jedną ręką, a drugą wbiłem ognisty miecz w przeciwniczkę. Broń przebiła ją na wylot. Po chwili można było uznać ja za zmarłą. Spojrzałem na około siebie. Wygraliśmy. Ale jaką ceną? Czas pokaże. Teraz ważna jest dla mnie Lucy. Broń zmieniła kształt, a naszyjnik od razu zawiesiłem na szyi Lucy. Wzrok przeniosłem na nieprzytomne ciało Ivana. Nagle otworzył oczy.
- Uważajcie! - krzyknąłem. Podbiegłem do nich. Były mistrz skumulował w jednej dłoni niebezpieczną kulę Energi. Okryłem przyjaciół własnym ciałem. Oberwałem. Leżałem nie mając siły by się podnieść. Widziałem jak Erza wykańcza Ivana. Gray i Gajeel nie pozwalali mi zasnąć.
- Natsu!! - podbiegła do mnie ona. Zapłakana we krwi swojej i innych. Mimo wszystko byłą dla mnie najpiękniejsza. Ukucnęła nade mną i trzymała za rękę. A ja podnosiłem się i mimo wszystko przytuliłem ją.
- Nie zostawiaj mnie! - krzyczała.
- Nigdy życie jest zbyt piękne abyś płakała. Obiecaj mi że nie będziesz rozpamiętywać przeszłości..- wyszeptałem, czułem jak za każdym słowem przychodzi mi co raz większy ból.
- Kocham cię - moczyła mój policzek swoimi słonymi łzami.
- Ja ciebie też..- moje powieki stały się niespodziewane ciężkie.
- Ej płomyczku nie zamykaj oczów! -
- Nie usypiaj błagam - mimo że oczy miałem zamknięte widziałem tego kto wypowiedział te słowa..
@.@
Mamy kolejny rozdział i już was poinformuję że za niedługo pojawi się kolejny gdyż wena mi dopisuje ;D
sobota, 23 listopada 2013
20. Walka
Szykowała się właśnie do kąpieli. Zakręciła lejącą się wodę, i zanurzyła się w fali gorąca. Na czoło i oczy założyła sobie chłodny ręczniczek. Teraz rozkoszowała się tą chwilą ,gdy ciepła para muskała jej delikatną skórę. Zrelaksowana nie zauważyła że ktoś wszedł do pomieszczenia. Gdy usłyszała tylko zatrzaskujące się drzwi oprzytomniała.
- Natsu..już wróciłeś? - wszeptała z uśmiechem. Powoli usiadła w wannie. Zakryła ręką piersi i ściągnęła ręcznik, mając nadzieję ujrzenia jego..
Siedziałem w gildii i tłumaczyłem przyjaciołom całą przygodę z Lucy. Z początku byli zszokowania i nie wierzyli ,jednak teraz zaczęli świętować.
- Natsu a gdzie właściwie Lucy? - usłyszałem głos Erzy. Po moich plecach przeszły ciarki.
- W domu odpoczywa - wyszeptałem i szybko spojrzałem na drzwi gildii. Czułem niebezpieczną aurę. Ktoś się zbliża. Wzrokiem wyszukałem Gajeela i Laxsusa oni też to czuli. Wendy była jeszcze zbyt mała więc jej zmysły nie były aż tak wyostrzone jak nasze. We trójkę swój wzrok wbiliśmy w wejście. Ten kto tu przyjdzie zapewne nie będzie naszym przyjacielem. Wstałem z krzesła. Na twarzy namalowaną miałem powagę i skupienie. W pomieszczeniu jak na rozkaz ucichło, każdy tera patrzał na mnie. Ja natomiast nie zmieniałem swojego punktu widzenia. Zapaliłem swoje pięści byli już bardzo blisko. Nawet mistrz już ich wyczuj i także stał się poważny. I po sekundzie każdy wyczuł ich obecność. Wstali i przygotowali się do walki. Jednak przed nami stanął dziadek. Niespodziewanie poczułem ogień.
- NA ZIEMIĘ!! - krzyknąłem i jak na rozkaz każdy upadł. Drzwi zostały zniszczone magią ognia. Podniosłem się i zjadłem go. Mimo wszytko takiego jeszcze nie jadłem. Przed nami pojawił się Ivan, jego gildia ,Minerva i...jeden facet ubrany w rozpięty ciemno niebieski płaszcz,bluzkę ciemno zieloną i szare spodnie, do tego pomarańczowe włosy. Nigdy go nie widziałem ,ale czułem że to od niego bije ta straszna aura.
- Ivan -wypowiedział przez zęby dziadek.
- Macarov tym razem nie masz szan poddaj się! - krzyczał szczęśliwy.
- Nigdy będziemy walczyć ! - wykrzyczałem pełny zapału. Natomiast mistrz jakby zastanawiał się nad poddaniem. Nie rozumiem ich jak można się nad taką oczywistą sprawą zastanawiać?!
- Ryk ognistego smoka! - fala mojego ognia ruszyła w stronę Ivana. Niespodziewanie przed ich mistrzem pojawił się pomarańczowo-włosy.
- Co do cholery?! - krzyczałem zdziwiony jeszcze nigdy nie ugasił mojego płomienia. Kim jest ten gościu?!
- Ej Salamandrze! - usłyszałem głos kupy złomu. Pokazał mi spojrzeć w górę. Zrobiłem to i oniemiałem! Oni mieli stworzonego roboto-smoka! Przeciwnicy weszli do niego a my patrzeliśmy jak wyciągają swoją ostateczną broń. Niespodziewanie z rak smoka zaczęły się wydobywać ataki magów, a pysk smoka otwarty przypominał działo. O kurwa ..działo to co wtedy! Muszę je zniszczyć.
- Happy! - przyjaciel uniósł mnie w kierunku smoka.
- Natsu-san -
- Ghi - Gajeel i Wendy lecieli ze mną rozwalić to przeklęte działo. A reszta już zaczęła kontr atak.
- Erza gdyby coś źle poszło wiesz co robić!! - krzyknąłem do walczącej dziewczyny. Ona tylko na znak że wie uniosła swój miecz do góry. Gdybyśmy nie dali rady ona ich wszystkich uratuje dzięki swojej zbroi. Gdy tylko Happy opuścił mnie na łuskowatą łapę. Moim przeciwnikiem jak już się wcześniej mogłem domyślać był nim pomarańczowo-włsosy.
- Więc to ty jesteś sławnym Salamandrem? Jestem Hiro Matuge posługuję się magią wodnego smoczego zabójcy. - spojrzałem na jego prawy bok , wcześniej tego nie zauważyłem ale miał tam przypiętą katanę. Zapaliłem swoje pięści.
- Jednak nie radzę ci walczyć - uśmiechnął sie chytrze.
- Że co? - spytałem nie rozumiejąc.
- Lucy Heartfilia mamy u niej jednego z nas - Lucy? Cholera nie wiem co robić.
- Salamandrze ja się nim zajmę ty idź dalej! Ryk żelaznego smoka! - niespodziewanie przede mną. O nie tym razem pokonam wroga, bez pomocy tej kupy złomu.
- Nie to mój przeciwnik! - rzuciłem się na Hiro z zapalonymi pięściami.
- Trzeba było mnie słuchać - usłyszałem jego szyderczy głos. No tak Lucy! Spojrzałem na Gajeela, jednak jego już nie było wspinał się wysoko do działa. Nie ma litości dla tego gościa przede mną. Powoli atakowałem go, jednak każdy mój atak był odbity jego.
- Ryk ognistego smoka! -
- Ryk wodnego smoka! - nasze moce złączyły się pozostawiając parę. Jednak miałem przewagę bo Hiro miał obrażenia po żelaznym ryku.
- Teraz cię wykończę - do mojej głowy przyszedł dość niebezpieczny pomysł.
- Pazur wodnego smoka! - chciał mnie zaskoczyć.
- Skrzydła ognistego smoka błyskawicy! - zostałem oblany woda tak jak przeciwnik , i teraz prąd. Mimo że sam poniosłem obrażenia to wiedziałem że on i tak przegrała i wygrałem. Chwiejnym krokiem wstałem Hiro nieprzytomny leżał. Udało się mój pomysł zadziałał.
- Spójrz w dół a potem w górę - wyszeptał ledwo słyszalnie mój przeciwnik. Zrobiłem to. Widok ten mnie przeraził. Gildia została zburzona a każdy z moich przyjaciół był poobijany i nie przytomny. Przegraliśmy..? Nie wierzę w to! Wzrok przeniosłem w górę na pysk smoka. I wtedy cały mój świat zaczął się walić.
- Lisanna!! - krzyknąłem w złości.
- Natsu..już wróciłeś? - wszeptała z uśmiechem. Powoli usiadła w wannie. Zakryła ręką piersi i ściągnęła ręcznik, mając nadzieję ujrzenia jego..
Siedziałem w gildii i tłumaczyłem przyjaciołom całą przygodę z Lucy. Z początku byli zszokowania i nie wierzyli ,jednak teraz zaczęli świętować.
- Natsu a gdzie właściwie Lucy? - usłyszałem głos Erzy. Po moich plecach przeszły ciarki.
- W domu odpoczywa - wyszeptałem i szybko spojrzałem na drzwi gildii. Czułem niebezpieczną aurę. Ktoś się zbliża. Wzrokiem wyszukałem Gajeela i Laxsusa oni też to czuli. Wendy była jeszcze zbyt mała więc jej zmysły nie były aż tak wyostrzone jak nasze. We trójkę swój wzrok wbiliśmy w wejście. Ten kto tu przyjdzie zapewne nie będzie naszym przyjacielem. Wstałem z krzesła. Na twarzy namalowaną miałem powagę i skupienie. W pomieszczeniu jak na rozkaz ucichło, każdy tera patrzał na mnie. Ja natomiast nie zmieniałem swojego punktu widzenia. Zapaliłem swoje pięści byli już bardzo blisko. Nawet mistrz już ich wyczuj i także stał się poważny. I po sekundzie każdy wyczuł ich obecność. Wstali i przygotowali się do walki. Jednak przed nami stanął dziadek. Niespodziewanie poczułem ogień.
- NA ZIEMIĘ!! - krzyknąłem i jak na rozkaz każdy upadł. Drzwi zostały zniszczone magią ognia. Podniosłem się i zjadłem go. Mimo wszytko takiego jeszcze nie jadłem. Przed nami pojawił się Ivan, jego gildia ,Minerva i...jeden facet ubrany w rozpięty ciemno niebieski płaszcz,bluzkę ciemno zieloną i szare spodnie, do tego pomarańczowe włosy. Nigdy go nie widziałem ,ale czułem że to od niego bije ta straszna aura.
- Ivan -wypowiedział przez zęby dziadek.
- Macarov tym razem nie masz szan poddaj się! - krzyczał szczęśliwy.
- Nigdy będziemy walczyć ! - wykrzyczałem pełny zapału. Natomiast mistrz jakby zastanawiał się nad poddaniem. Nie rozumiem ich jak można się nad taką oczywistą sprawą zastanawiać?!
- Ryk ognistego smoka! - fala mojego ognia ruszyła w stronę Ivana. Niespodziewanie przed ich mistrzem pojawił się pomarańczowo-włosy.
- Co do cholery?! - krzyczałem zdziwiony jeszcze nigdy nie ugasił mojego płomienia. Kim jest ten gościu?!
- Ej Salamandrze! - usłyszałem głos kupy złomu. Pokazał mi spojrzeć w górę. Zrobiłem to i oniemiałem! Oni mieli stworzonego roboto-smoka! Przeciwnicy weszli do niego a my patrzeliśmy jak wyciągają swoją ostateczną broń. Niespodziewanie z rak smoka zaczęły się wydobywać ataki magów, a pysk smoka otwarty przypominał działo. O kurwa ..działo to co wtedy! Muszę je zniszczyć.
- Happy! - przyjaciel uniósł mnie w kierunku smoka.
- Natsu-san -
- Ghi - Gajeel i Wendy lecieli ze mną rozwalić to przeklęte działo. A reszta już zaczęła kontr atak.
- Erza gdyby coś źle poszło wiesz co robić!! - krzyknąłem do walczącej dziewczyny. Ona tylko na znak że wie uniosła swój miecz do góry. Gdybyśmy nie dali rady ona ich wszystkich uratuje dzięki swojej zbroi. Gdy tylko Happy opuścił mnie na łuskowatą łapę. Moim przeciwnikiem jak już się wcześniej mogłem domyślać był nim pomarańczowo-włsosy.
- Więc to ty jesteś sławnym Salamandrem? Jestem Hiro Matuge posługuję się magią wodnego smoczego zabójcy. - spojrzałem na jego prawy bok , wcześniej tego nie zauważyłem ale miał tam przypiętą katanę. Zapaliłem swoje pięści.
- Jednak nie radzę ci walczyć - uśmiechnął sie chytrze.
- Że co? - spytałem nie rozumiejąc.
- Lucy Heartfilia mamy u niej jednego z nas - Lucy? Cholera nie wiem co robić.
- Salamandrze ja się nim zajmę ty idź dalej! Ryk żelaznego smoka! - niespodziewanie przede mną. O nie tym razem pokonam wroga, bez pomocy tej kupy złomu.
- Nie to mój przeciwnik! - rzuciłem się na Hiro z zapalonymi pięściami.
- Trzeba było mnie słuchać - usłyszałem jego szyderczy głos. No tak Lucy! Spojrzałem na Gajeela, jednak jego już nie było wspinał się wysoko do działa. Nie ma litości dla tego gościa przede mną. Powoli atakowałem go, jednak każdy mój atak był odbity jego.
- Ryk ognistego smoka! -
- Ryk wodnego smoka! - nasze moce złączyły się pozostawiając parę. Jednak miałem przewagę bo Hiro miał obrażenia po żelaznym ryku.
- Teraz cię wykończę - do mojej głowy przyszedł dość niebezpieczny pomysł.
- Pazur wodnego smoka! - chciał mnie zaskoczyć.
- Skrzydła ognistego smoka błyskawicy! - zostałem oblany woda tak jak przeciwnik , i teraz prąd. Mimo że sam poniosłem obrażenia to wiedziałem że on i tak przegrała i wygrałem. Chwiejnym krokiem wstałem Hiro nieprzytomny leżał. Udało się mój pomysł zadziałał.
- Spójrz w dół a potem w górę - wyszeptał ledwo słyszalnie mój przeciwnik. Zrobiłem to. Widok ten mnie przeraził. Gildia została zburzona a każdy z moich przyjaciół był poobijany i nie przytomny. Przegraliśmy..? Nie wierzę w to! Wzrok przeniosłem w górę na pysk smoka. I wtedy cały mój świat zaczął się walić.
- Lisanna!! - krzyknąłem w złości.
sobota, 16 listopada 2013
19. Początek horroru.
Patrzyła na niego nie mogąc wypowiedzieć z siebie słowa.
- Ja byłam..w Gwiezdnym Świcie - powiedziała spuszczając głowę.
- Co..? - nie wierzył. Była tak blisko. - Loki!!- zaczął wrzeszczeć na całe gardło.
- Natsu co ty..? - po paru sekundach pojawił się gwiezdny duch. Chłopak widząc zodiakalnego lwa , podszedł o niego i złapał za kołnierz.
- Tyle razy prosiliśmy cię o pomoc przy odnalezieniu Lucy! A ty i tak nam kłamałeś że nie wiesz gdzie jest! Jesteś dupkiem a nie przyjacielem! - wrzeszczał różowo-włsoy.
- Natsu zostaw go! - krzyknęła płacząca Lucy. - To ja kazałam mu kłamać! - mag ognia słysząc jej słowa puścił ducha. Spojrzał na Lucy która klęczała i płakała, zapewne znowu przez niego. Zrobił kroki w jej stronę.
- Dlaczego..? - wydusił.
- Bo mnie zostawiłeś. Chciałam być silniejsza ,by już na zawsze być z tobą. Jednak nie poszło tak jak chciałam. - delikatnie uśmiechneła się przez łzy starając się polepszyć całą sytuację. On klękną i złapał za jej delikatne dłonie.
- Zostawiłem cię by cię chronić. Sam trenowałem by móc oddać za ciebie życie. Jednak czy ty masz pojęcie co ja przeszedłem gdy usłyszałem że ty ..zaginęłaś?! Obwiniałem się może cię ktoś porwał. W nie cały miesiąc przeszukałem za tobą cały kraj! A ty mówisz że chciałaś byś silniejsza?! - spuścił głowę.Lucy byłą w szok nie spodziewała się że takim ostrym tonem kiedykolwiek będzie do niej mówił. Jednak to była jego i jej wina.
- Tak chciałam być silniejsza! Gdybym była wcześniej to byś mnie nie zostawił! Nie zostałabym sama z pustką w głowie! I to nie ty jesteś zawsze prze ze mnie chroniony! - oboje krzyczeli na siebie wygarniając drugiemu wszystkie swoje uczucia.
- Bo cię kocham! - dziewczyna już chciała odpowiedzieć gdy zobaczyła jak z zielonych oczu płyną krystaliczne łzy.
-Bądź już cicho.. - delikatnie dotknęła swoimi wargami jego. Różowo-włosy mimo że był zdziwiony oddał ten pocałunek. Loki widząc dobry zwrot akcji, wrócił do siebie. A zakochani czując już spokojniejsze uczucia przytulili się do siebie.
- Przepraszam - usłyszała jego głos. Dotknęła dłonią jego rozgrzanego policzka.
- To ja przepraszam że musiałeś tyle przeżyć - po jej policzku płynęła słona pojedyńcza łza. On widząc ją wolną ręką , ją wytarł.
- Łzy nie zwrócą nam utraconych chwil. - szepnął delikatnie całując ją w czoło. - Chodźmy do gildii. Musimy im wszystko opowiedzieć. - dziewczyna jakby pobladła. - Lucy? -
- Natsu spójrz za siebie! - krzyknęła przerażona. Szybko zwrócił głowę w kierunku. Jednak nie zobaczył nic. Swój wzrok przeniósł na blondynkę. Była roztrzęsiona i przerażona.
- Lucy tam nic nie ma. - złapał za jej barki.
- Ona wróciła, wróciła - szeptała. On zdziwiony zaczął nią potrząsać.
- Lucy - jej tęczówki odzyskały blask.
-Tak..? -
- Co się stało co tam zobaczyłaś? - spytał. Ona łapiąc się za głowę , udawała że nie pamięta.
- Natsu możemy iść do domu jutro pójdziemy do gildii. Teraz jestem zmęczona -
- Później pójdę i im wszystko powiem - uśmiechnął się do niej. Lucy zaczęło się kręcić w głowie i ledwo stawiała kroki. Natsu widząc wszystko zdał sobie sprawę.
- Lucy dobrze się czujesz? -
- Tak. A co.. Postaw mnie ! - chłopak wziął ją na barana. Jednak słysząc jej krzyki odstawił ją na ziemie.
- Dobrze - wziął ją jak księżniczkę na ręce.
- Natsu postaw mnie na ziemię! - próbowała mu się wyrwać.
- Nie. Jesteś zmęczona więc nie ma mowy. Zresztą muszę się tobą na cieszyć. - przybliżył się do niej i pocałował ją namiętnie. Gdy tylko się od niej odsunął zobaczył jej piękną zarumienioną twarzyczkę. Ona wtulona w jego tors, on idzie w kierunku domu. Gdy doszli w domu panował porządek. Lucy poszła w kierunku łazienki ,dokładniej wanny. A Natsu pobiegł do gildii. Jednak nie widzieli cienia patrzącego za oknem. Gdy tylko różowo-włosy opuścił domu , osoba włamała się do środka. Słysząc napuszczaną wodę włamywacz przygotowywał się do ataku..
@.@
Tak wiem to jest bez sensu i wgl.. No ale nie chciałam abyście czekali no tę notkę. No najpierw strajk komputera a teraz mnie samą dopadła choroba. No niestety wena przy gorączce się ewakuowała jednak wiem że notka wkrótce się pojawi pa moje
- Ja byłam..w Gwiezdnym Świcie - powiedziała spuszczając głowę.
- Co..? - nie wierzył. Była tak blisko. - Loki!!- zaczął wrzeszczeć na całe gardło.
- Natsu co ty..? - po paru sekundach pojawił się gwiezdny duch. Chłopak widząc zodiakalnego lwa , podszedł o niego i złapał za kołnierz.
- Tyle razy prosiliśmy cię o pomoc przy odnalezieniu Lucy! A ty i tak nam kłamałeś że nie wiesz gdzie jest! Jesteś dupkiem a nie przyjacielem! - wrzeszczał różowo-włsoy.
- Natsu zostaw go! - krzyknęła płacząca Lucy. - To ja kazałam mu kłamać! - mag ognia słysząc jej słowa puścił ducha. Spojrzał na Lucy która klęczała i płakała, zapewne znowu przez niego. Zrobił kroki w jej stronę.
- Dlaczego..? - wydusił.
- Bo mnie zostawiłeś. Chciałam być silniejsza ,by już na zawsze być z tobą. Jednak nie poszło tak jak chciałam. - delikatnie uśmiechneła się przez łzy starając się polepszyć całą sytuację. On klękną i złapał za jej delikatne dłonie.
- Zostawiłem cię by cię chronić. Sam trenowałem by móc oddać za ciebie życie. Jednak czy ty masz pojęcie co ja przeszedłem gdy usłyszałem że ty ..zaginęłaś?! Obwiniałem się może cię ktoś porwał. W nie cały miesiąc przeszukałem za tobą cały kraj! A ty mówisz że chciałaś byś silniejsza?! - spuścił głowę.Lucy byłą w szok nie spodziewała się że takim ostrym tonem kiedykolwiek będzie do niej mówił. Jednak to była jego i jej wina.
- Tak chciałam być silniejsza! Gdybym była wcześniej to byś mnie nie zostawił! Nie zostałabym sama z pustką w głowie! I to nie ty jesteś zawsze prze ze mnie chroniony! - oboje krzyczeli na siebie wygarniając drugiemu wszystkie swoje uczucia.
- Bo cię kocham! - dziewczyna już chciała odpowiedzieć gdy zobaczyła jak z zielonych oczu płyną krystaliczne łzy.
-Bądź już cicho.. - delikatnie dotknęła swoimi wargami jego. Różowo-włosy mimo że był zdziwiony oddał ten pocałunek. Loki widząc dobry zwrot akcji, wrócił do siebie. A zakochani czując już spokojniejsze uczucia przytulili się do siebie.
- Przepraszam - usłyszała jego głos. Dotknęła dłonią jego rozgrzanego policzka.
- To ja przepraszam że musiałeś tyle przeżyć - po jej policzku płynęła słona pojedyńcza łza. On widząc ją wolną ręką , ją wytarł.
- Łzy nie zwrócą nam utraconych chwil. - szepnął delikatnie całując ją w czoło. - Chodźmy do gildii. Musimy im wszystko opowiedzieć. - dziewczyna jakby pobladła. - Lucy? -
- Natsu spójrz za siebie! - krzyknęła przerażona. Szybko zwrócił głowę w kierunku. Jednak nie zobaczył nic. Swój wzrok przeniósł na blondynkę. Była roztrzęsiona i przerażona.
- Lucy tam nic nie ma. - złapał za jej barki.
- Ona wróciła, wróciła - szeptała. On zdziwiony zaczął nią potrząsać.
- Lucy - jej tęczówki odzyskały blask.
-Tak..? -
- Co się stało co tam zobaczyłaś? - spytał. Ona łapiąc się za głowę , udawała że nie pamięta.
- Natsu możemy iść do domu jutro pójdziemy do gildii. Teraz jestem zmęczona -
- Później pójdę i im wszystko powiem - uśmiechnął się do niej. Lucy zaczęło się kręcić w głowie i ledwo stawiała kroki. Natsu widząc wszystko zdał sobie sprawę.
- Lucy dobrze się czujesz? -
- Tak. A co.. Postaw mnie ! - chłopak wziął ją na barana. Jednak słysząc jej krzyki odstawił ją na ziemie.
- Dobrze - wziął ją jak księżniczkę na ręce.
- Natsu postaw mnie na ziemię! - próbowała mu się wyrwać.
- Nie. Jesteś zmęczona więc nie ma mowy. Zresztą muszę się tobą na cieszyć. - przybliżył się do niej i pocałował ją namiętnie. Gdy tylko się od niej odsunął zobaczył jej piękną zarumienioną twarzyczkę. Ona wtulona w jego tors, on idzie w kierunku domu. Gdy doszli w domu panował porządek. Lucy poszła w kierunku łazienki ,dokładniej wanny. A Natsu pobiegł do gildii. Jednak nie widzieli cienia patrzącego za oknem. Gdy tylko różowo-włosy opuścił domu , osoba włamała się do środka. Słysząc napuszczaną wodę włamywacz przygotowywał się do ataku..
@.@
Tak wiem to jest bez sensu i wgl.. No ale nie chciałam abyście czekali no tę notkę. No najpierw strajk komputera a teraz mnie samą dopadła choroba. No niestety wena przy gorączce się ewakuowała jednak wiem że notka wkrótce się pojawi pa moje
czwartek, 7 listopada 2013
18. Dwa światy.
Płakałem jak małe dziecko. Tak bardzo ją kocham. Gdy przyjaciele zobaczyli moje łzy ich emocje wzięły w górę. Wszyscy nie wstydząc się swoich uczuć płakali. Patrzałem łzawymi oczami przed siebie. Pomnik Lucy był wielki.Niespodziewanie usłyszałem grzmot z nieba. Po chwili kropla za kroplą spadała na ziemię. Przyjaciele wycierając łzy wracali do domów. Jednak ja nie mogłem stąd odejść. Czułem się przywiązany do tego miejsca. Dla gildii nie był jej dwa lata, jednak dla mnie tylko rok. Chciałbym jej opowiedzieć o tym drugim świecie w którym byłem. Spodobałby jej się. Był tylko jeden minus. Czas. Dzień tam to to dwa miesiące na ziemi. Jednak już więcej jej nie ujrzę tej pięknej ślicznotki o brązowych oczach , i złotych włosach.
- Lucy żałuję że zostawiłem cię samą - mówiłem do siebie. - Tak mocno cie kocham. Jednak chciałem cię chronić. Mam nadzieję że choć teraz mnie słyszysz. Prawda?- pytałem czekając parę sekund na odpowiedź ,którą wiedziałem że nie usłyszę. - Ale wiesz że bardzo tęskniłem i tęsknie? - z moich oczy ciągle leciały słone łzy. Przetarłem dłonią policzki.Cała woda wchłonęła się w rękach, po łzach pozostały jedynie zaczerwienione oczy.
- Wiem. Ja też tęskniłam - usłyszałem za sobą głos. Spojrzałem za siebie. ONA stała za mną. Uśmiechnięta i szczęśliwa.
- Lucy - wyszeptałem jej imię. Zrobiłem pierwsze kroki w jej stronę. Wyciągnąłem w jej kierunku rękę chcąc sprawdzić czy naprawdę tu jest. Ona widząc moja roztrzęsioną rękę złapała ją swoimi delikatnymi dłońmi. Teraz miałem pewność że to nie halucynacje, ona wróciła. Szybkim ruchem przytuliłem ją do swojego torsu. Tuliłem ją wchłaniając jej piękny zapach.Gdy wypuściłem ją z objęć z pragnieniem jednak delikatnie wpiłem się w jej malinowe usta.
- Musimy iść do gildii! Wszyscy muszą wiedzieć że żyjesz! - krzyczałem szczęśliwy ciągnąc ją za rękę.
- Natsu ty płakałeś? - zatrzymałem się.
- Dlaczego pytasz? - spytałem.
- Znam cię i widzę że mam czerwone oczy. O Natsu - przytuliła się do moich pleców. Niespodziewanie deszcz zmienił się w śnieg.
- Lucy gdzie ty byłaś? - nieśmiało spytałem spuszczając głowę w dół. Poczułem jak jej uścisk staje się mocniejszy.
Nie wiedziałam co mu powiedzieć. Z jednej strony mogłam wykrzyknąć że byłam w świecie duchów, jednak potem krzyczałby na mnie że go upuściłam. Ale o n też mnie opuścił, zostawił samą to byłą jego wina! Jednak miło jest czuć jego ciepło przy sobie.
- Ja byłam..
@.@
I zostawię was z taką końcówką. Wiem strasznie jest krótki jednak mam wielkie problemy z komputerem. Więc dłuższy rozdział będzie w przyszłym tygodniu i przepraszam za ten. ;C No cóż dzięki Yashe mamy nowy piękny szablon na bloga. To byłoby wszystko a ja muszę już kończyć bo komputer znowu wyłączy mi się i nie będzie chciał się z powrotem włączyć więc do przyszłego tygodnia!
- Lucy żałuję że zostawiłem cię samą - mówiłem do siebie. - Tak mocno cie kocham. Jednak chciałem cię chronić. Mam nadzieję że choć teraz mnie słyszysz. Prawda?- pytałem czekając parę sekund na odpowiedź ,którą wiedziałem że nie usłyszę. - Ale wiesz że bardzo tęskniłem i tęsknie? - z moich oczy ciągle leciały słone łzy. Przetarłem dłonią policzki.Cała woda wchłonęła się w rękach, po łzach pozostały jedynie zaczerwienione oczy.
- Wiem. Ja też tęskniłam - usłyszałem za sobą głos. Spojrzałem za siebie. ONA stała za mną. Uśmiechnięta i szczęśliwa.
- Lucy - wyszeptałem jej imię. Zrobiłem pierwsze kroki w jej stronę. Wyciągnąłem w jej kierunku rękę chcąc sprawdzić czy naprawdę tu jest. Ona widząc moja roztrzęsioną rękę złapała ją swoimi delikatnymi dłońmi. Teraz miałem pewność że to nie halucynacje, ona wróciła. Szybkim ruchem przytuliłem ją do swojego torsu. Tuliłem ją wchłaniając jej piękny zapach.Gdy wypuściłem ją z objęć z pragnieniem jednak delikatnie wpiłem się w jej malinowe usta.
- Musimy iść do gildii! Wszyscy muszą wiedzieć że żyjesz! - krzyczałem szczęśliwy ciągnąc ją za rękę.
- Natsu ty płakałeś? - zatrzymałem się.
- Dlaczego pytasz? - spytałem.
- Znam cię i widzę że mam czerwone oczy. O Natsu - przytuliła się do moich pleców. Niespodziewanie deszcz zmienił się w śnieg.
- Lucy gdzie ty byłaś? - nieśmiało spytałem spuszczając głowę w dół. Poczułem jak jej uścisk staje się mocniejszy.
Nie wiedziałam co mu powiedzieć. Z jednej strony mogłam wykrzyknąć że byłam w świecie duchów, jednak potem krzyczałby na mnie że go upuściłam. Ale o n też mnie opuścił, zostawił samą to byłą jego wina! Jednak miło jest czuć jego ciepło przy sobie.
- Ja byłam..
@.@
I zostawię was z taką końcówką. Wiem strasznie jest krótki jednak mam wielkie problemy z komputerem. Więc dłuższy rozdział będzie w przyszłym tygodniu i przepraszam za ten. ;C No cóż dzięki Yashe mamy nowy piękny szablon na bloga. To byłoby wszystko a ja muszę już kończyć bo komputer znowu wyłączy mi się i nie będzie chciał się z powrotem włączyć więc do przyszłego tygodnia!
sobota, 2 listopada 2013
17. Pogrzeb.
Jestem tu już ósmy dzień, według moich obliczeń na ziemi to dwa lata. Jestem ciekawa co u niego, jak się czuje czy ..tęskni? Ja za nim bardzo. Spojrzałam na naszyjnik. Kiedy czułam brak ukochanego otwierałam go. Ogień palący się od środka uspokajał mnie ,i przypominał o tym że jestem kochana.
- Już niedługo Natsu się zobaczymy obiecuje..- szepnęłam zamykając ogień. W gwiezdnym świecie miałam swój własny kąt.
-Lucy -usłyszałam pukanie Lokiego.Zakończyłam swój trening.Byłam najsilniejszym Gwiezdnym magiem.Jednak król wzywa mnie do siebie. Loki przyszedł już po mnie.
- Już idę - wstałam z łóżka ,na którym siedziałam i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je a przede mną stał wystrojony Loki.
- Król już czeka -
- Dobrze- prowadził mnie przez długi korytarz. - Loki a co w gildii? - chciałam przerwać tą ciszę. On zatrzymał się.
- Fairy Tail ...- był jakiś nie pewny. - Ono uznało cię za zmarłą - kot inny mi powie jak nie on? Ta informacja mną wstrząsnęła. Zmarłą? Ale co na to Natsu. Poczułam ból w sercu. On nigdy by nie pozwolił na to.
- Żartujesz prawda?! - krzyknęłam roztrzęsiona.
- Niestety nie. Nie długo powinien się odbyć twój pogrzeb -
- Natsu by na to nie pozwolił! - miałam wiarę w niego.
- Natsu przybył chwilę temu do gildii. Z nikim nie rozmawia.jest w najgorszym stanie. - czułam się winna.
- Chcę wrócić na ziemię - szepnęłam. Po moich policzkach płynęły słone łzy. - niespodziewanie przed nami pojawił się król.
- Jak sobie życzysz moja droga przyjaciółko - odrzekł starym basowym głosem.
- Ale królu chciałeś mnie widzieć - powiedziałam przez łzy.
- Chciałem ci zaproponować żebyś została w tym świecie, jednak widzę jak bardzo kochasz i szanujesz swoich przyjaciół na ziemi. Nie mogę pozwolić byś tu dłużej została - machnął swoją ręką. Portal otworzył się. Ja patrzałam na nich z łzami.
- Lucy wracaj do swojego świata! - krzyknęli wszyscy moi przyjaciele.
- Hai! - łapiąc się za łańcuszek przeskoczyłam przez bramę. Otworzyłam oczy. Siedziałam na podłodze w salonie.W swoim domu.
- Wróciłam - szepnęłam. Szybko wstałam i zaczęłam biec w stronę gildii. Mijałam wesołe dzieci ,pary a co ważniejsze wiśnie w różu. Wiosna przywitała Magnolię gdy mnie nie było.Szybko dzięki pobytowi w innym świecie dobiegłam. Otworzyłam wielkie drzwi.
- Wróciłam! - krzyknęłam całym głosem. Jednak w środku nie było nikogo. Gdzie oni mogli pójść..? Wiem! Loki mi mówił. Dziś miał być pogrzeb.Więc muszą być na cmentarzu! Mimo że nogi zaczęły plątać mi się od biegania i zmęczenia dalej stawiałam kroki.Musze zdążyć. Inaczej będzie jeszcze gorzej.
Wczoraj wróciłem do gildii. Wszyscy przybyli na pogrzeb Lucy. Dziadek i Erza postarali się o pomnik. Ja cały czas milczałem. Cały świat się dla mnie zawalił. Nigdy więcej nie ujrzę jej uśmiechu. To tak cholernie boli!Czuję w sercu taką dziurę bez końca. Lucy czy jeszcze kiedyś cię ujrzę? Wiem jak złagodzić ten cholerny ból w sercu. Ale to wiąże się z opuszczeniem przyjaciół. Gubię się w swych myślach. Jednak to Lucy była i będzie dla mnie najważniejsza. Nie przytomnym wzrokiem atrzę na pustą trumnę opuszczaną pod ziemię. Gdy straciłem całkowicie ją z oczu grupka moich przyjaciół zaczęła zasypywać ją ziemią. Ale co jeśli Lucy żyje?! Zrobiłem chwiejny krok w przód.
- Natsu? - słyszałem moje imię wypowiadanie przez członków gildii.
- A co jeśli ona żyje a my tu ją pochowujemy?! Jeśli do nas wróci a my pokażemy jej grób! - uczucia pustki wzięły nade mną górę.
- Płomyczku uspokój się! - złapała mnie mrożonka. Moja Lucy żyje i będzie żyć! Nie wierzę w jej śmierć to wszystko to tylko zły sen, muszę się obudzić . Te wszystkie dni nie skończą się teraz!
- Puszczaj! Ona musi żyć! Nie mogła mnie opuścić! - krzyczałem. Gray nie był w stanie mnie utrzymać. Niedługo dołączył Elfman. Jednak i teraz udało mi się wyrwać już chciałem to wszystko podpalić gdy złapała mnie ogromna dłoń dziadka.
- Nastu proszę uspokój się - szepnął. Spojrzałem na przyjaciół. Każdy płakał a jak jeszcze dokładałem im zmartwień. Ochłonąłem. Gdyby mieli jaki kolwiek znak życia blondynki żaden pogrzeb by się nie odbył. Spojrzałem na ziemię gdzie jeszcze nie dawno wkładana była trumna. Teraz powoli i delikatnie stawiano pomnik Lucy. Lucy ...Lucy ! Upadłem na ziemię. Płakałem jak małe dziecko. Tak tęsknie za nią.
- Lucy! Lucy!! - wydarłem się na całe gardło najmocniej jak umiałem.
Słyszałam. Jego głos. On wołał mnie. Byłam już blisko cmentarza. Natsu poczekaj jeszcze chwilę. Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz.
- Już niedługo Natsu się zobaczymy obiecuje..- szepnęłam zamykając ogień. W gwiezdnym świecie miałam swój własny kąt.
-Lucy -usłyszałam pukanie Lokiego.Zakończyłam swój trening.Byłam najsilniejszym Gwiezdnym magiem.Jednak król wzywa mnie do siebie. Loki przyszedł już po mnie.
- Już idę - wstałam z łóżka ,na którym siedziałam i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je a przede mną stał wystrojony Loki.
- Król już czeka -
- Dobrze- prowadził mnie przez długi korytarz. - Loki a co w gildii? - chciałam przerwać tą ciszę. On zatrzymał się.
- Fairy Tail ...- był jakiś nie pewny. - Ono uznało cię za zmarłą - kot inny mi powie jak nie on? Ta informacja mną wstrząsnęła. Zmarłą? Ale co na to Natsu. Poczułam ból w sercu. On nigdy by nie pozwolił na to.
- Żartujesz prawda?! - krzyknęłam roztrzęsiona.
- Niestety nie. Nie długo powinien się odbyć twój pogrzeb -
- Natsu by na to nie pozwolił! - miałam wiarę w niego.
- Natsu przybył chwilę temu do gildii. Z nikim nie rozmawia.jest w najgorszym stanie. - czułam się winna.
- Chcę wrócić na ziemię - szepnęłam. Po moich policzkach płynęły słone łzy. - niespodziewanie przed nami pojawił się król.
- Jak sobie życzysz moja droga przyjaciółko - odrzekł starym basowym głosem.
- Ale królu chciałeś mnie widzieć - powiedziałam przez łzy.
- Chciałem ci zaproponować żebyś została w tym świecie, jednak widzę jak bardzo kochasz i szanujesz swoich przyjaciół na ziemi. Nie mogę pozwolić byś tu dłużej została - machnął swoją ręką. Portal otworzył się. Ja patrzałam na nich z łzami.
- Lucy wracaj do swojego świata! - krzyknęli wszyscy moi przyjaciele.
- Hai! - łapiąc się za łańcuszek przeskoczyłam przez bramę. Otworzyłam oczy. Siedziałam na podłodze w salonie.W swoim domu.
- Wróciłam - szepnęłam. Szybko wstałam i zaczęłam biec w stronę gildii. Mijałam wesołe dzieci ,pary a co ważniejsze wiśnie w różu. Wiosna przywitała Magnolię gdy mnie nie było.Szybko dzięki pobytowi w innym świecie dobiegłam. Otworzyłam wielkie drzwi.
- Wróciłam! - krzyknęłam całym głosem. Jednak w środku nie było nikogo. Gdzie oni mogli pójść..? Wiem! Loki mi mówił. Dziś miał być pogrzeb.Więc muszą być na cmentarzu! Mimo że nogi zaczęły plątać mi się od biegania i zmęczenia dalej stawiałam kroki.Musze zdążyć. Inaczej będzie jeszcze gorzej.
Wczoraj wróciłem do gildii. Wszyscy przybyli na pogrzeb Lucy. Dziadek i Erza postarali się o pomnik. Ja cały czas milczałem. Cały świat się dla mnie zawalił. Nigdy więcej nie ujrzę jej uśmiechu. To tak cholernie boli!Czuję w sercu taką dziurę bez końca. Lucy czy jeszcze kiedyś cię ujrzę? Wiem jak złagodzić ten cholerny ból w sercu. Ale to wiąże się z opuszczeniem przyjaciół. Gubię się w swych myślach. Jednak to Lucy była i będzie dla mnie najważniejsza. Nie przytomnym wzrokiem atrzę na pustą trumnę opuszczaną pod ziemię. Gdy straciłem całkowicie ją z oczu grupka moich przyjaciół zaczęła zasypywać ją ziemią. Ale co jeśli Lucy żyje?! Zrobiłem chwiejny krok w przód.
- Natsu? - słyszałem moje imię wypowiadanie przez członków gildii.
- A co jeśli ona żyje a my tu ją pochowujemy?! Jeśli do nas wróci a my pokażemy jej grób! - uczucia pustki wzięły nade mną górę.
- Płomyczku uspokój się! - złapała mnie mrożonka. Moja Lucy żyje i będzie żyć! Nie wierzę w jej śmierć to wszystko to tylko zły sen, muszę się obudzić . Te wszystkie dni nie skończą się teraz!
- Puszczaj! Ona musi żyć! Nie mogła mnie opuścić! - krzyczałem. Gray nie był w stanie mnie utrzymać. Niedługo dołączył Elfman. Jednak i teraz udało mi się wyrwać już chciałem to wszystko podpalić gdy złapała mnie ogromna dłoń dziadka.
- Nastu proszę uspokój się - szepnął. Spojrzałem na przyjaciół. Każdy płakał a jak jeszcze dokładałem im zmartwień. Ochłonąłem. Gdyby mieli jaki kolwiek znak życia blondynki żaden pogrzeb by się nie odbył. Spojrzałem na ziemię gdzie jeszcze nie dawno wkładana była trumna. Teraz powoli i delikatnie stawiano pomnik Lucy. Lucy ...Lucy ! Upadłem na ziemię. Płakałem jak małe dziecko. Tak tęsknie za nią.
- Lucy! Lucy!! - wydarłem się na całe gardło najmocniej jak umiałem.
Słyszałam. Jego głos. On wołał mnie. Byłam już blisko cmentarza. Natsu poczekaj jeszcze chwilę. Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz.
środa, 30 października 2013
16. Gdy wszystko jest nie tak ..
Jeszcze przed chwilą czułam jego ciepłe ciało przy sobie a teraz? Oddala się ode mnie. Chcę biec za nim jednak Gray mnie powstrzymuje.
- Gray puszczaj mnie! - krzyczałam próbując się wyrwać.- Natsu! - pragnęłam aby mnie usłyszał, cofnął się przytulił szepnął że będzie dobrze jednak nic takiego się nie stało. Dlaczego ucieka?
-Uspokoiłaś się już ? - odezwał się chłopak. Trzymał mnie już z godzinę.
- Tak- szepnęłam.
- Lucy to do ciebie - Mira podała mi prezent od Natsu. Wzięłam go.
- Idę do domu - wyszeptałam. Wiedziałam że ktoś mnie śledzi żebym nie szukała różowo-włosego. Otworzyłam drzwi od domu. Cicho stawiałam kroki. One same zaprowadziły mnie do salonu.
- Natsu - wyszeptałam patrząc na podarunek. Otworzyłam go. Znalazłam w nim piękny naszyjnik gwiazdy. Chciałam go zapiąć jednak sama nie dałam rady. Odłożyłam biżuterię na stolik. Zauważyłam w pudełku kartkę. Słowa zapisane przez chłopaka , przyciągnęły ze sobą falę tęsknoty. - Głupek - powiedziałam przez łzy. Przez przez przypadek zwaliłam ręką łańcuszek. Nagle poczułam ciepło. Spojrzałam na ziemię. Naszyjnik otworzył się. Palący z niego ogień był jasny, gorący lecz i przyjazny , opiekuńczy i.. delikatny? Tak te cechy pasują do Natsu. Obok widniały nasze imiona. -Dlaczego mnie opuściłeś skoro mnie kochasz? - nie umiałam tego zrozumieć. Jak się kogoś kocha to chcę się być przy tej osobie tak? Niespodziewanie w pokoju pojawił się Loki.
-To moja wina - wyszeptał.
-O czym ty mówisz Loki? - zapytałam.
- To ja powiedziałem o tym że możesz odzyskać pamięć w taki sposób unikając śmierci. Nie chciałem cię stracić. Jednak widząc twe płaczące oczy i smutną minę gryzie mnie sumienie - teraz rozumiem. Natsu chce mnie chronić , znowu. To wszystko dlatego że jestem taka słaba!
- Loki czy możesz zabrać mnie do świata duchów? - przytaknął głową.Wstałam. Będę trenować, gdy będę ,już wystarczająco silna wrócę na ziemię i odnajdę Natsu.
- Lucy wiesz jaki to czas na ziemi prawda ? -
- Wiem. Jednak muszę zaryzykować. - portal się otworzył a ja skutecznie przez niego przeszłam. Teraz już nie liczy się dla mnie czas ,ale moja siła. Ostatnią rzeczą którą pochwyciłam w dłonie był naszyjnik od Natsu. Od mojego ukochanego. Udało mi się przejść. Gdy tylko pojawiłam się w drugim świecie spojrzałam na biżuterię nic jej nie było.
- Loki mógłbyś mi pomóc -
- Zapiąć oczywiście - dokończył lew. Podałam mu łańcuszek. Podniosłam włosy ,a on mi go zapiął.
- Dziękuję - teraz mogłam zacząć trenować. - A jeszcze jedno co jakiś czas pojawiaj się w gildii. Tylko proszę cię nikomu nie mów że tu jestem. Jedynie powiedz że nie wiesz-
- Mam kłamać? - nie tak dosłownie.
- Proszę - jednak dobrze to sformułował.
- Jak sobie życzysz Lucy - lekko ukłonił się. Nie długo przed nami pojawił się król.
- Moja droga przyjaciółko co cię tu sprowadza? - spytał.
- Przybyłam tu trenować -postanowiłam.
- Więc zaczynajmy! - odrzekł tajemniczo. Później rozpoczęłam trening z każdym duchem.
Gildia.
-To już dwa lata jak zniknęła. - wyszeptała Erza kierowała swoje kroki w stronę mistrza.
- Mistrzu to dziś mijają dwa lata. Nie możemy dłużej okłamywać Natsu -powiedziała. Staruszek poczochrał się po siwym wąsie.
- Więc ty mu o tym powiedz. - stwierdził. Podał jej kartę do komunikacji z chłopakiem.
- Ohayo mistrzu - usłyszała głos roześmianego różowo-włosego.
- Natsu tu Erza mam smutne wieści -
- Co się dzieje? - tym razem usłyszała poważny głos.
- Lucy ona. Dwa lata temu zniknęła. Nie mamy żadnych z nią kontaktów.-
- A gwiezdne duchy?! - krzyknął
- Też nic nie wiedzą. Przykro mi Natsu jednak wszyscy uważamy ją za ..zmarłą - dokończyła. Ta wiadomość zszokowała chłopakiem.
- Zmarłą..? - wyszeptał.
- Chciałam byś wiedział i pojawił się na pogrzebie i jest jeszcze..- usłyszała urwane połączenie. - Karta została zniszczona. Mistrzu co teraz robimy? - spytała się i odłożyła kartę.
- Trzeba wszcząć przygotowania do pogrzebu. - odpowiedział przygnębionym głosem.
Natsu
Dwa lata zbierałem pamiątki po miejscach które zwiedziłem. Gdy będzie już dobrze chciałem wrócić do Lucy i podarować jej je. Opowiedzieć o przygodach, o tym jak bardzo ją kocham. A teraz? Wracam do gildii ,do domu na jej ..pogrzeb. Zacząłem tracić nad sobą kontrolę. Z moich oczu leciały słone łzy ,a moje ciało pokrył ogień.
- Lucy! - wykrzyknąłem na cały głos.Byłem na łące więc nikt mnie nie wiedział i słyszał. Tak bardzo teraz zacząłem żałować że moje płomienie nie mogą mnie skrzywdzić...
- Gray puszczaj mnie! - krzyczałam próbując się wyrwać.- Natsu! - pragnęłam aby mnie usłyszał, cofnął się przytulił szepnął że będzie dobrze jednak nic takiego się nie stało. Dlaczego ucieka?
-Uspokoiłaś się już ? - odezwał się chłopak. Trzymał mnie już z godzinę.
- Tak- szepnęłam.
- Lucy to do ciebie - Mira podała mi prezent od Natsu. Wzięłam go.
- Idę do domu - wyszeptałam. Wiedziałam że ktoś mnie śledzi żebym nie szukała różowo-włosego. Otworzyłam drzwi od domu. Cicho stawiałam kroki. One same zaprowadziły mnie do salonu.
- Natsu - wyszeptałam patrząc na podarunek. Otworzyłam go. Znalazłam w nim piękny naszyjnik gwiazdy. Chciałam go zapiąć jednak sama nie dałam rady. Odłożyłam biżuterię na stolik. Zauważyłam w pudełku kartkę. Słowa zapisane przez chłopaka , przyciągnęły ze sobą falę tęsknoty. - Głupek - powiedziałam przez łzy. Przez przez przypadek zwaliłam ręką łańcuszek. Nagle poczułam ciepło. Spojrzałam na ziemię. Naszyjnik otworzył się. Palący z niego ogień był jasny, gorący lecz i przyjazny , opiekuńczy i.. delikatny? Tak te cechy pasują do Natsu. Obok widniały nasze imiona. -Dlaczego mnie opuściłeś skoro mnie kochasz? - nie umiałam tego zrozumieć. Jak się kogoś kocha to chcę się być przy tej osobie tak? Niespodziewanie w pokoju pojawił się Loki.
-To moja wina - wyszeptał.
-O czym ty mówisz Loki? - zapytałam.
- To ja powiedziałem o tym że możesz odzyskać pamięć w taki sposób unikając śmierci. Nie chciałem cię stracić. Jednak widząc twe płaczące oczy i smutną minę gryzie mnie sumienie - teraz rozumiem. Natsu chce mnie chronić , znowu. To wszystko dlatego że jestem taka słaba!
- Loki czy możesz zabrać mnie do świata duchów? - przytaknął głową.Wstałam. Będę trenować, gdy będę ,już wystarczająco silna wrócę na ziemię i odnajdę Natsu.
- Lucy wiesz jaki to czas na ziemi prawda ? -
- Wiem. Jednak muszę zaryzykować. - portal się otworzył a ja skutecznie przez niego przeszłam. Teraz już nie liczy się dla mnie czas ,ale moja siła. Ostatnią rzeczą którą pochwyciłam w dłonie był naszyjnik od Natsu. Od mojego ukochanego. Udało mi się przejść. Gdy tylko pojawiłam się w drugim świecie spojrzałam na biżuterię nic jej nie było.
- Loki mógłbyś mi pomóc -
- Zapiąć oczywiście - dokończył lew. Podałam mu łańcuszek. Podniosłam włosy ,a on mi go zapiął.
- Dziękuję - teraz mogłam zacząć trenować. - A jeszcze jedno co jakiś czas pojawiaj się w gildii. Tylko proszę cię nikomu nie mów że tu jestem. Jedynie powiedz że nie wiesz-
- Mam kłamać? - nie tak dosłownie.
- Proszę - jednak dobrze to sformułował.
- Jak sobie życzysz Lucy - lekko ukłonił się. Nie długo przed nami pojawił się król.
- Moja droga przyjaciółko co cię tu sprowadza? - spytał.
- Przybyłam tu trenować -postanowiłam.
- Więc zaczynajmy! - odrzekł tajemniczo. Później rozpoczęłam trening z każdym duchem.
Gildia.
-To już dwa lata jak zniknęła. - wyszeptała Erza kierowała swoje kroki w stronę mistrza.
- Mistrzu to dziś mijają dwa lata. Nie możemy dłużej okłamywać Natsu -powiedziała. Staruszek poczochrał się po siwym wąsie.
- Więc ty mu o tym powiedz. - stwierdził. Podał jej kartę do komunikacji z chłopakiem.
- Ohayo mistrzu - usłyszała głos roześmianego różowo-włosego.
- Natsu tu Erza mam smutne wieści -
- Co się dzieje? - tym razem usłyszała poważny głos.
- Lucy ona. Dwa lata temu zniknęła. Nie mamy żadnych z nią kontaktów.-
- A gwiezdne duchy?! - krzyknął
- Też nic nie wiedzą. Przykro mi Natsu jednak wszyscy uważamy ją za ..zmarłą - dokończyła. Ta wiadomość zszokowała chłopakiem.
- Zmarłą..? - wyszeptał.
- Chciałam byś wiedział i pojawił się na pogrzebie i jest jeszcze..- usłyszała urwane połączenie. - Karta została zniszczona. Mistrzu co teraz robimy? - spytała się i odłożyła kartę.
- Trzeba wszcząć przygotowania do pogrzebu. - odpowiedział przygnębionym głosem.
Natsu
Dwa lata zbierałem pamiątki po miejscach które zwiedziłem. Gdy będzie już dobrze chciałem wrócić do Lucy i podarować jej je. Opowiedzieć o przygodach, o tym jak bardzo ją kocham. A teraz? Wracam do gildii ,do domu na jej ..pogrzeb. Zacząłem tracić nad sobą kontrolę. Z moich oczu leciały słone łzy ,a moje ciało pokrył ogień.
- Lucy! - wykrzyknąłem na cały głos.Byłem na łące więc nikt mnie nie wiedział i słyszał. Tak bardzo teraz zacząłem żałować że moje płomienie nie mogą mnie skrzywdzić...
sobota, 26 października 2013
15. Gildia
Jak mogę jej teraz pomóc? Wendy powiedziała że nie może sobie nic przypomnieć. Jednak mam wątpliwości co do tego całego planu. Kocham Lucy ,ale jak teraz znowu zacząć? W pewnej chwili mogę się nie powstrzymać, zapomnieć a wtedy .. Usłyszałem jak dziewczyna otwiera drzwi. Wyszła okryta tylko ręcznikiem. Na jej widok zarumieniłem się. Żeby to ukryć spuściłem głowę w dół.
- Natsu dobrze się czujesz? - podeszła do mnie. Uklęknęła i podniosła moją głowę abym mógł zobaczyć jej czekoladowe tęczówki. Czułem jak ociekająca z jej włosów woda cieknie na moje ubrania.
- Tak - zabiorę ją do gildii może wróci coś po staremu. Dziewczyna poszła do sypialni się przebrać ,a ja nie ruszyłem się. Niespodziewanie w pokoju pojawił się Loki.
- Dlaczego na to pozwalasz? - spytał mnie powstrzymując łzy.
- A co takiego mogę zrobić?! Mówisz jakbyś sam był lepszy! - wkurzyłem się. Nie wiedziałem co mogę zdziałać, a on jeszcze pyta się mnie czemu nic nie robię. Boję się, taka est prawda. Z jednej strony chcę by ona odzyskała wspomnienia, jednak nie chcę aby przez to była narożna na niebezpieczeństwo.
- Przepraszam Loki , poniosło mnie - przeprosiłem go i wstałem.
- Znalazłem sposób na odzyskanie wspomnień Lucy, jednak nie spodoba ci się. - usłyszałem kroki blondynki.
- Loki porozmawiamy o tym w gildii - miałem rację po sekundzie dziewczyna zeszła do salonu.
- Kim ty jesteś? - to musiało zaboleć Leo. Był jej duchem, przyjacielem. Jednak mnie to najbardziej bolało. Bo to ja straciłem miłość.
- To ja będę znikał. Zobaczymy się później Natsu - odparł smutnym głosem i zniknął.
- Lucy chodźmy do gildii - zrobiłem kroki w jej stronę.
- Jakiej gildii? - to naprawdę boli, świadomość że traci się osobę za którą można oddać życie.
- Tam gdzie ja należę, do Fairy Tail - spojrzałem na nią. Przynajmniej coś się nie zmieniło. Jej uśmiech dalej poprawiał mi humor.
- Dobrze - wyszliśmy z mieszkania. Ciągle trzymałem ją za rękę.
- A więc to tu jest Fairy Tail - oznajmiła wesoła gdy weszliśmy do gildii. Każdy udawał szczęśliwego na jej widok, jednak za długo ich znam.
- Ohayo jestem Mira,a ty? - nawet Mira udawała.
- Lucy - zobaczyłem że w kącie już czeka na mnie Loki.
- Więc jaki sposób znalazłeś? - spytałem.
- Gdy Lucy przypomni sobie wszystko , ktoś ją napadnie i zginie. Taka była wizja Carly. Jednak ty byłeś w tej wizji. Znalazłem że można jej przywrócić wspomnienia , pocałunkiem od ukochanej osoby. Jednak ona musi zniknąć w dzień. - nie za bardzo zrozumiałem.
- Jeśli pocałuję Lucy ,wrócą jej wspomnienia. Ale żeby przepowiednia się nie spełniła ja muszę odjeść? - stwierdziłem fakty.
- Niestety ale tak. Śmierć Lucy lub twoje odejście - położył ręce na moich ramionach.
- Zdecyduj rozsądnie - uśmiechnął się do mnie i zniknął. Nie muszę zbyt długo myśleć. Przywrócę jej wspomnienia jednak nie chcę aby po roku o mnie zapomniała.
- Zaraz wracam - krzyknąłem do niej i wybiegłem z gildii. Biegłem w stronę miasta. Moją uwagę przyciągnął jubiler. Wszedłem do niego. Zauważyłem piękny naszyjnik. Był w kształcie gwiazdy.
- Poproszę ten - pokazałem na biżuterię.
- Bardzo mi przykro jednak tylko mag może kupić go. - zdziwiłem się.
- Dlaczego ? - zaciekawił mnie.
- Gdy się otwiera można wsadzić tam magię która nigdy się nie skończy. To taka pamiątka. - mam pomysł.
- Poproszę go. Jestem magiem z Fairy Tail - sprzedawca bez żadnych problemów udekorował pudełko i wsadził naszyjnik.
- Dziękuję - zapłaciłem i wyszyłem. Usiadłem na pobliskiej ławce. Otworzyłem podarunek. Gwiazda się otwierała. Delikatnie na jednej z jej połowy położyłem swój ogień. Niespodziewanie na drugiej pojawił się wypalony napis Natsu poniżej Lucy. Tak będzie dobrze. Wyciągnąłem kartkę z plecaka ,postanowiłem dołączyć do tego list.
- Natsu dobrze się czujesz? - podeszła do mnie. Uklęknęła i podniosła moją głowę abym mógł zobaczyć jej czekoladowe tęczówki. Czułem jak ociekająca z jej włosów woda cieknie na moje ubrania.
- Tak - zabiorę ją do gildii może wróci coś po staremu. Dziewczyna poszła do sypialni się przebrać ,a ja nie ruszyłem się. Niespodziewanie w pokoju pojawił się Loki.
- Dlaczego na to pozwalasz? - spytał mnie powstrzymując łzy.
- A co takiego mogę zrobić?! Mówisz jakbyś sam był lepszy! - wkurzyłem się. Nie wiedziałem co mogę zdziałać, a on jeszcze pyta się mnie czemu nic nie robię. Boję się, taka est prawda. Z jednej strony chcę by ona odzyskała wspomnienia, jednak nie chcę aby przez to była narożna na niebezpieczeństwo.
- Przepraszam Loki , poniosło mnie - przeprosiłem go i wstałem.
- Znalazłem sposób na odzyskanie wspomnień Lucy, jednak nie spodoba ci się. - usłyszałem kroki blondynki.
- Loki porozmawiamy o tym w gildii - miałem rację po sekundzie dziewczyna zeszła do salonu.
- Kim ty jesteś? - to musiało zaboleć Leo. Był jej duchem, przyjacielem. Jednak mnie to najbardziej bolało. Bo to ja straciłem miłość.
- To ja będę znikał. Zobaczymy się później Natsu - odparł smutnym głosem i zniknął.
- Lucy chodźmy do gildii - zrobiłem kroki w jej stronę.
- Jakiej gildii? - to naprawdę boli, świadomość że traci się osobę za którą można oddać życie.
- Tam gdzie ja należę, do Fairy Tail - spojrzałem na nią. Przynajmniej coś się nie zmieniło. Jej uśmiech dalej poprawiał mi humor.
- Dobrze - wyszliśmy z mieszkania. Ciągle trzymałem ją za rękę.
- A więc to tu jest Fairy Tail - oznajmiła wesoła gdy weszliśmy do gildii. Każdy udawał szczęśliwego na jej widok, jednak za długo ich znam.
- Ohayo jestem Mira,a ty? - nawet Mira udawała.
- Lucy - zobaczyłem że w kącie już czeka na mnie Loki.
- Więc jaki sposób znalazłeś? - spytałem.
- Gdy Lucy przypomni sobie wszystko , ktoś ją napadnie i zginie. Taka była wizja Carly. Jednak ty byłeś w tej wizji. Znalazłem że można jej przywrócić wspomnienia , pocałunkiem od ukochanej osoby. Jednak ona musi zniknąć w dzień. - nie za bardzo zrozumiałem.
- Jeśli pocałuję Lucy ,wrócą jej wspomnienia. Ale żeby przepowiednia się nie spełniła ja muszę odjeść? - stwierdziłem fakty.
- Niestety ale tak. Śmierć Lucy lub twoje odejście - położył ręce na moich ramionach.
- Zdecyduj rozsądnie - uśmiechnął się do mnie i zniknął. Nie muszę zbyt długo myśleć. Przywrócę jej wspomnienia jednak nie chcę aby po roku o mnie zapomniała.
- Zaraz wracam - krzyknąłem do niej i wybiegłem z gildii. Biegłem w stronę miasta. Moją uwagę przyciągnął jubiler. Wszedłem do niego. Zauważyłem piękny naszyjnik. Był w kształcie gwiazdy.
- Poproszę ten - pokazałem na biżuterię.
- Bardzo mi przykro jednak tylko mag może kupić go. - zdziwiłem się.
- Dlaczego ? - zaciekawił mnie.
- Gdy się otwiera można wsadzić tam magię która nigdy się nie skończy. To taka pamiątka. - mam pomysł.
- Poproszę go. Jestem magiem z Fairy Tail - sprzedawca bez żadnych problemów udekorował pudełko i wsadził naszyjnik.
- Dziękuję - zapłaciłem i wyszyłem. Usiadłem na pobliskiej ławce. Otworzyłem podarunek. Gwiazda się otwierała. Delikatnie na jednej z jej połowy położyłem swój ogień. Niespodziewanie na drugiej pojawił się wypalony napis Natsu poniżej Lucy. Tak będzie dobrze. Wyciągnąłem kartkę z plecaka ,postanowiłem dołączyć do tego list.
Do Lucy
Wiem że zapewne będziesz się wściekać że podjąłem taki wybór, jednak to było najlepsze rozwiązanie. Nie zapomnę o tobie nawet na końcu świata. Bardzo cie kochałęm i kocham. Mam nadzieje że za parę lat znajdziesz kogoś kogo pokochasz tak jak ja ciebie. Życzę ci powodzenia!
Twój Natsu
PS.
Mogłabyś zająć się Happym? Wiem że będzie próbował mnie szukać. Żegnaj
Tak będzie najlepiej. Zgiąłem kartkę i położyłem obok naszyjnika. Ruszyłem w stronę gildii. Weszłem z hałasem. Widziałem Lucy siedzącą przy stoliku z dziewczynami. Z poważną miną weszłem do gabinetu mistrza.
- Dziadku przepraszam - spuściłem wzrok na ziemię.
- Loki tu był i wszystko mi powiedział. Wybrałeś odejście prawda? - kiwnąłem ruchem głowy potwierdzając. - Rozumiem -
- Jednak muszę teraz odejść z gildii. - spojrzałem na mój znak.
- Nie. Gdyby coś się działo będziemy się z tobą kontaktować. A to tylko możliwe jak masz znak, jeśli będziesz go chował nic się nie stanie. A teraz powodzenia Natsu! - on płakał. Widziałem płakał że odchodziłem.
- Dziękuję żegnajcie - pożegnałem się i wyszłem. Dobrze robię to wiedziałem. Swoje kroki skierowałem do Lucy.
- Lucy - ona wstała i podeszła do mnie.
- Tak ? - spytała się nie świadoma. Złapałem za je talię i przyciągnąłem do siebie.
- Pamiętaj o mnie - z delikatnością i uczuciem wpiłem swoje wargi w jej usta. Przez chwilę chciała mi się wyrwać jednak po chwili oddała pocałunek.
- Przepraszam - wypowiedziałem.
- Zawsze będę pamiętać - przytuliła mnie.Wiedziałem że moja ukochana wróciła jednak ja odchodzę.
- Natsu. Natsu! - położyłem na blacie podarunek i wybiegłem z gildii. Słyszałem tylko krzyki ukochanej , nawołujące moje imię.
piątek, 18 października 2013
14. Znak
- Natsu na pewno nic ci nie jest? - spytałam po raz setny chłopaka.
- Lucy zrozum zawsze tak robię ,na tym polega moja magia - spojrzałam na niego.
- Ale naprawdę? - on chyba już nie wytrzymał bo słysząc kolejne moje pytanie wstał z fotela.
- Pali pomocy! - krzyczał łapiąc się za gardło.
- A mówiłam - pobiegłam do kuchni po dzbanek z wodą.
- Pij - rozkazałam on puścił ręce i położył na moich barach.
- Nic mi nie jest żartowałem - dalej dopinałam swego i podałam mu dzbanek z wodą. - Wgrałaś wypiję - wziął parę łyków wody. - Teraz już jesteś spokojna? - kiwnęłam lekko głową. Poczułam się zmęczona. Usiadłam na kanapie. Ziewnęłam ,oczy same mi się zamykały. Nie wytrzymałam i usnęłam.
Patrzyłem na jej zamknięte oczy. Nie mogę uwierzyć że naprawdę straciła pamięć. Usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Nie chętnie wstałem i otworzyłem. Przed nimi stała zdyszana Wendy i Charla.
- Natsu -san - wysapała. Nagle podniosła się.
- Czy pomagałeś przywrócić pamięć Lucy-san?! - krzyknęła na mnie niespodziewanie.
- Nie a coś nie tak? - zrobiłem przejście i weszły do mieszkania.
- Charla miała wizję. Jeśli przywrócimy pamięć Lucy-san ona umrze.. Dlatego wraz z gildią postanawiamy że Lucy-san ta jakby zaczyna życie od nowa - patrzyłem ze zdziwieniem na nią.
- To znaczy? - spytałem.
- To tak jakby Lucy nigdy nie dołączyła do Fairy Tail - oznajmiła kotka.
- Ja przyszłam usunąć ostanie ślady. Czyli znak i pamiętnik Lucy-san. - teraz do mnie dotarło.
- Jej pamiętnik? A nie możesz go zostawić? Lucy tak o niego dbała. Wendy. - błagałem ją.
- Jeśli zamkniesz pamiętnik w skrzyni z kłódką i dobrze schowasz może zostać - Charla spojrzała na mnie z złowrogą miną mówiącą "Tylko tego nie zepsuj".
- Musimy powiedzieć Lucy-san tylko ile ma lat to wystarczy. I możemy zacząć tworzyć nowe wspomnienia.- uśmiechneła się lekko do mnie. Nowe wspomnienia? Wolałbym stare. Zaraz jeśli nic nie pamięta to muszę wyznać jej moje uczucia jeszcze raz? Nie dam rady. A co ja jakiś tchórz jestem, dam radę.Złapałem się za głowę.
- Natsu-san? - spytała zmartwiona Wendy.
- Nic mi nie jest spokojnie. Chodźmy do Lucy - poszliśmy w stronę dużego pokoju. Dziewczyna jeszcze spała. Wendy delikatnie zmazywała znak gildii. Ja nie mogłem na to patrzeć pamiętam jak go dostała i pokazała mi.
Kochałem tą uroczą blondynę. Kochałem? Kocham i będę kochać. Nagle poczułem ten zapach. Odwróciłem się w stronę okna. Nikogo tam nie było. Dziwne. Dobrze pamiętam ten zapach ..Lisanna.
- Natsu-san - odezwała się stojąca za mną Wendy. W rękach trzymała wszystkie wspomnienia Lucy.
- Zajmę się nim. - wziąłem przedmiot.
- Ja muszę wrócić do gildii do widzenia! - pożegnała się i odeszła. Właśnie Lucy wczoraj pisała coś w tym. Moja ciekawość osiągnęła zenitu. Powoli przeniosłem wzrok na ukochaną. Słodko spała. Ja cicho otworzyłem pamiętnik na ostatnie stronie.
- Lucy zrozum zawsze tak robię ,na tym polega moja magia - spojrzałam na niego.
- Ale naprawdę? - on chyba już nie wytrzymał bo słysząc kolejne moje pytanie wstał z fotela.
- Pali pomocy! - krzyczał łapiąc się za gardło.
- A mówiłam - pobiegłam do kuchni po dzbanek z wodą.
- Pij - rozkazałam on puścił ręce i położył na moich barach.
- Nic mi nie jest żartowałem - dalej dopinałam swego i podałam mu dzbanek z wodą. - Wgrałaś wypiję - wziął parę łyków wody. - Teraz już jesteś spokojna? - kiwnęłam lekko głową. Poczułam się zmęczona. Usiadłam na kanapie. Ziewnęłam ,oczy same mi się zamykały. Nie wytrzymałam i usnęłam.
Patrzyłem na jej zamknięte oczy. Nie mogę uwierzyć że naprawdę straciła pamięć. Usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Nie chętnie wstałem i otworzyłem. Przed nimi stała zdyszana Wendy i Charla.
- Natsu -san - wysapała. Nagle podniosła się.
- Czy pomagałeś przywrócić pamięć Lucy-san?! - krzyknęła na mnie niespodziewanie.
- Nie a coś nie tak? - zrobiłem przejście i weszły do mieszkania.
- Charla miała wizję. Jeśli przywrócimy pamięć Lucy-san ona umrze.. Dlatego wraz z gildią postanawiamy że Lucy-san ta jakby zaczyna życie od nowa - patrzyłem ze zdziwieniem na nią.
- To znaczy? - spytałem.
- To tak jakby Lucy nigdy nie dołączyła do Fairy Tail - oznajmiła kotka.
- Ja przyszłam usunąć ostanie ślady. Czyli znak i pamiętnik Lucy-san. - teraz do mnie dotarło.
- Jej pamiętnik? A nie możesz go zostawić? Lucy tak o niego dbała. Wendy. - błagałem ją.
- Jeśli zamkniesz pamiętnik w skrzyni z kłódką i dobrze schowasz może zostać - Charla spojrzała na mnie z złowrogą miną mówiącą "Tylko tego nie zepsuj".
- Musimy powiedzieć Lucy-san tylko ile ma lat to wystarczy. I możemy zacząć tworzyć nowe wspomnienia.- uśmiechneła się lekko do mnie. Nowe wspomnienia? Wolałbym stare. Zaraz jeśli nic nie pamięta to muszę wyznać jej moje uczucia jeszcze raz? Nie dam rady. A co ja jakiś tchórz jestem, dam radę.Złapałem się za głowę.
- Natsu-san? - spytała zmartwiona Wendy.
- Nic mi nie jest spokojnie. Chodźmy do Lucy - poszliśmy w stronę dużego pokoju. Dziewczyna jeszcze spała. Wendy delikatnie zmazywała znak gildii. Ja nie mogłem na to patrzeć pamiętam jak go dostała i pokazała mi.
Kochałem tą uroczą blondynę. Kochałem? Kocham i będę kochać. Nagle poczułem ten zapach. Odwróciłem się w stronę okna. Nikogo tam nie było. Dziwne. Dobrze pamiętam ten zapach ..Lisanna.
- Natsu-san - odezwała się stojąca za mną Wendy. W rękach trzymała wszystkie wspomnienia Lucy.
- Zajmę się nim. - wziąłem przedmiot.
- Ja muszę wrócić do gildii do widzenia! - pożegnała się i odeszła. Właśnie Lucy wczoraj pisała coś w tym. Moja ciekawość osiągnęła zenitu. Powoli przeniosłem wzrok na ukochaną. Słodko spała. Ja cicho otworzyłem pamiętnik na ostatnie stronie.
Drogi pamiętniku.
Wiem długo nie pisałam jednak miałam małe problemy. Prze Lisanne przespałam pięć miesięcy! Na szczęście Natsu cały czas czekał na mnie - to oczywiste głupia ty. A myślałaś że zapomnę o tobie? Dobra czytam dalej.
Jestem w moim nowym domu. Natsu bierze prysznic. Lekko kręci mi się w głowie. Nie dawno zmierzyłam sobie temperaturę. Mam 38 gorączki. Jednak nic mu nie powiem bo będzie się martwił a tego nie chce. Słyszę że Natsu wraca napiszę jutro! - głupia i nie napiszesz. I czemu nic mi nie powiedziałaś?! Nie to też ja wina powinienem widzieć że coś ci jest.Czytając to nie wiem kiedy poleciały mi łzy. Wytarłem je ręką.
Nagle poczułem coś na swoim policzku. Odsunąłem rękę i spojrzałem. Przede mną nachylała się blondynka. Moje oczy wpatrywały się w te piękne czekoladowe tęczówki. Kocham ją całym sercem i się nie poddam.
- Co tam masz? - spytała wskazując na pamiętnik.
- Nic ważnego. - nie wiem czemu ale odparłem bardzo chłodno choć chciałem wypowiedzieć to normalnie.
- Ja pójdę się wykąpać a ty tu poczekaj zgoda? - kiwnąłem na zna że tak. Ona poszła a ja dalej wpatrywałem się przed siebie.
piątek, 11 października 2013
13.Pamięć
Leniwie otworzyła swoje czekoladowe tęczówki. Obudziło ją poranne słońce. Czuła że Natsu otulił ją całą w nocy. Było jej dzięki temu ciepło i przyjemnie. Kochała tego słodkiego narwańca. Chciała obrócić się w bok gdy niespodziewanie nie mogła się ruszyć.
- Natsu - wypowiedziała dalej próbując nie udolnie podnieść rękę. Niczym nie mogła poruszać. On słysząc jej głos lekko się poruszył.
-Natsu - powtórzyła trochę głośniej. Chłopak przekręcił się na drugi bok.
- Jeszcze pięć minut Lucy - odpowiedział.
- Nie pięć minut pomóż mi! - zdenerwowana krzyknęła na niego, przez co spadł z łóżka.
- No co jest już wstaje! - spojrzał na nią gniewnym wzrokiem.
- Nie mogę się ruszać głupku - zarumieniona odparła. On mierzył ją wzrokiem od góry do dołu.
- Więc pora na zemstę - wyciągnął ręce przed siebie. Jego oczy zalśniły nieznajomym blaskiem.
- Natsu co ty? Jaką zemstę ? - zaczynała już rozumieć. Różowo-włosy usiadł na niej i zaczął ją łaskotać.
- Hahaha Przestań..Natsu ...- wypowiedziała. Ona płakała ze śmiechu nie mogąc się ruszać, a on wykorzystał tą całą sytuację.
- No dobra idę po Wendy - dziewczyna dziękowała bogu za to że ukochany się nad nią zlitował. Gdy on wyszedł, zdała sobie sprawę z tego że zaraz spadnie. Chciała podeprzeć się w tej chwili rękami o łóżko jednak nie mogła się ruszać. Z hukiem uderzyła głową o róg nocnego stolika i upadła na ziemię. Niebezpiecznie jej oczy zaszły mgłą. Zemdlała. Z jej głowy zaczęła kapać szkarłatna krew.
- Lucy? - o dziwo chłopak jeszcze nie wyszedł z domu i usłyszał huk. Gdy jednak do jego nozdrzy wleciał zapach krwi , szybko pobiegł na górę. Zobaczył ją.
- Lucy - podbiegł do niej. Delikatnie ułożył ją na łóżku , teraz zauważył krew na podłodze.
- Cholera -
- Natsu! Lucy! - przez okno z dużego pokoju wleciał mały przyjaciel.
- Happy! - był jak cud. Teraz on poleci do gildii a chłopak zaopiekuje się nią.
- Co tu .. Lucy? - wydusił z siebie widząc szkarłat.
- Leć po Wendy! - nie wiele dyskutując najszybciej jak potrafił wyleciał. Niespodziewanie dziewczyna zaczęła się dusić. Z jej ust wyleciała maleńka rzeczka krwi.
- Natsu-san! - krzyknęła z dołu Wendy , potwierdzając swoje przybycie. Exed leżał na kanapie wyczerpany, stracił całą wraz z Charlą magiczną moc.
- Wendy tutaj! - odpowiedział. Dziewczynka biegiem znalazła się przy sypialni.
- Lucy-san! - natychmiast osłoniła dziewczynę swoją niebiańską poświatą.
- Wendy już skończyłaś? - zdziwił się widząc po pięciu minutach niebiesko-włosom.
- Natsu-san rana nie była zbyt głęboka. Jednak doszło do wstrząsu mózgu. Musimy poczekać lada chwila pani Lucy powinna się obudzić - oznajmiła. On wszedł. Blondynka leżała w łóżku. Usiadł na brzegu łoża i złapał za jej rękę.
Czułam przyjemne ciepło w ręce. Co to mogło być? Chciałam przeszukać w pamięci to ciepło, jednak nie mogła.. Nagle w mojej głowie został wywołany wielki ból. Kim ja jestem? Lucy Heartfilia. Pamiętam. Straciłam matkę, a później ojciec był dla mnie tak ostry i cięty ,że uciekłam. Poznałam tam kogoś tylko kogo? Zabrał mnie do jakiegoś cudownego miejsca. A może to był sen? Mam pustkę w głowie. Zobaczyłam światło podążałam za jego blaskiem. Leniwie otworzyłam oczy. Przetarłam je wolną ręką. Gdy próbowałam podnieść prawą coś mi to uniemożliwiało.
- Lucy! Lucy-san! - krzyknęli obcy mi ludzie. Chyba mnie znają.
- Lucy-san jak się pani czuje? - spytała mnie mała dziewczynka z nadzieją w oczkach.
- Dobrze - odpowiedziałam jakbym wiedziała o co tej dwójce chodzi.
- Bałem się o ciebie wiesz? - na szyję rzucił mi się chłopak. Chciał mnie pocałować tego już za wiele! Jednym ruchem podłogę.
- Lucy? Jeszcze się za tam to gniewasz? - masując sobie głowę siedział i patrzył w moją stronę.
- Kim wy jesteście? - wyszeptałam. Widziałam jak ich oczy rozszerzają się z zdziwienia. Niespodziewanie różowo-włosy pajac wybuchnął śmiechem. Zaraz,zaraz znałam już ten uśmiech, te różowe-włosy to musiał być on. Pamiętała ja razem z bardzo podobnym do niego chłopakiem bawiła się w dzieciństwie. Raz nawet mimo swojej choroby zabrał mnie na statek , było wspaniale.
Jednak pamiętam jak mój ojciec mnie od niego zabrał, więc to nie możliwe że ten pajac to ..
- Natsu - wyszeptałam jego imię. Chłopa spojrzał się na mnie. Nie to nie możliwe.
- Wendy ona żartowała wtedy nie? - zilustrował mnie. Trzynastolatka podeszła do mnie i otoczyła niebiańską poświatą.
- Ja się nazywasz? - spytała się mnie po paru minutach.
- Lucy Heartfilia - odpowiedziałam dumnie.
- Ile masz lat? - tu musiałam chwilę pomyśleć pamiętam wszystko do czternastych urodzin. Jednak widząc moje ciało mam szesnaście lat.
- Mam szesnaście lat - chłopa ja by pobladł.
- To nie możliwe ona naprawdę straciła pamięć? - spojrzał na mnie srogim spojrzeniem.
- To sąd wiedziałaś ja mi na imię? - spytał. Znam go ja byłam mała. Był też taki wtedy narwany ,miałam pewność że to on.
- Pamiętam cię z dzieciństwa - rozglądnęłam się dookoła. Nie znałam tego miejsca.
- Gdzie ja jestem? - oni spojrzeli na siebie.
- Jesteś w Magnolii w swoim nowym domu wczoraj się tutaj wprowadziłaś - lekko się uśmiechnął.
- A jak ja ciebie odnalazłam Natsu? -
- To ja ciebie raczej odnalazłem - pokazał większy uśmiech. To ten szczery i piękny uśmiech pamiętałam.
- Ale ty to kto ? -spytałam spoglądając na dziecko.
- Jestem Wendy smocza zabójczyni niebios. To ja będę leczyła panią Lucy - była bardzo poważna jak na dziecko. Przynajmniej takie odniosłam wrażanie.
- Przyjdę jutro. Gdyby coś działo się złego z panią Lucy będę w gildii - zwróciła się do chłopaka. Ukłoniła się w moją stronę i poszła. Chłopa cały czas siedział i patrzył na mnie z niedowierzaniem w oczach.
- Co? - wyszeptałam speszona jego zachowaniem.
- To moja wina. - czy ja słyszę że on się obwinia za to że straciłam pamięć? Nie wiem co się wtedy działo jednak mam przeczucie że jest w błędzie.
- Jesteś głodna? - kiwnęłam twierdząco głową. On wstał z podłogi i wyszedł. Przeczucie dało mi znać abym po cichu poszła w stronę chłopaka. I miałam rację. Podpalił mi ścierki od kuchenki i dywan.
- Co ty robisz?! Szybko pomóż mi to ugasić! - krzyknęłam lecąc do kranu po wodę. On podszedł do ognia i go pożarł! No tego to się nie spodziewałam.
-Jak ty to..? - tylko tyle wydusiłam z siebie. Chyba strasznie dużo rzeczy zapomniałam.
@.@
No więc mam wiadomość mam złamaną rękę a moja kuzynka ma problem z netem więc rozdział będzie długi ,ale i będziecie musieli na niego trochę poczekać Za przeszkody przepraszamy i dziękujemy za cierpliwość.
- Natsu - wypowiedziała dalej próbując nie udolnie podnieść rękę. Niczym nie mogła poruszać. On słysząc jej głos lekko się poruszył.
-Natsu - powtórzyła trochę głośniej. Chłopak przekręcił się na drugi bok.
- Jeszcze pięć minut Lucy - odpowiedział.
- Nie pięć minut pomóż mi! - zdenerwowana krzyknęła na niego, przez co spadł z łóżka.
- No co jest już wstaje! - spojrzał na nią gniewnym wzrokiem.
- Nie mogę się ruszać głupku - zarumieniona odparła. On mierzył ją wzrokiem od góry do dołu.
- Więc pora na zemstę - wyciągnął ręce przed siebie. Jego oczy zalśniły nieznajomym blaskiem.
- Natsu co ty? Jaką zemstę ? - zaczynała już rozumieć. Różowo-włosy usiadł na niej i zaczął ją łaskotać.
- Hahaha Przestań..Natsu ...- wypowiedziała. Ona płakała ze śmiechu nie mogąc się ruszać, a on wykorzystał tą całą sytuację.
- No dobra idę po Wendy - dziewczyna dziękowała bogu za to że ukochany się nad nią zlitował. Gdy on wyszedł, zdała sobie sprawę z tego że zaraz spadnie. Chciała podeprzeć się w tej chwili rękami o łóżko jednak nie mogła się ruszać. Z hukiem uderzyła głową o róg nocnego stolika i upadła na ziemię. Niebezpiecznie jej oczy zaszły mgłą. Zemdlała. Z jej głowy zaczęła kapać szkarłatna krew.
- Lucy? - o dziwo chłopak jeszcze nie wyszedł z domu i usłyszał huk. Gdy jednak do jego nozdrzy wleciał zapach krwi , szybko pobiegł na górę. Zobaczył ją.
- Lucy - podbiegł do niej. Delikatnie ułożył ją na łóżku , teraz zauważył krew na podłodze.
- Cholera -
- Natsu! Lucy! - przez okno z dużego pokoju wleciał mały przyjaciel.
- Happy! - był jak cud. Teraz on poleci do gildii a chłopak zaopiekuje się nią.
- Co tu .. Lucy? - wydusił z siebie widząc szkarłat.
- Leć po Wendy! - nie wiele dyskutując najszybciej jak potrafił wyleciał. Niespodziewanie dziewczyna zaczęła się dusić. Z jej ust wyleciała maleńka rzeczka krwi.
- Natsu-san! - krzyknęła z dołu Wendy , potwierdzając swoje przybycie. Exed leżał na kanapie wyczerpany, stracił całą wraz z Charlą magiczną moc.
- Wendy tutaj! - odpowiedział. Dziewczynka biegiem znalazła się przy sypialni.
- Lucy-san! - natychmiast osłoniła dziewczynę swoją niebiańską poświatą.
- Wendy już skończyłaś? - zdziwił się widząc po pięciu minutach niebiesko-włosom.
- Natsu-san rana nie była zbyt głęboka. Jednak doszło do wstrząsu mózgu. Musimy poczekać lada chwila pani Lucy powinna się obudzić - oznajmiła. On wszedł. Blondynka leżała w łóżku. Usiadł na brzegu łoża i złapał za jej rękę.
Czułam przyjemne ciepło w ręce. Co to mogło być? Chciałam przeszukać w pamięci to ciepło, jednak nie mogła.. Nagle w mojej głowie został wywołany wielki ból. Kim ja jestem? Lucy Heartfilia. Pamiętam. Straciłam matkę, a później ojciec był dla mnie tak ostry i cięty ,że uciekłam. Poznałam tam kogoś tylko kogo? Zabrał mnie do jakiegoś cudownego miejsca. A może to był sen? Mam pustkę w głowie. Zobaczyłam światło podążałam za jego blaskiem. Leniwie otworzyłam oczy. Przetarłam je wolną ręką. Gdy próbowałam podnieść prawą coś mi to uniemożliwiało.
- Lucy! Lucy-san! - krzyknęli obcy mi ludzie. Chyba mnie znają.
- Lucy-san jak się pani czuje? - spytała mnie mała dziewczynka z nadzieją w oczkach.
- Dobrze - odpowiedziałam jakbym wiedziała o co tej dwójce chodzi.
- Bałem się o ciebie wiesz? - na szyję rzucił mi się chłopak. Chciał mnie pocałować tego już za wiele! Jednym ruchem podłogę.
- Lucy? Jeszcze się za tam to gniewasz? - masując sobie głowę siedział i patrzył w moją stronę.
- Kim wy jesteście? - wyszeptałam. Widziałam jak ich oczy rozszerzają się z zdziwienia. Niespodziewanie różowo-włosy pajac wybuchnął śmiechem. Zaraz,zaraz znałam już ten uśmiech, te różowe-włosy to musiał być on. Pamiętała ja razem z bardzo podobnym do niego chłopakiem bawiła się w dzieciństwie. Raz nawet mimo swojej choroby zabrał mnie na statek , było wspaniale.
Jednak pamiętam jak mój ojciec mnie od niego zabrał, więc to nie możliwe że ten pajac to ..
- Natsu - wyszeptałam jego imię. Chłopa spojrzał się na mnie. Nie to nie możliwe.
- Wendy ona żartowała wtedy nie? - zilustrował mnie. Trzynastolatka podeszła do mnie i otoczyła niebiańską poświatą.
- Ja się nazywasz? - spytała się mnie po paru minutach.
- Lucy Heartfilia - odpowiedziałam dumnie.
- Ile masz lat? - tu musiałam chwilę pomyśleć pamiętam wszystko do czternastych urodzin. Jednak widząc moje ciało mam szesnaście lat.
- Mam szesnaście lat - chłopa ja by pobladł.
- To nie możliwe ona naprawdę straciła pamięć? - spojrzał na mnie srogim spojrzeniem.
- To sąd wiedziałaś ja mi na imię? - spytał. Znam go ja byłam mała. Był też taki wtedy narwany ,miałam pewność że to on.
- Pamiętam cię z dzieciństwa - rozglądnęłam się dookoła. Nie znałam tego miejsca.
- Gdzie ja jestem? - oni spojrzeli na siebie.
- Jesteś w Magnolii w swoim nowym domu wczoraj się tutaj wprowadziłaś - lekko się uśmiechnął.
- A jak ja ciebie odnalazłam Natsu? -
- To ja ciebie raczej odnalazłem - pokazał większy uśmiech. To ten szczery i piękny uśmiech pamiętałam.
- Ale ty to kto ? -spytałam spoglądając na dziecko.
- Jestem Wendy smocza zabójczyni niebios. To ja będę leczyła panią Lucy - była bardzo poważna jak na dziecko. Przynajmniej takie odniosłam wrażanie.
- Przyjdę jutro. Gdyby coś działo się złego z panią Lucy będę w gildii - zwróciła się do chłopaka. Ukłoniła się w moją stronę i poszła. Chłopa cały czas siedział i patrzył na mnie z niedowierzaniem w oczach.
- Co? - wyszeptałam speszona jego zachowaniem.
- To moja wina. - czy ja słyszę że on się obwinia za to że straciłam pamięć? Nie wiem co się wtedy działo jednak mam przeczucie że jest w błędzie.
- Jesteś głodna? - kiwnęłam twierdząco głową. On wstał z podłogi i wyszedł. Przeczucie dało mi znać abym po cichu poszła w stronę chłopaka. I miałam rację. Podpalił mi ścierki od kuchenki i dywan.
- Co ty robisz?! Szybko pomóż mi to ugasić! - krzyknęłam lecąc do kranu po wodę. On podszedł do ognia i go pożarł! No tego to się nie spodziewałam.
-Jak ty to..? - tylko tyle wydusiłam z siebie. Chyba strasznie dużo rzeczy zapomniałam.
@.@
No więc mam wiadomość mam złamaną rękę a moja kuzynka ma problem z netem więc rozdział będzie długi ,ale i będziecie musieli na niego trochę poczekać Za przeszkody przepraszamy i dziękujemy za cierpliwość.
sobota, 5 października 2013
12. Skutki uboczne.
Płakałem. Rozbeczałem się jak dziecko mocząc przy tym szpitalną poduszkę. Dlaczego akurat dziś kiedy miała do mnie wrócić dostała atak? Nie rozumiałem. Lucy wróć do mnie tylko o tym myślałem. Ona mnie właśnie teraz opuszcza ,a ja nic nie mogę zrobić. Niespodziewanie do pokoju wbiegła Levi.
-Proszę - podała fiolkę z jakimś lekiem Wendy. Ona wzięła ją i podeszła do mnie.
- Natsu-san możemy ją uratować - natychmiast się odsunąłem. Dziewczynka dawała wypić całą miksturę Lucy. Jej ciało przestało niebezpiecznie się trząść. Teraz leżała. Jej serce ustabilizowało swój rytm i biło. Czy to już koniec?
- Levy co to była za mikstura? - spytałem.
- To mikstura na ataki wiatru snów. Znalazłam przepis wczoraj i zabrałam się za jej przygotowywanie. Jednak są efekty uboczne. - zwróciła swój wzrok w podłogę.
- Jakie? - musiałem wiedzieć na czym stoję. Jednak i tak się cieszyłem że Lucy zostaje razem ze mną.
- Lu-chan nie będzie mogła przez tydzień korzystać z magi i nie może się przemęczać - odparły. Blondynka zaczęła cicho pomrukiwać słyszałem to. Spojrzałem na nią. Jej niedawno zamknięte oczy teraz się otworzyły pokazując brązowe tęczówki.
- Natsu - tak bardzo za nią tęskniłem. Dziewczyny widać zrozumiały że chcemy być sami i wyszły z sali.
- Lucy - tuliłem ją i całowałem w czoło.
- Kocham cię i tęskniłem wiesz? - spytałem ona spojrzała mi w oczy.
- Wiem ja też bardzo za tobą tęskniłam - złączyłem delikatnie nasze usta w namiętnym pocałunku. Tak bardzo oboje tęskniliśmy za naszymi ustami. Ja czekałem przy jej łóżku pięć miesięcy, widząc ją bladą i kruchą. Ona widziała najgorsze obrazy i rzeczy których nigdy nie chciała ujrzeć. Odsunąłem swoje usta i spojrzałem na jej bladną i dalej kruchą cerę. Mimo że wróciła jej ciało dalej było kruche.
- Natsu dobrze się czujesz?- miała rację. Worki pod oczami potwierdzały ze nie spałem tylko czuwałem przy niej. Potargane włosy niż zawsze. Jednak to ja powinienem zadać to pytanie.
- Prześpię się i będzie dobrze a ty? - to o nią się dalej martwiłem. Blada krucha cera, wychudzona jak patyk. Włosy cieniutkie bez blasku. Ten wygląd do niej nie pasował.
- Dobrze bo mam ciebie - dostałem całusa w policzek.
- Teraz marsz mi do domu się przespać zgoda? - to nie było pytanie to raczej był rozkaz. Nie chcą jej denerwować zgodziłem się. Wyśpięsię i niedługo wrócę a ona niech pogada z dziewczynami które stoją na korytarzu.
- Niedługo wrócę a nudzić to ci się na pewno nie będzie - otworzyłem drzwi na korytarzu siedziały wszystkie dziewczyny. Ja biegłem do domu. Im szybciej się położę tym prędzej wrócę. Nareszcie już będzie dobrze. Lisannie odebrano magię a my jesteśmy z powrotem razem. Już nic nas nie rozdzieli.
-Proszę - podała fiolkę z jakimś lekiem Wendy. Ona wzięła ją i podeszła do mnie.
- Natsu-san możemy ją uratować - natychmiast się odsunąłem. Dziewczynka dawała wypić całą miksturę Lucy. Jej ciało przestało niebezpiecznie się trząść. Teraz leżała. Jej serce ustabilizowało swój rytm i biło. Czy to już koniec?
- Levy co to była za mikstura? - spytałem.
- To mikstura na ataki wiatru snów. Znalazłam przepis wczoraj i zabrałam się za jej przygotowywanie. Jednak są efekty uboczne. - zwróciła swój wzrok w podłogę.
- Jakie? - musiałem wiedzieć na czym stoję. Jednak i tak się cieszyłem że Lucy zostaje razem ze mną.
- Lu-chan nie będzie mogła przez tydzień korzystać z magi i nie może się przemęczać - odparły. Blondynka zaczęła cicho pomrukiwać słyszałem to. Spojrzałem na nią. Jej niedawno zamknięte oczy teraz się otworzyły pokazując brązowe tęczówki.
- Natsu - tak bardzo za nią tęskniłem. Dziewczyny widać zrozumiały że chcemy być sami i wyszły z sali.
- Lucy - tuliłem ją i całowałem w czoło.
- Kocham cię i tęskniłem wiesz? - spytałem ona spojrzała mi w oczy.
- Wiem ja też bardzo za tobą tęskniłam - złączyłem delikatnie nasze usta w namiętnym pocałunku. Tak bardzo oboje tęskniliśmy za naszymi ustami. Ja czekałem przy jej łóżku pięć miesięcy, widząc ją bladą i kruchą. Ona widziała najgorsze obrazy i rzeczy których nigdy nie chciała ujrzeć. Odsunąłem swoje usta i spojrzałem na jej bladną i dalej kruchą cerę. Mimo że wróciła jej ciało dalej było kruche.
- Natsu dobrze się czujesz?- miała rację. Worki pod oczami potwierdzały ze nie spałem tylko czuwałem przy niej. Potargane włosy niż zawsze. Jednak to ja powinienem zadać to pytanie.
- Prześpię się i będzie dobrze a ty? - to o nią się dalej martwiłem. Blada krucha cera, wychudzona jak patyk. Włosy cieniutkie bez blasku. Ten wygląd do niej nie pasował.
- Dobrze bo mam ciebie - dostałem całusa w policzek.
- Teraz marsz mi do domu się przespać zgoda? - to nie było pytanie to raczej był rozkaz. Nie chcą jej denerwować zgodziłem się. Wyśpięsię i niedługo wrócę a ona niech pogada z dziewczynami które stoją na korytarzu.
- Niedługo wrócę a nudzić to ci się na pewno nie będzie - otworzyłem drzwi na korytarzu siedziały wszystkie dziewczyny. Ja biegłem do domu. Im szybciej się położę tym prędzej wrócę. Nareszcie już będzie dobrze. Lisannie odebrano magię a my jesteśmy z powrotem razem. Już nic nas nie rozdzieli.
Do Lucy przyszła cała gildia. Wszyscy cieszyli się z jej wyzdrowienia.
- Lucy-san możesz spróbować już wstać - odparła lecząca magini która zakończyła ostatnie leczenie.
- Dziękuję Wendy - popatrzała na okno. Śnieg zasypał już całą ziemię. Była dopiero 18.05. Zaczęła żałować że kazała Natsu iść do domu, jednak opiekował się nią cały czas kiedy spała. On też musi mieć trochę odpoczynku.
- Lu-chan jestem razem z Gajeelem -
- Lucy jestem z Jellarem -
- Lucy-san Juvia jest z Gray-sama - każda z jej przyjaciółek dzieliła się z nią nowymi wiadomościami. Na nie które z nich byłą całkiem zaskoczona. Jednak były i takie które wiedziała że będą zanim usnęła.
- Dużo się wydarzyło odkąd spałam - stwierdziła blondynka. Powoli odsunęła kołdrę i postawiła pierwsze kroki udało jej się to. Jednak czułą ból mięśni z każdym ruchem. No tak leżenie przez pięć miesięcy daje swe znaki. Co chwilę podpierając się o coś doszła do łazienki w gildii. Mira przyniosła jej świeże ubrania i odświeżona wyszła z niej. Jednak dalej nie przypominała tej normalnej Lucy. Była wychudzona na ciele i policzkach.
- Chciałabym iść do domu. Przecież ja już nie mam domu! - użalała się siedząc na parterze gildii.
- Ty naprawdę myślisz że Natsu by cię tak zostawił bez dachu nad głową? - spytała Cana.
- No przecież każdy mówi że cały czas siedział przy mnie więc jak mógł chodzić na misje ? - spytała zaciekawiona patrząc na brunetkę.
- Natsu .. - nagle drzwi się otworzyły a z nich wyszedł różowo-włosy.
- Lucy - widząc ją podbiegł i przytulił w ręce trzymał jakąś paczkę.
- To ja was zostawię samych. - pijaczka odeszła z wielką pustą już beczką wina.
- Idziemy na śnieg? - spytał opierając swoje czoło o jej.
- Tak. Chodźmy! - już chciała wyjść gdy zatrzymał ja chłopak.
- Tak ubrana zamarzniesz - podał jej paczkę. Blondynka otworzyła ja i wyciągnęła z niej ciepłą zimową kurtkę.
- Dziękuję - złapała za jego policzki i przyciągnęła do siebie dając namiętnego całusa. Po tym chłopak pomógł jej ubrać kurtkę.
- Wychodzimy! - krzyknęli wychodząc.Cały czas trzymał ja za rękę aby się nie przewróciła lub nie zniknęła.
- Zobacz jak zimą je pięknie Natsu ! - powiedziała do niego podziwiając porę roku.
- Teraz jest taka piękna. - cały czas martwił się o nią.
- Teraz gdzie idziemy? - spytała czując jak chłopak ciągnie ją za sobą. Przechodzili przez rożne uliczki Magnolii. W pewnej chwili chłopak stanął za dziewczyną zakrywając jej swoimi dłońmi oczy.
- Natsu? - spytała zdziwiona dziewczyna.
- Hm? -
- Gdzie idziemy? -
- To niespodzianka - trzymając dłonie prowadził ją dalej. Zatrzymał się po dziesięciu minutach.
- To tutaj - puścił swoje ręce. Lucy patrzyła przed siebie. Byli na małym osiedlu w Magnolii. Widocznie szli specjalnie dłuższą drogą bo tuż o parę budynków znajdowała się gildia. Para stała przed małym dwu piętrowym domkiem z ogrodem. Dziewczyna z zachwytu usiała zakryć usta.
- Natsu - z jej oczu wyleciały dwie łzy szczęścia.
- Ja tylko pomogłem przenieść twoje rzeczy. Remontem i opłatą zajęła się gildia. Czynsz wynosi 90,000 klejnotów co dwa miesiące. Ale nie musimy martwić się czynszem przez pół roku. - przytulił dziewczynę.
- Jest trochę małe ale wiem że nie będę musiał już się wspinać po ścianach. - uśmiechnął się.
- Możemy wejść? -spytała. Chłopak wyciągnął z kieszeni klucze.
- Czyń honory - podał właścicielce przedmiot. Lucy podtrzymując się Natsu podeszła do drzwi i otworzyła zamek. Weszła do środka. Mały salon. Średni kuchnia z jadalnią, sypialnia i duża łazienka.
- Tylko za bardzo się nie przyzwyczajaj do tego mieszkania - odparł z małym chytrym uśmieszkiem.
- A dlaczego? - zaciekawił ją.
- Tajemnica dowiesz się później - złożył na jej ustach delikatny lecz namiętny pocałunek.
- Pójdę się położyć jestem zmęczona -
- To ja już pójdę - niespodziewanie poczuł delikatną rękę blondynki na swojej dłoni.
- Możesz zostać? - spytała.
- Chętnie - razem poszli do sypialni na piętro. Ona chciała mieć go obok aby mogła spokojnie obok niego zasnąć i obudzić się.
@.@
Mamy nowy rozdzialik :> Mam nadzieję zobaczyć pozytywne pod nim komentarze :3
środa, 2 października 2013
11. Miłość do końca.
Skierowałem swoje kroki w stronę ducha. Dlaczego chce iść do mistrza? Nie wiedziałem, lecz byłem pewien że on mógł naprawdę spotkać Lucy. Jeśli to prawda to może odnalazł sposób na jej obudzenie? Zatrzymałem się.
-Hm? Natsu? - spojrzał na mnie.
- Wiesz jak obudzić Lucy? - spytałem bez ostrzeżenia. Kątem oka spoglądałem na lwa.
- Tak to znaczy .. na pewno ona się obudzi ale będzie to czyimś kosztem - odparł niemiłym głosem. Staliśmy przed brązowymi drzwiami. Loki energicznie i z donośnym echem zapukał do gabinetu.
- Proszę - dziadziuś odpowiedział i weszliśmy do pokoju.
- Loki? - mina mistrza wskazywała że jego najmniej się spodziewał. Zwłaszcza ze mną.
- Udało ci się wyciągnąć Natsu z pokoju Lucy. Gratuluję. - odarł głaskając swe wąsy.
- Natsu lepiej usiądź tak samo ty mistrzu - wskazał mi krzesło na którym miałem usiąść.
-Widziałem się z Lucy. jest pod wpływem silnego zaklęcia. Zaklęcia smoczego zabójcy wiatru. Wiatr snu. -
- Ale jak ściągnąć z niej to zaklęcie?! - wstałem i podeszłem do Lokiego krzycząc. Nie mogłem się opanować. Ona leżała teraz i spałą przez jakiego smoczego zabójce wiatru?! Niech no tylko ja dowiem się kto nim jest a wtedy go załatwię.
- To nie jest najgorsze. Najgorsze jest to że smoczym zabójcą wiatru jest osoba z waszej gildii. - co? Kot z naszej gildii miałby coś do Lucy? Każdy ją lubił. Ja kochałem. Więc kto życzył by jej teraz takiego leżenia i spania?
- Tą osobą jest . .- usłyszałem trzask otwieranych drzwi. Spojrzałem na wchodzącą postać.
Dzień jak co dzień w gildii Fairy Tail. Mira czyściła blat. Nagle usłyszała jak ktoś zbiega po schodach.
- Mira! - krzyczała jej młodsza siostra.
- Tak Lisanno? - spytała wysilając się na lekki uśmiech.
- Natsu nie ma u Lucy! - wykrzyczała zdyszana. Starsza siostra spojrzała na nią.
- Niedawno szedł w stronę gabinetu mistrza a coś się stało? - siostrzyczka spojrzała na nią. Po chwili ruszyła w stronę gabinetu. Biegła ile miała sił miała nadzieję podsłuchać ich rozmowę zanim będzie za późno. Niestety przy drzwiach nie udało jej się zahamować i z małą siłą wleciała przez drzwi do mistrza.
-Au - wstała z podłogi i otrzepała sobie tyłek ręką z kurzu.
- To Lisanna! - zakończył Loki pokazując palcem na młodszą Staruss. Natsu swoim gniewnym wzrokiem zmierzył dziewczynę. Zrobił kilka kroków zbliżając się do niej.
-Co ...? - spytała widząc rozgniewanego Natsu.
- TY SIĘ JESZCZE PYTASZ CO?! - wykrzyczał nie mogąc się opanować. Opanowani Loki i mistrz przyglądali się rozzłoszczonemu chłopakowi.
- TY JAK MOGŁAŚ COŚ TAKIEGO ZROBIĆ LUCY?! -
- A wiec to o nią ci chodzi! - odparła dumna.
- A MYŚLAŁAŚ ŻE O CO?! - dalej krzyczeli na siebie.
-Masz to natychmiast powstrzymać słyszysz?! - odezwał się mistrz. Dziewczyna w pewnej chwili chciała uciec lecz gigantyczna dłoń Macarowa nie pozwoliła jej na to.
- A jak nie ściągnę tego?! - wykrzyczała chłopakom.
- Natsu! Mistrzu! Pośpieszcie się ona coś kombinuje! - krzyknął znikając w świetlisto-złotej postaci.
- Loki? - spojrzał na miejsce gdzie był ich przyjaciel.
- Lisnanna dziecko co takiego zrobiła ci Lucy że aż tak jej nienawidzisz? - spytał patrząc na nią staruszek.
- Ona ..ona zabrała mi mojego Natsu! - wykrzyczała zalewając się łzami.
- Co? - wspomniany chłopak jakby nie dosłyszał.
- To przez głupią zazdrość do mnie byś zabiła Lucy? - ledwo trzymał się na nogach. To wszystko jego wina że nie obserwował zachowania Lisanny. Przecież to było widać jak bardzo cieszy się nie obecnością blondynki. Jednak on to ignorował. Cały czas myślał tylko o tym by jego ukochana się obudziła. Niespodziewanie do pokoju wpadła zdyszana Mira.
- Mistrzu! - chłopak spojrzał na nią. Ona tylko odwrócił wzrok by nie patrzeć w jego tęczówki. Po jej policzkach leciały łzy. On powoli przyswajał sobie jej reakcję. "Lucy" to imię odbijało mu się w głowie.
- Mira czy coś się stało Lu.- nie zdążył dokończyć białowłosa dziewczyna upadła wybuchając wielkim płaczem. Natsu nie patrząc więcej na nikogo biegł ile miał sił po schodach do pokoju ukochanej.
- Lucy! - krzyknął wpadając do pokoju z wielką siłą. W pomieszczeniu przebywała również trochę zasmucona Wendy.
- Wendy co jest?! -spytał patrząc na młodą maginię.
- Lucy-san miała pierwszy atak. Udało mi się jakoś ustabilizować jej stan jednakże jej szanse na obudzenie od teraz będą coraz bardziej nikłe. Jeśli atak ponownie się powtórzy jej serce nie wytrzyma tego .. - magini spuściła swój wzrok na podłogę. On patrzał na nią szeroko otwartymi oczami. W końcu postanowił spojrzeć na ukochaną. Jej policzki były jeszcze bardziej blade. Skura wychudzona i strasznie szara. Piękne i mocne włosy pyły teraz cieniutkie i pojedyncze. Straciły cały swój urok i blask.Przypominała trupa. Jednak dla niego to byłą dalej ta piękna i kochana blondynka. Przysunął sobie taboret i usiadł obok swojej ukochanej. nie zostawi już więcej jej samej. Złapał za jej chudą i kruchą dłoń. Trzymał ją. Chciał aby poczuła to że jest z nią. Lisannę zostawi mistrzowi. A teraz musi wierzyć że ciało ,raczej serce kochanej blondynki wytrzyma to wszystko.
- Loki? - spojrzał na miejsce gdzie był ich przyjaciel.
- Lisnanna dziecko co takiego zrobiła ci Lucy że aż tak jej nienawidzisz? - spytał patrząc na nią staruszek.
- Ona ..ona zabrała mi mojego Natsu! - wykrzyczała zalewając się łzami.
- Co? - wspomniany chłopak jakby nie dosłyszał.
- To przez głupią zazdrość do mnie byś zabiła Lucy? - ledwo trzymał się na nogach. To wszystko jego wina że nie obserwował zachowania Lisanny. Przecież to było widać jak bardzo cieszy się nie obecnością blondynki. Jednak on to ignorował. Cały czas myślał tylko o tym by jego ukochana się obudziła. Niespodziewanie do pokoju wpadła zdyszana Mira.
- Mistrzu! - chłopak spojrzał na nią. Ona tylko odwrócił wzrok by nie patrzeć w jego tęczówki. Po jej policzkach leciały łzy. On powoli przyswajał sobie jej reakcję. "Lucy" to imię odbijało mu się w głowie.
- Mira czy coś się stało Lu.- nie zdążył dokończyć białowłosa dziewczyna upadła wybuchając wielkim płaczem. Natsu nie patrząc więcej na nikogo biegł ile miał sił po schodach do pokoju ukochanej.
- Lucy! - krzyknął wpadając do pokoju z wielką siłą. W pomieszczeniu przebywała również trochę zasmucona Wendy.
- Wendy co jest?! -spytał patrząc na młodą maginię.
- Lucy-san miała pierwszy atak. Udało mi się jakoś ustabilizować jej stan jednakże jej szanse na obudzenie od teraz będą coraz bardziej nikłe. Jeśli atak ponownie się powtórzy jej serce nie wytrzyma tego .. - magini spuściła swój wzrok na podłogę. On patrzał na nią szeroko otwartymi oczami. W końcu postanowił spojrzeć na ukochaną. Jej policzki były jeszcze bardziej blade. Skura wychudzona i strasznie szara. Piękne i mocne włosy pyły teraz cieniutkie i pojedyncze. Straciły cały swój urok i blask.Przypominała trupa. Jednak dla niego to byłą dalej ta piękna i kochana blondynka. Przysunął sobie taboret i usiadł obok swojej ukochanej. nie zostawi już więcej jej samej. Złapał za jej chudą i kruchą dłoń. Trzymał ją. Chciał aby poczuła to że jest z nią. Lisannę zostawi mistrzowi. A teraz musi wierzyć że ciało ,raczej serce kochanej blondynki wytrzyma to wszystko.
Loki nie dawno zniknął a ja znów widzę te straszne obrazy. Na jednym z nich widziałam jak Lisanna i Natsu są razem w łóżku. Nie mogę już tego znieść. Ona specjalnie pokazuje mi jak tracę najważniejszą dla mnie osobę. Poczułam wielki ból w sercu. Zaczęłam krzyczeć z bólu. Co do cholery się dzieję?! Muszę wszystko wytrzymać. Dla Natsu. Chcę poczuć jego ciepło słodkich warg. Zobaczyć jego piękne różowe jak maliny włosy. Po prostu kochać go całego. Mieć całego tylko dla siebie i nie martwić się że będę znowu sama. Ból minął. Znowu mogłam się ruszać jednak z większym trudem. Czyżby moje serce nie wytrzymywało tego wszystkiego? Nie. Nie mogę nawet o tym myśleć muszę za wszelką cenę wrócić do przyjaciół. Niespodziewanie poczułam przyjemne ciepło w prawej dłoni. Co to takiego? Złapałam lewą ręką dłoń. Nic tam nie było. Wiec dlaczego czuję tak przyjemne i znajome mi ciepło? Nagle przede mną pojawiła się postać biało-włosej.
-Niestety za parę chwil rada odbierze mi moc. Wrócisz do gildii. Jednak zapamiętaj że to jest jedynie początek a to tak na pożegnanie! - cieszyłam się. W końcu wrócę do Natsu. Niestety nie spodziewałam się że Lisanna pokaże mi ostatni film na pożegnanie ukazujący mojego ukochanego w łóżku z wszystkimi dziewczynami z gildii. To było za dużo. Znowu czułam ten ból. Jednak był silniejszy od poprzedniego. Czy to właśnie teraz umieram?
Przypomniałam sobie nasze wspólnie spędzone chwile.
Przypomniałam sobie nasze wspólnie spędzone chwile.
- Kocham cię Natsu! -wykrzyknęłam ostatkami sił. Przed oczami miałam ciemno. Byłam pena już że od samego spotkania mojego i Natsu już dawno byliśmy sobie przeznaczeni.
(Natsu)
Odkąd Lucy miała pierwszy atak minęły dwa miesiące. Za oknami padał już pierwszy śnieg. Większość czasu spędzałem koło niej. Jedynie kiedy Mira groziła mi że mnie z stąd wyrzuci posłusznie wracałem do domu. Tylko po co miałem iść jak widziałem że za godzinne znowu tu usiądę? Nie wiedziałem. Lisannie tydzień temu wydano wyrok wyssania całej magii. To już dziś miała stracić całą magię ,a Lucy wróci do mnie. Niespodziewanie blondynka zmieniła wyraz twarzy. Jej puls niebezpiecznie przyśpieszył. Zaczęła się trząść.
- Wendy! - krzyknąłem. Bałem się o nią. Maginii wbiegła do pokoju.
- Lucy-san! - zbliżyła się do niej i okryła swoją leczniczą poświatą. Niestety na moja ukochaną to nie działało. Niebezpiecznie patrzyłem jak ona ma atak. To już drugi. Wendy robiła wszystko co mogła jednak widziałem ja po jej policzkach spływają łzy. Podeszłem i otuliłem Lucy całym ciałem. Miałem gdzieś że zaplątałem się w różnych kablach i było mi nie wygodnie teraz liczyła się tylko ona. Tuliłem ją z całych sił ciągle szepcząc " Nie opuszczaj mnie". Nie spodziewałem się żadnej odpowiedzi gdy usłyszałem to. Ciche ale jednak. Delikatnym i chrypki głosem te trzy słowa które od dawna pragnąłem usłyszeć "Kocham cię Natsu".
- Ja tez cię kocham więc nie odchodź! - krzyknąłem tracąc równowagę. Wendy odsunęła się i zaczęła płakać no sąsiednimi krześle. Czy to naprawdę już koniec naszej miłości? W ten śnieżny dzień?
@.@
Mamy rozdzialik z którego jestem zadowolona i czekam na również pozytywne komentarze :Dniedziela, 29 września 2013
10. Lisanna, miłość i sny cz.3
- Natsu! - Lucy i Happy wołali swojego różowo-włosego przyjaciela . Byli już na peronie gdzie o dziwo było bardzo wielu ludzi. W takich tłumach bardzo łatwo było zgubić zapach lub widok przyjaciela.
- Lucy Happy czekajcie! - posłusznie odsunęli się na bok by mógł do nich dołączyć. Chłopak nosił w obu rękach walizki i na plecach bagaż więc nikt nie dziwił mu się ze zmęczenia. Usłyszeli gwizd i po chwili pociąg do Magnolii wjechał na peron.
- Chodźcie - odparł unosząc się w górę kotek.
- Pomogę ci - Lucy wzięła jedną z walizek trzymanych w dłoniach chłopaka. Już miała odejść gdy ten wolną ręką złapał jej delikatną dłoń. Ona spojrzała na jego zarumienioną i schowaną pod różowymi kosmykami twarz. Uśmiechała się szeroko. Podeszła i dała całusa w policzek.
- Tak cię nie zgubię - próbował znaleźć jakieś wytłumaczenie choć wiedział że blondynka rozumie jego zachowanie mimo takich wymówek.
- Lucy Natsu tutaj - mach do nich niebieski przyjaciel który zajął już miejsca w pociągu. Weszli spokojnie dalej trzymając się za ręce. O dziwo tabletki podziałały i chłopak dobrze się czuł. Happy przyglądał się szczęśliwej Lucy. Naszła go wielka ochota ..
- Lucy a wiesz że kiedy blondynki się uśmiechają to tyją z 5 kilo. Widać że bardzo dużo się w życiu uśmiechałaś skoro tyle -
- Zamknij się Happy - odpowiedział niespodziewanie Natsu. Przyjaciel wpatrywał się w niego z oszołomioną miną.
- Natsu chory jesteś? - spytał nie dowierzając w słowa.
- Jestem zdrowy tylko nie psuj Lucy jej humoru - tego się nie spodziewała. Nie myślała że Natsu kiedy kol-wiek powie tak swojemu partnerowi. Ręka chłopaka objęła w tali dziewczynę i przysunęła do siebie.
- Natsu? - spojrzała na niego. Usłyszała gwizd pojazdu. Ruszyli.
- Hm? -
- Nie już nic - odparła wtulając głowę w jego tors. Happy siedział naprzeciw nich i przyglądał się wszystkiemu z wielki zdziwieniem.
- Wy się llllubicciee! - oznajmił patrząc na parę. Oni spojrzeli na swoje twarze z małymi rumieńcami.
- Tak Happy - chłopak dalej wpatrywał się w trzymaną w objęciach dziewczynę. Jej rumieńce przysłoniły policzki. On powoli swoimi wargami dotknął jej ust. Pocałunek był może krótki lecz uczuciowy i magiczny. Ona wtuliła się w jego tors i zasnęła.
- Natsu ale ty naprawdę jesteś z Lucy? - spytał nie dowierzający kotek.
- Tak. - Happy podleciał do przyjaciele i na jednej jego nodze zwinął się w kłębek i usnął. Natsu wpatrywał się w krajobraz za oknem. Był szczęśliwy. Ma przy sobie dwie najważniejsze istoty. Minęła tak może godzina? Poczuł jak dziewczyna się trzęsie. Jej czoło oblał zimny pot.
- Lucy - szturchnął ją. Nie podziałało. Happy obudził się słysząc przerażone krzyki.
- Natsu? - spytał zaspany. Spojrzała na niego. Był przerażony. Swój wzrok przeniósł na maginię Gwiezdnych Duchów. Dalej była okryta potem i trzęsła się.
- Happy pomóż mi ją obudzić szybko! - kotek krzyczał a chłopak szturchał ją. Jednak nic nie odnosiło skutków. Pociąg dojechał do Magnolii. Chłopak wziął blondynkę na ręce i razem z przyjacielem biegli ile mieli siły w nogach do gildii.
(Narrator Lucy :D)
- Lucy Happy czekajcie! - posłusznie odsunęli się na bok by mógł do nich dołączyć. Chłopak nosił w obu rękach walizki i na plecach bagaż więc nikt nie dziwił mu się ze zmęczenia. Usłyszeli gwizd i po chwili pociąg do Magnolii wjechał na peron.
- Chodźcie - odparł unosząc się w górę kotek.
- Pomogę ci - Lucy wzięła jedną z walizek trzymanych w dłoniach chłopaka. Już miała odejść gdy ten wolną ręką złapał jej delikatną dłoń. Ona spojrzała na jego zarumienioną i schowaną pod różowymi kosmykami twarz. Uśmiechała się szeroko. Podeszła i dała całusa w policzek.
- Tak cię nie zgubię - próbował znaleźć jakieś wytłumaczenie choć wiedział że blondynka rozumie jego zachowanie mimo takich wymówek.
- Lucy Natsu tutaj - mach do nich niebieski przyjaciel który zajął już miejsca w pociągu. Weszli spokojnie dalej trzymając się za ręce. O dziwo tabletki podziałały i chłopak dobrze się czuł. Happy przyglądał się szczęśliwej Lucy. Naszła go wielka ochota ..
- Lucy a wiesz że kiedy blondynki się uśmiechają to tyją z 5 kilo. Widać że bardzo dużo się w życiu uśmiechałaś skoro tyle -
- Zamknij się Happy - odpowiedział niespodziewanie Natsu. Przyjaciel wpatrywał się w niego z oszołomioną miną.
- Natsu chory jesteś? - spytał nie dowierzając w słowa.
- Jestem zdrowy tylko nie psuj Lucy jej humoru - tego się nie spodziewała. Nie myślała że Natsu kiedy kol-wiek powie tak swojemu partnerowi. Ręka chłopaka objęła w tali dziewczynę i przysunęła do siebie.
- Natsu? - spojrzała na niego. Usłyszała gwizd pojazdu. Ruszyli.
- Hm? -
- Nie już nic - odparła wtulając głowę w jego tors. Happy siedział naprzeciw nich i przyglądał się wszystkiemu z wielki zdziwieniem.
- Wy się llllubicciee! - oznajmił patrząc na parę. Oni spojrzeli na swoje twarze z małymi rumieńcami.
- Tak Happy - chłopak dalej wpatrywał się w trzymaną w objęciach dziewczynę. Jej rumieńce przysłoniły policzki. On powoli swoimi wargami dotknął jej ust. Pocałunek był może krótki lecz uczuciowy i magiczny. Ona wtuliła się w jego tors i zasnęła.
- Natsu ale ty naprawdę jesteś z Lucy? - spytał nie dowierzający kotek.
- Tak. - Happy podleciał do przyjaciele i na jednej jego nodze zwinął się w kłębek i usnął. Natsu wpatrywał się w krajobraz za oknem. Był szczęśliwy. Ma przy sobie dwie najważniejsze istoty. Minęła tak może godzina? Poczuł jak dziewczyna się trzęsie. Jej czoło oblał zimny pot.
- Lucy - szturchnął ją. Nie podziałało. Happy obudził się słysząc przerażone krzyki.
- Natsu? - spytał zaspany. Spojrzała na niego. Był przerażony. Swój wzrok przeniósł na maginię Gwiezdnych Duchów. Dalej była okryta potem i trzęsła się.
- Happy pomóż mi ją obudzić szybko! - kotek krzyczał a chłopak szturchał ją. Jednak nic nie odnosiło skutków. Pociąg dojechał do Magnolii. Chłopak wziął blondynkę na ręce i razem z przyjacielem biegli ile mieli siły w nogach do gildii.
(Narrator Lucy :D)
-Gdzie ja jestem? - spytałam. Na około mnie była ciemność. Nagle przede mną pojawiła się postać Lisanny.
- Lisanna? - spojrzała na mnie z chęcią mordu.
- Tyle razy pokazuję ci ten obraz! A ty dalej jesteś coraz bliżej z moim Natsu! Nie pozwolę ci na to słyszysz?! - wykrzyczała mi w twarz. Czy ona myślała że naprawdę jestem taka głupia?
- Już dawno dowiedziałam się że to ty jesteś smoczym zabójcą wiatru. Jako małe dziecko spotkałaś mojego wujka który podarował ci tą moc. Jednak nie przypuszczałam że użyjesz wiatru snu by co noc dręczyć mnie tymi koszmarami. - odrzekałam dumna z siebie że odgadłam całą tą tajemnice z martwym Natsu i Lisanną.
- No gratuluje blondynko tylko widać nie doczytałaś że jeśli jesteś pod wpływem mojego zaklęcia to ja decyduję kiedy twój koszmar się zakończy. - że co? Jak to nie mogę opuścić tego miejsca. Natsu mnie obudzi i będzie ..
- Dobrze? Nie to mi z Natsu będzie dobrze a ty tu sobie trochę pośpisz dopóki ja z Natsu nie będziemy szczęśliwi. Chociaż jeśli twoje serce nie wytrzyma sama sobie złagodzisz ból. Haha- słyszałam jej szyderczy śmiech. Niespodziewanie ona zniknęła. Przede mną pojawiły się koszmary. Natsu we krwi, przyjaciele. A to wszystko była moja wina.
- Nie! -zaczęłam krzyczeć. Muszę się opanować dla Natsu. Tylko jak? Nie ma stąd żadnego wyjścia. Złapałam dłonią za moje klucze. No tak ona mogła mnie tu sprowadzić jednak dalej jestem ubrana tak jak wchodziłam do pociągu. Wyciągnęłam klucz Leo.
- Otwórz się bramo lwa! Leo! - przede mną pojawiła się poświata. Błagam aby się udało.
- Lucy! - na szyję rzucił mi się chłopak.
-Loki udało mi się - powiedziałam uradowana.
- Tak długo cie nie widziałem. Tęskniłem i martwiłem się o ciebie wiesz? -
- Długo? Jestem tu może z godzinę? -
- Co? Na ziemi nie ma cię od trzech miesięcy. - ile? Ta cyfra nie mieściła mi się w głowie.
- Ale jak? -
- Sami nie widzieliśmy. Nagle zniknęłaś. To znaczy twoje ciało jest na ziemi ale to tak jakby twoja dusza została gdzieś zamknięta a tak ogólnie to gdzie jesteśmy? - musiałam mu opowiedzieć co się stało. Opowiedziałam mu całą historię razem z tym że moja mama wybierała. Lisanna jest smoczym zabójca wiatru.
- Teraz to wszystko ma sens. -
- Loki a co z Natsu? - musiałam spytać. Mina ducha zrzedniała.
- Natsu cały czas siedzi obok twojego łóżka. Nie chce jeść. Żeby poszedł do domu musimy go odciągać siłą. Wszyscy się martwimy. Jest w kiepskim stanie. - do moich oczu zebrały się łzy.
- Loki możesz zejść na ziemię prawda? -
- Tak ale -
- Powiedz wszystko mistrzowi. I Natsu że dobrze się czuję i go kocham dobrze? - może w ten sposób go trochę pocieszę.
- Zgoda ale potem mnie tu znowu wzywasz musimy cię z tego jakoś wyciągnąć. -
- Dobrze - odparłam a duch przede mną zniknął. Gdy tylko zniknął jakikolwiek ślad jego obecności znowu pojawiły się przede mną te obrazy to cierpienie.
-Mira gdzie Natsu? - spytała jako jedyna szczęśliwa w gildii Lisanna.
- Przy Lucy - odparła. Biało-włosej się to nie spodobało. Przecież Lucy umiera każdy to wiedział a on dalej tam siedzi. Minęły już trzy miesiące od kąt Natsu przyniósł śpiącą Lucy do gildii.
- Hm - Lisanna zastanawiała się jakby tu sobie poprawić humor.
Siedziałem przy jednym z łóżek. Co takiego ona zrobiła by teraz spać? Spytałem dalej patrząc na jej śpiącą twarz. To już trzy miesiące odkąd nie widziałem jej uśmiechu. Teraz tylko leży i czasem krzyczy z przerażenia. Każdy w gildii robi co może by pomóc w jej obudzeniu. Happy zamieszkał z Wendy i Carlą bo ja się z stąd nie ruszam. Jedynie Mira z groźbą każe mi zjadać jedzenie które przygotowała. Nie miałem ochoty nic jeść ani spać. Pragnąłem tylko tego aby ona się obudziła. Ta piękna dziewczyna którą kochałem ponad życie. Teraz leżała bez ruchu przypięta do różnych maszyn. Mógłbym oddać wszystko by zobaczyć ją szczęśliwą.
- Natsu - usłyszałem za mną głos. Nie chętnie odwróciłem się. W drzwiach stał Loki.
- Hm? - spytałem nie mam ochoty na pogawędki.
- Mam wiadomość od ..Lucy - czy ja dobrze słyszę? Nie mogłem nic z siebie wydusić ze zdziwienia.
- Kazała przekazać że cię kocha - powoli jedna po drugiej na ziemię skapywały moje słone łzy.
- Spotkałeś ją? - wydusiłem poprzez łzy.
- Tak czuje się dobrze choć- nie wytrzymałem i złapałem ucha za koszulę.
- Gdzie ona jest?! - wykrzyknąłem. Jest nadzieja że ją odnajdę..
- Jest uwięziona -
- Ale gdzie? -
- Najlepiej jeśli pójdziesz teraz ze mną do mistrza - czy miałem jakiś inny wybór jeszcze raz spojrzałem na śpiącą Lucy.
- Najlepiej jeśli pójdziesz teraz ze mną do mistrza - czy miałem jakiś inny wybór jeszcze raz spojrzałem na śpiącą Lucy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)